Ralf Grumbulski to typ, po którym można się spodziewać, że jeździ męskim samochodem. Ma 2 metry wzrostu, bicepsy jak Popeye i barki w formacie szafy. Przy nim jego C4 wygląda filigranowo i jak zabawka. Little Red Corvette?
O tej ikonie z lat 80. nie powinno się mówić zdrobniale. Ma piekielnie sztywne zawieszenie, sztywny układ kierowniczy i brzmienie, które zniewala nawet motoryzacyjnych ignorantów. Pochodzi z Bowling Green w stanie Kentucky w USA, a tam mężczyźni nie mogą być fujarami, nawet kobiety wydają się twardzielkami. Po odpaleniu V8 wpada w miły bulgot, tak jakby chciało powiedzieć: no chodź, masz odwagę na ostrą jazdę ze mną? Dasz mi radę?
To jest jak z kobietą, o której wiesz, że ci złamie serce, ale i tak się w to angażujesz, pozwalasz sobą manipulować, a ona stosuje najprostsze, podprogowe sztuczki. Dajemy się uwieść i wsiadamy za kierownicę.
Corvette C4 niektórym „się kojarzy”. To auto pojawiało się także w Polsce w latach 90., zwykle za kierownicą siedzieli goście jak z innego świata, a często – półświatka. W kultowym filmie „Młode wilki” grany przez Pawła Deląga „Biedrona” takim jeździł. W tamtych czasach to był totalny odlot. Auto wystąpiło też w niezliczonych amerykańskich filmach, a miłośnicy „Drużyny A” zapewne pamiętają „Buźkę”, który podrywał dziewczyny na swoją białą targę z czerwonym pasem na boku.
Mimo tak wielu zacnych ról Corvette C4 nie należy do drogich aut, ale niestety, do dziś też nie zachowało się zbyt dużo takich pojazdów w sensownym stanie. W dobrej kondycji można ją kupić za niespełna 10 000 euro, czyli mniej więcej za 1/3 tego, co kosztują Porsche 911 z tego okresu. Nie bez powodu porównujemy ją z kultowym Porsche, bowiem C4 było tak naprawdę pierwszą Corvette, która mogła się równać z europejską konkurencją.
Corvette C4 stoi w rozkroku między techniką przyszłości a osiągnięciami... średniowiecza. Przy przedniej i tylnej osi montowano poprzeczne resory piórowe, smarowniczki wymagały regularnego smarowania. Także sam silnik V8, odlany z żeliwa i wyposażony w pojedynczy wałek rozrządu, stanowi niemal dzieło antycznego kunsztu inżynieryjnego. Jednak pod karoserią z tworzyw znalazło się też mnóstwo elektronicznych modułów sterujących, a nafaszerowany wyświetlaczami i LED-ami kokpit pozwala się poczuć niemal jak pilot myśliwca.
Twórcy faktycznie inspirowali się samolotami bojowymi i speedboatami, ale też i Porsche 928, tyle że przeciętna dynamika sprowadza kierowcę szybko na ziemię. Czterostopniowy „automat” skutecznie tłumi zapędy do szybkiej jazdy, choć auto potrafi żwawo ruszyć z miejsca. Trzeba naprawdę trochę cierpliwości, żeby silnik wszedł na obroty i można było poczuć moc 243 KM. A przecież to auto nie pochodzi z epoki, w której kryzys paliwowy kastrował nawet najbardziej rasowych sportowców. Wrażenia z jazdy dominuje moment obrotowy.
Sztywne zawieszenie stara się na nierównościach na siłę udowodnić kierowcy, że jednak siedzi w typowo sportowym aucie. Tuptająca, lubiąca chodzić własnymi drogami tylna oś budzi skojarzenia z poprzednikiem, ale gdy droga staje się bardziej kręta, a taśma prędkościomierza przekracza trzecią ćwiartkę, C4 otwiera nostalgikom Corvette drzwi do dotychczas nieznanej dynamiki jazdy.
Po raz pierwszy Corvette nie tylko była szybka na prostej lub na długiej krzywej w serii wyścigów NASCAR, lecz potrafiła też ciskać po zakrętach niczym Porsche – na co w jej ojczyźnie reagowano z wielką euforią, zmieszaną z niedowierzaniem. Wówczas najszybsze auto w Ameryce znosiło przeciążenia boczne rzędu 0,9 g, przez co górowało nad europejską konkurencją. Nawet niemieccy testujący dla prasy musieli przyznać, że Corvette C4 zmieniła się nie do poznania.
Corvette C4 ciągnęło za sobą także wiele swoich starych wad: skandalicznie niską jakość wykonania, zerowe dążenie do perfekcji czy też dramatycznie wysokie zużycie paliwa, gdy ktoś lubił „depnąć”. O ile z oferowaną od 1990 roku 6-biegową skrzynią manualną można bez problemu osiągać podczas cruisingu wyniki spalania z dziesiątką przed przecinkiem, o tyle podczas ostrzejszej jazdy bez problemu przechodzi ponaddwukrotnie więcej paliwa przez Tuned Port Injection. Co na to właściciel naszego testowego wozu Ralf Grumbulski? Tylko wzrusza ramionami. Podobnie Corvette C4 zdaje się mówić: Jeżeli wydaję ci się za mocna, pewnie ty jesteś za słaby.
