O tym, że samochody elektryczne coraz silniej rozpychają się na rynku, wiemy nie od dziś. Spowszedniały również rowery i hulajnogi elektryczne. Ale napęd elektryczny dotarł także do świata motocykli i motorowerów i jak pokazał test skutera Horwin EK1, tutaj rzeczywiście ma sens.
Elektryczny skuter Horwin EK1 — pierwsze wrażenie
Jednoślady Horwin, jak można się domyśleć, wywodzą się z Chin, ale trudno im zarzucić jakieś istotne braki, co potwierdza model EK1. Za sprawą swoich obłych kształtów części osób model ten przypomina Vespę, innym popularny niegdyś w Polsce skuter Osa. Ale niezależnie od skojarzeń EK1, szczególnie w testowanej pomarańczowej wersji kolorystycznej, bez dwóch zdań zwraca na siebie uwagę. Na zainteresowanie możemy liczyć również po zmroku, a to za sprawą ciekawie zaprojektowanego i dobrze spełniającego swoje zadanie oświetlenia LED-owego z przodu i z tyłu, a także listew LED-owych znajdujących się na bocznych panelach.
Nowoczesność znajdziemy również na panelu centralnym, pełniącym funkcję zestawu wskaźników. Na cyfrowym wyświetlaczu znajdziemy m.in. informacje takie jak: prędkość jazdy, poziom energii pozostałej w akumulatorze, licznik przebytych kilometrów i tryb pracy (dostępne są trzy i wybór jednego z nich decyduje o uzyskiwanej maksymalnej prędkości).
Elektryczny skuter Horwin EK1 w praktyce
Sama jazda jest banalnie prosta. Po przekręceniu kluczyka w stacyjce wystarczy nacisnąć przycisk oznaczony jako R/P i odkręcić do siebie prawą manetkę. EK1 reaguje niemal natychmiast i płynnie, a przede wszystkim całkowicie bezszelestnie zaczyna się rozpędzać.
I tu dwie niespodzianki. Jak można sądzić, Horwin EK1 z silnikiem o mocy 2 kW nie zapewni nam przyspieszenia takiego, jak większe jednoślady. Ale w ruchu miejskim przy starcie ze świateł okazuje się dynamiczniejszy niż większość aut. Druga niespodzianka to wspomniana cisza. Nawet jadąc z prędkością ponad 40 km/h jest tak cicho, że można usłyszeć szmer wydawany przez uschnięty liść przesuwający się po asfalcie — i to mimo założonego na głowę kasku.
Testowany jednoślad zaskakuje jeszcze innymi ciekawostkami. No bo kto spodziewałby się w elektrycznym odpowiedniku "pięćdziesiątki" tempomatu, nawet jeżeli ten nie jest aptekarsko dokładny. Kolejnym nietypowym rozwiązaniem jest... bieg wsteczny. Wbrew pozorom to użyteczny gadżet, bo znacząco ułatwia wjazd do garażu tyłem, np. gdy trzeba jeszcze pokonać podjazd. Ciekawostką jest również gniazdo USB znajdujące się w niewielkim schowku w przedniej obudowie skutera.
Elektryczny skuter Horwin EK1 — czy to najtańszy środek transportu?
Ale największym atutem Horwina EK1 są niskie koszty użytkowania. W Warszawie u jednego z dostawców prądu cena kilowatogodziny obecnie wynosi ok. 70 groszy (przy obecnie obniżonej do 5 proc. stawce VAT). To oznacza, że przy zużyciu energii wynoszącym w testowanym skuterze ok. 2,9 kWh koszt przejechania 100 km wiąże się z wydatkiem niecałych 2 zł. Tak tanio już dawno nie podróżowałem.
Sam zakup wiąże się z wydatkiem od 13 900 zł (akumulator 1,87 kWh i ładowarka 5 A), przez 14 900 zł w modelu z baterią 2,6 kWh (ta zastępuje stosowaną jeszcze do niedawna baterię 2,9 kWh, zapewniając ten sam zasięg) i dołączoną ładowarką 8 A, a na cenie 19 900 zł kończąc (dwie baterie 2,6 kWh). Z jednej strony ceny są wyższe niż w przypadku spalinowych "pięćdziesiątek" markowych producentów, ale biorąc pod uwagę fakt, że mówimy o droższym zazwyczaj modelu elektrycznym i tak dość konkurencyjne.
Warto wspomnieć, że baterie w EK1 można z łatwością wyjąć. Dzięki temu z jednośladu mogą korzystać np. osoby mieszkające w blokach. Chcąc naładować akumulator, wystarczy zabrać go ze sobą do domu i podłączyć do dostarczanej wraz ze skuterem przenośnej ładowarki. Tę wpinamy do zwykłego gniazdka 220 V. A jeśli zdecydujemy się na wersję z dwoma akumulatorami, możemy wybrać się w podróż z jednym z nich, ładując w tym czasie drugi, lub po prostu zapewnić sobie większy zasięg.
Elektryczny skuter Horwin EK1 — nie dla każdego i z pewnymi niedociągnięciami
Czy to oznacza, że testowany model nie ma wad? Aż tak dobrze to nie jest. Ograniczeniem w możliwości korzystania ze skutera jest chociażby jego konstrukcja. O ile EK1 nie wydaje się przesadnie duży (dł. 1900/szer. 690/wys. 1130 mm), a i siedzenie poprowadzone jest dość nisko (780 mm), to z racji szerokiego podestu, na którym kierowca opiera stopy, zniechęca do siebie już osoby o wzroście 160 cm oraz niższe.
Kolejnym minusem są mało skuteczne hamulce. Winę za ten stan rzeczy mają ponosić kiepskiej jakości klocki hamulcowe i rozwiązaniem ma być ich wymiana, ale przy jednośladzie za minimum 14 tys. zł (nieważne, że elektrycznym) można oczekiwać czegoś więcej. Wymagający klienci mogą również zarzucić Horwinowi zastosowanie takich, a nie innych tworzyw sztucznych. Te, chociaż nie są kiepskie, to jednak w porównaniu z produktami uznanych marek okazują się mniej atrakcyjne.