Zyski? To pojęcie jest dla fanów Volvo pewnie tak samo interesujące, jak opakowanie chrupkiego pieczywa Wasa. Większość miłośników old- i youngtimerów z Göteborga chce nimi przede wszystkim jeździć, a w drugiej kolejności – dłubać. Oczywiście, nie ma powodu, żeby ładnie utrzymane auta nie drożały, ale w przypadku klasycznych Volvo nie to powinno być źródłem zainteresowania.
Według ekspertów Classic-Data najwięcej oferowanych na rynku pojazdów odpowiada niemieckiej ocenie 3 – samochody, które optycznie i technicznie są w porządku, ale nie oznacza to, że nie mają usterek, braków czy wad. Dzieje się tak dlatego, że auta te najczęściej nadal jeżdżą na co dzień.
Dotyczy to najpopularniejszej serii 240 kombi (czyli 245), która nadal w wielu przypadkach służy jako pierwszy pojazd w rodzinie. Kosztowny remont nie opłaca się ze względu na wciąż niską wartość samochodu. Wysokie przebiegi i wynikające z nich zużycie są w tym aucie na porządku dziennym. Fani modelu szukają przede wszystkim późniejszych egzemplarzy – Volvo 240, którego technika pochodzi z lat 70., było produkowane do 1993 roku.
Jak w większości klasyków Volvo z tylnym napędem, zaopatrzenie w części jest dobre, ale są one wręcz piekielnie drogie, a ze względu na niedużą, w porównaniu np. z Mercedesem, popularność marki w Polsce nie ma szans na elementy używane. Podobna sytuacja panuje w przypadku „ostatnich prawdziwych kanciaków”, czyli serii 740 i 760. Przednionapędowe Volvo 850 jeszcze do niedawna nie mogło się przebić na youngtimerowej scenie, ale ostatnio się to zmienia, szczególnie jeśli chodzi o mocne, sportowe modele R.
Opracowane przez holenderskiego DAF-a modele 340/360 (od 1976 r.), podobnie jak typoszereg 400, są już zauważane, ale nadal dużo nie kosztują. Ortodoksi nie uważają jednak produkowanych w Holandii aut za prawdziwe Volvo – no, może z wyjątkiem 480 Turbo, które jest coraz cenniejsze.
Podczas kryzysu finansowego fani klasyków stracili chęć do zakupów, stąd
widoczny wyraźny dołek cenowy. Od 2012 roku sytuacja zaczęła się jednak poprawiać i ceny szybko przekroczyły poziom z 2009 roku. Mimo to zarówno wcześniej, jak i teraz Amazon (1956-70) to duża przyjemność za relatywnie małe pieniądze. Jeśli kogoś zadowala auto w stanie 3, to powinien znaleźć egzemplarz za trochę ponad 8000 euro.
Jedyne, co seria 440 ma okrągłe, to koła i kierownica. Czyli jednak typowe Volvo? Scena youngtimerowa nie uznaje tego produkowanego w latach 1988-96 samochodu za prawdziwe Volvo. Jeżdżące samochody można kupić za kilkaset euro, ale szanse na status klasyka nie są (na razie!) duże.
Zaprezentowany w 1956 roku dwumiejscowiec miał być szwedzkim odpowiednikiem Corvette. Zakładano nawet podbicie rynku USA, ale poszycia z tworzywa sztucznego pękały, a nadwozie nie było wystarczająco sztywne. Zbudowano tylko 68 egzemplarzy. W topowym stanie auto może mieć 6-cyfrową cenę.
Wyprodukowana 440 tys. razy druga generacja garbatego Volvo już 15 lat temu miała swoje miejsce na oldtimerowej scenie. Nostalgiczny wygląd, niezawodna technika i przyzwoite zaopatrzenie w części sprawiały, że Garbus był bardzo lubiany, ale duża liczba aut ogranicza wzrost wartości. W ostatnich latach PV544 nie drożało. Tylko superegzemplarze przekraczają 15 000 euro.
„Trumna Śpiącej Królewny” nie przeżyła w ostatnich latach dużego wzrostu wartości (znacząco poniżej średniej rynkowej). Powód: mimo niewielkiej liczby wyprodukowanych aut (8077) podaż jest duża. Nawet za auta zachowane w dobrym stanie rzadko kiedy sprzedający żądają ponad 25 000 euro. Znacznie częstsze (40 tys. sztuk) coupé P1800 jest na prawie tym.
Łatwiej chyba znaleźć igłę w stogu siana niż ładne Volvo 360. Dlaczego je więc pokazujemy? To proste: bo szukanie w tym wypadku się opłaca! Opracowana przez DAF technika (tylna oś De-Diona, układ transaxle) daje naprawdę dużą radość z jazdy. Do tego silniki Volvo serii B200 (w najsłabszym 340: motor Renault) – to lepsze auto niż opinia o nim. Stąd ostatnia zwyżka cen.
Na youngtimerowych „spotach” pojawiają się coraz częściej, ale całkiem sporo tych aut nadal pracuje na co dzień. I nic dziwnego: technika jest naprawdę niezawodna i wytrzymała, trochę gorzej z korozją. Niestety, większość ofert „240-ki” kombi to mocno zużyte samochody z dużymi przebiegami, nierzadko służące np. ekipom remontowym. Za bardzo ładne egzemplarze trzeba dać ponad 10 000 euro.