- Nissan Aryia Nismo jest pierwszym seryjnym elektrycznym pojazdem z legendarnym logo Nismo
- Motorsportowy oddział Nissana mocno zmodyfikował to auto. Nismo to tutaj nie tylko pakiet stylistyczny
- Choć auto nie jest znacznie mocniejsze, niż "cywilny" samochód, na którym bazuje, daje ogromną frajdę z jazdy
- Samochód był użyczony przez importera, a po teście został zwrócony
Nismo powstało w czasach, kiedy Nissan aktywnie uczestniczył w wyścigach Grupy C. Firmę powołano w wyniku połączenia dwóch działów Nissana. Jak czas pokazał kompozycja złożona z Oppama Works, odpowiedzialnej za potrzeby zespołów prywatnych oraz Omori Works sprawdziła się. To właśnie dzięki niej świat ujrzał takie już motoryzacyjne legendy, jak Skyline GT-R Nismo. To tutaj także powstały takie auta jak GT-R Nismo, Nismo 270R, Nismo350Z, czy Nismo 370Z. Z legendy Nismo korzystały także dużo mniej sportowe samochody, takie jak Juke, Micra, a dokładniej japoński Nissan March Nismo, Sentra, a nawet Patrol.
W końcu powstał także pierwszy elektryczny samochód ze znaczkiem Nismo — Ariya Nismo, i to właśnie tym autem miałem okazję nieco pojeździć. I powiem wam jak to jest, i ile Nismo jest w Aryii Nismo.
Ale wróćmy jeszcze na chwilę do samego Nismo. Pierwsze elektryczne Nismo nie oznacza, że ten dział Nissana nie miał wcześniej nic wspólnego z samochodami elektrycznymi. Nic bardziej mylnego. Miał i to sporo. I na dokładkę wcale nie z cywilnymi produkcyjnymi autami, ale z najprawdziwszymi torowymi maszynami, choćby takimi jak Nissan Leaf Nismo RC, i to nie raz.
Zobacz więcej: Nissan Leaf Nismo RC – bolid na prąd
Nissan Ariya Nismo — to nie jest pakiet stylistyczny
Na początek wyjaśnienie. Słowo Nismo będzie się tutaj powtarzać, będzie odmieniane przez wszystkie przypadki. I również ze względu na samo nazewnictwo tego auta, ale przede wszystkim ze względu na filozofię, jaką ze sobą niesie. Na ten samochód nie można patrzeć wyłącznie przez pryzmat mocy. Moc w stosunku do Nissana Aryii z napędem na cztery koła e-4ORCE z akumulatorem 87 kW, na którym oparto wersję Nismo, zwiększono "tylko" o 129 KM. Najmocniejsza "cywilna" Ariya ma 306 KM, a Nismo 435. Mało? Fakt, patrząc na to, jak absurdalnie wysokimi mocami dysponują inne mocne elektryki, można powiedzieć, że mało i można kręcić nosem, że Nismo mogło dać kierowcy więcej mocy. Pewnie i mogło, tyle że nie o moc chodziło. Bo choć Nismo ma mocne związki z motorsportem, to każdy, kto się tym interesuje, dobrze wie, że moc to nie wszystko.
Nismo ma nieco inną strategię i inną — nazwijmy to po imieniu — filozofię, według której tworzy swoje samochody. Tu nie chodzi o samą moc, szybkość i przyspieszenie ze startu zatrzymanego do "setki". Nismo woli, aby jego auta były kompletne i harmonijne. Aby moc nie przytłaczała, dla samych "cyferek", ale aby można ją było wykorzystać — i to wykorzystać w realnych warunkach, na normalnej drodze, a nie tylko na torze. Auto ma być użyteczne i przede wszystkim skupione na kierowcy i jego odczuciach z jazdy. Jeśli więc będziemy patrzeć na to auto, tak jak na literę M w przypadku BMW, czy na nazwę Audi Sport, to się zawiedziemy. Nie o liczby tu chodzi, choć Nismo ma ten sam "vibe".
