Amerykańskie krążowniki szos wyglądają na naszych ulicach na nieco nieporadne. Zawracanie – z racji ich długości – bywa utrudnione. Parkowanie pod marketem to udręka. I jeszczebez przerwy pytania: panie, a ile to pali? Jednak właściciel klasycznego Lincolna Town Cara, pochodzącego z 1993 roku, to twardy facet i drobiazgami się nie przejmuje. A poza tym wszystko, co amerykańskie, jest większe, dłuższe, no i lepsze.
Po uruchomieniu silnika dobiega do uszu miarowy bulgot widlastej ósemki. Jak przystało na amerykańską limuzynę, wcale nie jest to wysilony silnik. Nie jest też – jak na amerykańskie standardy – szczególnie duży. Przy pojemności 4,6 l rozwija zaledwie 193 KM. To jednak wystarczy. Takim krążownikiem wcale nie chce się ostro jechać. W trasie najprzyjemniej podróżuje się z prędkością 90-100 km/h.
Samochód wręcz płynie nad drogą, wyjątkowo miękkie zawieszenie tłumi nawet największe nierówności, jednak biada temu, kto spróbuje dynamicznej jazdy po zakrętach. Nadwozie przechyla się tak mocno, iż ma się wrażenie, że za chwilę lusterka dotkną asfaltu. By nie spaść z kanapy, trzeba mocno trzymać się kierownicy.
Wnętrze Town Cara także jest w 100 procentach amerykańskie. W obu rzędach siedzi się na miękkich kanapach. Co ciekawe, z przodu też mogą, a właściwiemogłyby, podróżować trzy osoby. Wszystko zależy od daty pierwszej rejestracji w Polsce: auta rejestrowane dziś musiałyby mieć z przodu zagłówki dla każdego pasażera.
Stylistyka kierownicy, umieszczenie dźwigni skrzyni biegów przy kierownicy, materiały wykończeniowe oraz bogate wyposażenie – wszystko to ani przez chwilę nie pozwala zapomnieć, że mamy do czynienia z pojazdem zza oceanu. No i ta przestronność! Europejscy producenci przechwalają się, gdy w ich autach z tyłu można założyć nogę na nogę. Tutaj to norma. Tak naprawdę dałoby się jeszcze zmieścić jakąś ławkę pomiędzy rzędami siedzeń. Nie można też zapominać o bagażniku. Z pojemnością 623 litrów ten sedan wręcz kpi sobie z europejskich kombi.
Kupując auto, warto zwrócić uwagę na wtryskiwacze, zdarzają się usterki silników krokowych, psują się sterowniki tylnego, pneumatycznego zawieszenia,a jego poduszki z racji wieku auta bywają zużyte. Można je zastąpić sprężynami (są gotowe zestawy), ale nie warto tego robić, bo wówczas auto ekstremalnie źle się prowadzi.
Korozja nie jest dużym problemem, ale trzeba zwrócić na nią uwagę. Koniecznie trzeba uważać, szukając przedłużonej, 9-metrowej wersji. Te auta budowane były przez zewnętrzne firmy. W nich korozja pojawia się na ramie w miejscu łączeń z elementem zwiększającym długość auta, psuje się też klimatyzacja i „elektryka”.
Wielu kierowców nie decyduje się na kupno amerykańskiego youngtimera z racji wysokiego spalania. Słusznie! Town Car nie jest ekonomicznym pojazdem, ale spalanie w mieście można utrzymać w granicach 14-16 l/100 km. Jeśli auto służy do okazjonalnych przejażdżek, nie jest to przerażająca wartość. Z częściami zamiennymi problemu nie ma.
W Polsce jest wiele firm, które zajmują się sprowadzaniem podzespołów z Ameryki i można je zamówić. Lepiej jednak poszukać ich u sprzedawców w Ameryce, bo nawet po doliczeniu kosztów przesyłki części potrafią być o połowę tańsze, a ich transport trwa maksymalnie 7 dni. Auto też najlepiej sprowadzić z USA. Te oferowanewPolsce przeważnie są w bardzo złym stanie. Z kolei w Niemczech są strasznie drogie (tekst Tomasz Kamiński).
Dane techniczne: silnik benzynowy, czterosuwowy V8. Poj. 4601 ccm. Moc 193 KM/4200 obr./min. Maksymalny moment obrotowy 353 Nm/3200 obr./min. Hamulce tarczowe. Napęd na tylne koła. Skrzynia aut. 4b z nadbiegiem. Wymiary (dł./szer./wys.) 5560/1953/1440 mm, rozstaw osi 2980 mm. Masa własna 1855 kg. 0-100 km/h w 10,5 s, prędkość maksymalna 165 km/h. Średnie spalanie 11,5 l/100 km.
ZOBACZ WIĘCEJ
Deska rozdzielcza - stylistyka typowa dla samochodów amerykańskich z lat 90. XX wieku
Z tyłu wygodnie mogą podróżować nawet koszykarze NBA