Porównane zostały ceny aut jednorocznych o średnim przebiegu 12 tys. mil (19.300 km). Patrząc na modele z klasy średniej premium, takie jak BMW serii 3, Audi A4 i Mercedes C-klasa, wynika, że najwyższą cenę przy sprzedaży można uzyskać za egzemplarz o nadwoziu czarny metalik, nieco gorszą za srebrny lub szary metalik.

Na końcu znalazły się samochody pomalowane na biało. Ich średnia wartość była nawet o 2.500 funtów niższa za auta srebrne czy szare.

Do tej pory najwyższą wartość odsprzedaży uzyskiwały modele ze srebrnym nadwoziem, jednak duża ich liczba jeżdżąca po drogach Wielkiej Brytanii spowodowała, iż utraciły pierwszą pozycję na rzecz czarnych aut.

Jeszcze większy wpływ na wartość używanego auta ma kolor w przypadku modeli z klasy wyższej, jak BMW serii 5, Audi A6 czy Mercedes E-klasa. Tutaj różnice w cenie, jaką uzyska się za jednoroczne auto, sięgają nawet 20%. Oczywiście najwyżej wyceniane są auta z czarnym nadwoziem.

Można wskazać na jeszcze bardziej ekstremalne przykłady. W przypadku luksusowych aut typu roadster, jak np. Mercedes SL czy Porsche 911, zły wybór kolorystyki może oznaczać spadek wartości auta po 12 miesiącach nawet o 5 tys. funtów więcej niż w przypadku pożądanych kolorów. Okazuje się, iż są jednak od tego wyjątki. Poszczególne modele mogą być preferowane w jakichś wyjątkowych kolorach. Na przykład sportowe auta są bardziej pożądane, jeśli są czerwone i w dodatku nie metalik. Przykład marki Ferrari jest tu jak najbardziej na miejscu.

Ciężko przenieść te badania bezpośrednio na polskie realia, gdzie mimo wszystko inne czynniki decydują w większym stopniu o cenie aut. Może za jakiś czas, gdy nasz rynek w końcu się ucywilizuje, będzie trzeba zwracać większą uwagę przy zakupie auta na jego kolorystykę. I wtedy decydujące w tej materii nie będą wyłącznie gusta kupujących.