Nissan Ariya Nismo powstał na tej samej platformie, na której bazuje najmocniejsza "cywilna" Ariya. Jest tutaj ten sam akumulator o pojemności 87 kWh i ten sam napęd na cztery koła e-4ORCE. Inżynierowie Nismo nie sięgnęli na półki magazynu po nowy mocniejszy silnik ani po większy akumulator. Zamiast tego zrobili to, co umieją najlepiej — dostroili wszystko, aby było jeszcze bardziej harmonijne, dawało jeszcze większe czucie i przyjemność z jazdy. W silnikach elektrycznych zmieniono sposób oddawania mocy, której też trochę przybyło. W sumie niewiele, bo doszło dodatkowo "tylko" 129 KM, ale widocznie uznano, że tyle wystarczy. Nie zmienił się nawet maksymalny moment obrotowy. To nadal 600 Nm. Za to zmieniono, a raczej dostrojono układ napędowy e-4ORCE, by "pomagał" w skręcaniu, utrzymywaniu przyczepności w łuku i dostarczaniu odpowiedniej dawki mocy na wyjściu z zakrętu. Auto oczywiście dostało także nowy tryb jazdy — oznaczony, a jakżeby inaczej — jako Nismo, w którym to właśnie można najlepiej poczuć wszystkie zmiany, jakie wprowadzono w tym aucie, i w którym jako wisienkę na torcie dostajemy jeszcze dźwiękowy efekt podkreślający sportowy tryb jazdy.
Nismo "maczało też palce" w zawieszeniu. Ta wersja Aryii ma zmienione stabilizatory, o 3 proc. sztywniejsze zawieszenie z przodu, o 10 proc. z tyłu i inne amortyzatory. Ponadto układ kierowniczy (elektryczny) pracuje lżej, ale ma lepsze czucie.
Na zmianach mechanicznych się nie skończyło. Może tego nie widać, ale Nismo poważnie popracowało nad aerodynamiką tego auta. Z przodu auto zyskało np. spojler pod zderzakiem uzbrojony w małe boczne lotki, kierunkujące przepływ powietrza, wloty w zderzaku. Z tyłu zaś mamy spojler dachowy kierunkujący powietrze na tylną szybę i następnie do spoilera na klapie bagażnika oraz dyfuzor, który jest nie tylko elementem stylistycznym, nadającym autu bardziej sportowego wyglądu. Inne — także bardziej aerodynamiczne są także nakładki progów.
Wszystkie te niby drobne zmiany nie są oczywiście przeznaczone na tor, bo to w końcu "rodzinny" SUV, ale poskutkowały aż 40 proc. redukcją sił znoszących podczas jazdy z dużymi prędkościami. Przy tym nie zwiększono docisku aerodynamicznego, jakkolwiek dziwnie nie zabrzmiałoby to w odniesieniu do elektrycznego SUV, czy też crossovera. Ale auto według Nismo ma być przede wszystkim przewidywalne.
Nissan Ariya Nismo — Nismo było tu bardzo subtelne
Ariya Nismo podczas jazdy robi niecodzienne wrażenie. Prowadzi się bardzo pewnie, ale nie jest "zabetonowana". Co więcej — choć do "łódki bujającej się na falach" jest jej bardzo daleko, to jest bardzo komfortowa, i to mimo sportowego precyzyjnego prowadzenia. W dodatku tę precyzję udało się osiągnąć bez żadnego "zrzucania kilogramów". Ariya Nismo waży 2277 kg. I tej masy prawie nie czuć, a w zakrętach jest bardzo stabilna. Można? Można. Aż szkoda, że nie było okazji pojeździć tym autem po krętych górskich drogach, bo coś czuję, że w takich warunkach czułoby się jak ryba w wodzie.
Ale najbardziej interesujące jest to, jak Nismo nabiera prędkości. Jeśli wyobrażacie sobie, że podobnie, jak inne mocne elektryki, dosłownie wbija w fotel absurdalnym przyspieszeniem, to nie. Odczucia są zupełnie inne. Po wciśnięciu pedału przyspieszenia odnosi się wrażenie, że auto wcale nie jest takie szybkie, ani takie mocne. Do chwili, kiedy spojrzy się na prędkościomierz. Ono jest szybkie, ale przyspiesza w tak nienachalny sposób, że można się poważnie zaskoczyć, ile pędzimy. Jeszcze lepiej robi się podczas szybkiej jazdy po np. ekspresówce. Muśnięcie pedału przyspieszenia oznacza błyskawiczne nabranie prędkości. W ten sam bardzo dyskretny sposób. Tutaj oprę się na wartościach, które sprawdziliśmy przy okazji pierwszej jazdy tym samochodem — Jeździłem nowym Nissanem Nismo. To... elektryczny SUV. Są we mnie dwa wilki. Jeden warczy. Od 80 km na godz. do 120 km na godz. Ariya Nismo przyspiesza w 2,4 sekundy. To szybciej niż... GT-R. Nie trzeba zatem chyba już mówić, że wyprzedzanie w trasie tym autem to sama przyjemność.
