• Wykorzystywanie auta elektrycznego na dłuższych trasach wymaga planowania – ładowanie wciąż nie jest tak łatwe, jak tankowanie samochodu z silnikiem spalinowym.
  • Użytkownik auta elektrycznego w zasadzie nie poradzi sobie bez smartfona z zainstalowanymi w nim specjalnymi aplikacjami.
  • Ładowanie akumulatora do pełna nie zawsze jest najlepszym rozwiązaniem.
  • Szybkie ładowarki ułatwiają korzystanie z aut elektrycznych, szczególnie na dłuższych trasach – to nie znaczy, że należy korzystać z nich przy każdej okazji.

Korzystanie z auta elektrycznego wymaga zmiany przyzwyczajeń, których nabraliśmy, używając pojazdów z silnikami spalinowymi. Przede wszystkim w przypadku dłuższych tras niezbędne jest planowanie – zasięgi elektryków są wciąż na tyle skromne, że przed ruszeniem w podróż warto sprawdzić dostępność ładowarek po drodze. Trasy lepiej nie planować na styk, bo ładowarka, przy której wizytę sobie zaplanujecie, może być zajęta, niesprawna albo po prostu nie będzie chciała „dogadać się” z waszym autem. Warto też – jeśli auto stoi podłączone do ładowarki – zaplanować godzinę odjazdu. Dlaczego? Bo w większości elektryków można wtedy zaprogramować schłodzenie lub podgrzanie wnętrza do oczekiwanej temperatury, a energia niezbędna do pracy klimatyzacji zostanie pobrana z sieci, a nie z akumulatora. W ten sposób zyskacie kilka-kilkanaście procent dodatkowego zasięgu!

Zainstaluj potrzebne aplikacje w smartfonie

Właściciel lub użytkownik auta elektrycznego na co dzień potrzebuje smartfona z kilkoma niezbędnymi aplikacjami. Na początek warto oczywiście zainstalować aplikację dostarczoną przez producenta auta (w nowszych modelach to już norma), która pozwala np. zdalnie sprawdzić status naładowania akumulatora, upewnić się, czy podłączone wcześniej do ładowarki auto nadal się ładuje (żeby uniknąć rozczarowania, że po kilku godzinach wrócimy, a auto wciąż nie będzie gotowe do jazdy), ale też np. zdalnie uruchomić klimatyzację czy ogrzewanie, póki jeszcze auto pobiera prąd z sieci, a nie z akumulatora.

Do tego potrzebne będą dodatkowo aplikacje pomagające w wyszukiwaniu ładowarek i pozwalające sprawdzić, czy w danym momencie są w nich wolne „słupki” (w dużych miastach już teraz do szybkich i niedrogich ładowarek robią się kolejki), np. Plugshare czy Chargemap. Na tym jednak nie koniec – w wielu przypadkach do skorzystania ze stacji ładowania niezbędne jest posiadanie aplikacji (lub karty) wydanej przez jej operatora.

Jakie ładowarki są najlepsze dla twojego samochodu?

A skoro już mamy aplikację do wyszukiwania ładowarek, to czy zawsze warto korzystać z tych najszybszych? Producenci aut chwalą się tym, że nowe modele są zdolne do coraz szybszego ładowania, a operatorzy stacji ładowania ustawiają ładowarki o coraz większej mocy. To dobra wiadomość, bo dzięki temu dalsze podróże samochodami elektrycznymi mogą trwać krócej, nie trzeba planować wielogodzinnych przerw na ładowanie akumulatorów, jak to miało miejsce jeszcze niedawno.

Warto jednak mieć świadomość tego, że takie szybkie ładowanie dużym prądem nie jest dla akumulatorów najzdrowsze, nawet jeśli producenci samochodów wcale o tym nie ostrzegają – w takich warunkach degradacja baterii szybko postępuje! Jeśli auto elektryczne ma służyć długie lata (akumulator to wciąż najdroższy jego element), to warto na co dzień ładować je np. nocami z domowego wallboxa o umiarkowanej mocy, a z najszybszych ładowarek korzystać tylko podczas dalszych podróży. Tak będzie taniej i zdrowiej dla akumulatorów.

Ładowanie z domoweg wallboxa o umiarkowanej mocy oszczędza pieniądze i akumulator auta Foto: Auto Świat
Ładowanie z domoweg wallboxa o umiarkowanej mocy oszczędza pieniądze i akumulator auta

Nie ładuj auta elektrycznego do pełna, jeśli nie jest to konieczne

Największą bolączką większości aut elektrycznych wciąż jest skromny zasięg. My jednak sugerujemy, żeby i tak nie korzystać z pełni możliwości zamontowanego w aucie akumulatora. Eksperci (i producenci aut) zalecają, żeby – w miarę możliwości – ograniczać ładowanie akumulatora do 80 proc. jego pojemności. Dlaczego? Po pierwsze, doładowanie ostatnich 20 proc. trwa z reguły nieproporcjonalnie długo, po drugie, nie jest przesadnie zdrowe dla samej baterii, po trzecie – samochód elektryczny z pełnym akumulatorem zużywa… więcej prądu.

Jak to możliwe? Gdy akumulator jest naładowany do pełna, przestaje działać, lub działa w bardzo ograniczonym stopniu, rekuperacja (czyli odzyskiwanie energii podczas hamowania) – bo nie ma gdzie magazynować odzyskanej energii. To przekłada się na wzrost zużycia prądu. Samochód elektryczny ładujemy do pełna tylko wtedy, kiedy absolutnym priorytetem jest maksymalny zasięg!

Akumulator naładowany w 100 proc. nie zawsze jest potrzebny Foto: Adam Mikuła / Onet
Akumulator naładowany w 100 proc. nie zawsze jest potrzebny