Od 1 stycznia 2006 r. wszyscy sprowadzający z zagranicy samochody muszą uiścić 500-złotową opłatę auto. Opłatę wnosi ten kto wwiózł samochód do kraju po tym terminie, nie zaś ten, kto go rejestruje. Dowód wpłaty trzeba dołączyć do wniosku o rejestrację pojazdu.

Taka forma opłaty dotyczy:

  • samochodów osobowych przeznaczonych do przewozu nie więcej niż 9 osób łącznie z kierowcą,
  • ciężarówek o dopuszczalnej masie całkowitej nieprzekraczającej 3,5 tony,
  • pojazdów trójkołowych, z wyjątkiem motocykli.

Opłaty w wysokości 500 zł od każdego pojazdu wnosi się na odrębny rachunek bankowy Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej, który został utworzony w Banku Gospodarstwa Krajowego

W ciągu ostatnich lat na koncie funduszu uzbierała się całkiem spora suma pieniędzy pochodząca z prywatnego importu samochodów do Polski, który w ostatnich latach ogromnie przybrał na sile.

Państwo umiejętnie wykorzystuje sytuację obkładając każdy sprowadzony samochód dużymi opłatami. Biorąc pod uwagę, że Polska motoryzacja nie istnieje jako taka( w Polsce nie produkuje się seryjnie żadnego polskiego samochodu) to dochód jest stały i pewny. Kolejne niesamowite pomysły naszych polityków mówiące o wprowadzeniu podatku ekologicznego (zamiast akcyzy) to cios we wszystkich, którzy już dali nieźle państwu zarobić. To ciekawy sposób na dbanie o obywateli no ale…

Tym bardziej nowy pomysł rządu irytuje gdy sięgniemy do informacji, do których dotarła Rzeczpospolita.

Otóż pieniądze pochodzące z opłaty recyklingowej w kwocie 1,2 mld złotych, które uzbierały się do tej pory zamiast być zainwestowane w branżę np. na dopłaty dla kierowców chętnych do zmiany samochodów na nowe tak jak w wielu krajach europejskich, pieniądze przeznaczone zostały na… kanalizację w kilku polskich gminach.

Wszystko przez to że oszołomieni urzędnicy z tak ogromną kwotą na koncie nie potrafili wydumać na co przeznaczyć zebrane pieniądze. Czy tak samo będzie z nowym ekopodatkiem? Jeśli pieniądze z niego łatać będą kolejne dziury w budżecie a nie pomagać branży to może lepiej nie irytować już biednych polskich kierowców, którzy i tak mają już dosyć rzeczywistości w której przyszło im żyć.