Na dokładkę, taka frajda z jazdy wcale nie jest okupiona jakimś astronomicznie wysokim zużyciem energii. Owszem, jeśli cały czas będziemy wykorzystywać możliwości Aryii Nismo, to zasięg szybko stopnieje. Za to, przy całkowicie "cywilnej" jeździe bez problemu da się uzyskać zużycie na poziomie 17-18 kWh na 100 km, i to bez oszczędzania energii na klimatyzacji, czy słuchaniu muzyki podczas jazdy. Przeciętnie było to zaś 22,5 kWh na 100 km, prawie dokładnie tyle, ile mówią oficjalne dane techniczne, czy biorąc pod uwagę sporadyczne mocniejsze naciskanie pedału przyspieszenia — całkiem nieźle.
Nissan Ariya Nismo — Nismo było też w środku
Przy tym wszystkim, o czym można przeczytać wyżej, cały czas warto pamiętać, że to nie jest torowa maszyna. To nie jest nawet sportowe auto — w klasycznym rozumieniu tego znaczenia. To nie niewielkie coupe, ale duży, wygodny i przestronny SUV. I mimo tego wszystkiego — jednak sportowy, co brzmi jak sprzeczność, ale nią nie jest.
I tę sportową atmosferę czuć we wnętrzu. Deskę rozdzielczą "ubrano" w miłą w dotyku "alcantarę", wszędzie są czerwone przeszycia, a na szczycie kierownicy — czerwony znacznik określający jej środkową pozycję. Takie same zabiegi objęły całą tapicerkę, włącznie z dobrze trzymającymi, ale bardzo wygodnymi fotelami. Wszędzie mamy ten sam sportowy sznyt. Nawet drewnopodobna dolna część deski, mimo że jest właśnie "niby drewniana", to ma ten sportowy "vibe" i — paradoksalnie — bardzo tu pasuje. Zresztą wystarczy spojrzeć na zdjęcia. Tutaj naprawdę jest, na czym oko zawiesić. Jedno, do czego mógłbym się przyczepić, to to, że kierownica ma dwa ramiona. Tu aż się prosi o wersję trójramienną dla podkreślenia klimatu. I wcale nie obraziłbym się, gdyby niestandardowy byłby też kluczyk. Tutaj też prosi się o choćby drobny sportowy akcent. Np. czerwony element, czy logo Nismo. Byłoby naprawdę miło.
Nissan Ariya Nismo — wyposażenie i cena
Nissana Aryię Nismo można mieć tylko w jednej wersji wyposażenia. W maksymalnie wyposażonej. Jest tu wszystko, co można mieć w Aryii — siedem poduszek powietrznych, dwustrefowa klimatyzacja, system ProPILOT Assist, oświetlenie LED, bezprzewodowy CarPlay (ale Android Auto jest już niestety przewodowy), kamery 360 st., audio Bose z 10 głośnikami (które, nawiasem mówiąc, świetnie gra), podgrzewane fotele, kierownicę i przednią szybę, a nawet jonizator powietrza. Cena też jest tylko jedna — 289 900 zł, a wybierać można (i bardzo dobrze) tylko spośród kolorów karoserii. A te są cztery. Wszystkie świetnie pasują do charakteru tego samochodu — od białego, przez dwa warianty szarości do perłowej czerni.
Nie mogę się oprzeć wrażeniu, że z punktu widzenia kierowcy — bo są mocniejsze elektryki, elektryki z większym zasięgiem, elektryki, które ładują się szybciej — to jeden z najbardziej spójnych samochodów z napędem elektrycznym, jaki można aktualnie mieć. Na pewno jednak za jego kierownicą kierowca, który lubi prowadzić auto, będzie mieć uśmiech na twarzy.
Nissan Ariya Nismo — dane techniczne
Silnik | elektryczny | |
Moc | 435 KM | |
Moment obrotowy | 300+300 Nm | |
Napęd | Na cztery koła e-4ORCE | |
Masa | 2277 kg | |
Pojemność akumulatora | 87 kWh (użyteczna) - 91 kWh (nominalna) | |
Przyspieszenie 0-100 km/h | 5 s | |
Prędkość maksymalna | 200 km/h | |
Zużycie energii wg WLTP - cykl mieszany | 219 Wh/km | |
Zasięg wg WLTP - cykl mieszany | 420 km | |
Maksymalna moc ładowania DC | 130 kW | |
Czas ładowania ładowarką pokładową 22 kW (od 10 proc. do 100 proc.) | ok. 5 godz. | |
Czas ładowania przewodem EVSE z gniazda domowego (od 10 proc. do 100 proc.) | ok. 36 godz. | |
Czas ładowania szybką ładowarką (moc powyżej 130 kW, od 20 proc. do 80 proc.) | ok. 30 min | |
Długość | 4655 mm | |
Szerokość | 1850 mm | |
Wysokość | 1660 mm | |
Rozstaw osi | 2775 mm | |
Rozmiar opon | 255/45/ R20 96U |