• W tej limuzynie wszystko nastawione jest na wydajność, stąd jej rewelacyjne osiągi i zasięg
  • Pierwsza jazda Lucidem tłumaczy, skąd się bierze pewność siebie szefów amerykańskiego start-upa
  • Firmą zarządzają ludzie, którzy przyszli z Tesli i innych koncernów motoryzacyjnych, finansowanie zapewnia fundusz z Arabii Saudyjskiej
  • Lucid musi się również mierzyć z problemami w dostawach komponentów tak jak inni producenci, dlatego – żeby kupić Aira – trzeba się wpisać na listę oczekujących
  • Pierwsze limuzyny Lucida pojawią się jeszcze w tym roku w Europie

Niedaleko Pescadero, gdzie kończy się Ameryka, a zaczyna Pacyfik, definitywnie żegnamy się z powściągliwością. Holy fuck! – to jedyne, co nam jeszcze przechodzi przez gardło. W pełnym zachwycie. Samochód po prostu nie przestaje przyspieszać. Droga zdaje się coraz węższa, morze po prawej wygląda jak błękitna plama, każdy kolejny zakręt stanowi obietnicę. Rzut oka na prędkościomierz. Lepiej, żeby teraz nie zjawił się policyjny patrol. Jeszcze przed chwilą widzieliśmy na zegarach 70 km/h, krótkie wdepnięcie na pedał przyspieszenia i już mamy dobre 200 km/h. A ile to trwało? Pięć sekund?

Całe życie przemyka nam przed oczami w miarę jak obrazy ze słynnej Highway 1 przesuwają się za oknami samochodu. Całe życie kierowcy i dziennikarza motoryzacyjnego. Setki modeli, niektóre bardzo szybkie, niektóre bardzo piękne, niektóre fascynujące, wiele z nich z napędem elektrycznym. A teraz jeszcze to: Lucid Air Dream Edition Performance. Pięć słów wywołujących totalny zachwyt. Jazda, jakiej dotychczas nie zaznaliśmy.