Chevrolet Corvette C4 - plusy i minusy
Z technicznego punktu widzenia C4 błądzi między motoryzacyjnym średniowieczem a przyszłością. Właściciele muszą z jednej strony troszczyć się o smarowniczki, a z drugiej – mają do czynienia ze skomplikowaną elektroniką. Usterki mogą dużo kosztować, szczególnie jeśli dotyczą urządzeń sterujących, elementów układu wtryskowego albo cyfrowych wyświetlaczy w kokpicie.
Koszty napraw zwiększa też słaba dostępność niektórych elementów. Na przykład zwykła wymiana świec w silniku z aluminiową głowicą (stosowana od 1986 r.) kosztuje ok. 250 euro. Także wtryskiwacze i filtr paliwa są trudno dostępne.
Sam silnik V8 jest bardzo trwały, aczkolwiek lubi podtapiać przewody zapłonowe i nie cierpi długiej jazdy na wysokich obrotach. Automatyczna skrzynia potrafi długo służyć, pod warunkiem że odpowiednio się ją obsługuje. Karoseria jest z plastiku, dlatego rdza atakuje stalową ramę.
Chevrolet Corvette C4 - cześci zamienne
Polski sklep Corvette.pl ma bogatą ofertę części, alternatywnie zostają niemieckie Renzuscars.de oraz Usspeed.de. Jeżeli czegoś nie będą mogli dostarczyć, wówczas trzeba się posiłkować u źródła, czyli w USA. Polecamy sklepy www.rockauto.com i www.mamotorworks.com.
W jakości i cenie panuje ogromny rozrzut. Zbyt tanie oferty radzimy omijać szerokim łukiem. Należy też pamiętać, że do cen (komplet tarcz hamulcowych i klocków za 250 dolarów, zestaw amortyzatorów za 150 dolarów) trzeba doliczyć cło i koszty wysyłki.
Chevrolet Corvette C4 - sytuacja rynkowa
W europejskich portalach ogłoszeniowych można znaleźć naprawdę sporą ofertę aut. Ceny kuszą – zaczynają się już od mniej niż 10 000 euro. Ale uwaga: nie wszystko złoto, co się świeci. Wiele aut cierpi na chroniczne opóźnienia serwisu albo było poddane różnym przeróbkom. Zmęczone egzemplarze do odbudowy należy omijać szerokim łukiem, bo ich remont nie będzie opłacalny.
Chevrolet Corvette C4 - nasza opinia
Najlepiej zdecydować się na nietuningowane auto w oryginalnym stanie – takie ma największe szanse na to, żeby w przyszłości zyskać na wartości, nie będzie też trudności z odsprzedażą. Zwróćcie także uwagę na dokumentację ewentualnych napraw i historię serwisową.
Warto poszukać Corvette C4 z manualną skrzynią biegów, która występowała od roku modelowego 1989. Z punktu widzenia osiągów najciekawsza wydaje się oferowana od 1992 r. wersja z 300-konnym silnikiem LT1.
Tak śpiewał Prince, choć miał na myśli kobietę. Czwarta generacja amerykańskiej ikony sportu stanowiła ogromny skok do przodu. Nareszcie mogła rywalizować z konkurencją z Europy.
Ralf Grumbulski to typ, po którym można się spodziewać, że jeździ męskim samochodem. Ma 2 metry wzrostu, bicepsy jak Popeye i barki w formacie szafy. Przy nim jego C4 wygląda filigranowo i jak zabawka. Little Red Corvette?
O tej ikonie z lat 80. nie powinno się mówić zdrobniale. Ma piekielnie sztywne zawieszenie, sztywny układ kierowniczy i brzmienie, które zniewala nawet motoryzacyjnych ignorantów. Pochodzi z Bowling Green w stanie Kentucky w USA, a tam mężczyźni nie mogą być fujarami, nawet kobiety wydają się twardzielkami.
Nad jakością wykonania kokpitu można gorzko zapłakać. Pasażer zamiast poduszki powietrznej miał przed sobą miękko wykończoną powierzchnię. Wysokie, szerokie progi utrudniały zajęcie miejsca za kierownicą.
Liczba cyfrowych wskaźników miała budzić skojarzenia z myśliwcami.
Panele dachu typu targa można odłożyć pod otwieraną szklaną kopułą za fotelami. Nieostrożny demontaż może uszkodzić uszczelki. Kanciasty tył z wcięciem utrzymał się do liftingu w 1991 r.
Pękate boczki fotela dobrze podtrzymują ciało, ale – podobnie jak reszta samochodu – są raczej marnego gatunku. Lepiej to wszystko wygląda...
Automatyczna przekładnia ma tryb Overdrive (położenie D w kółeczku), który obniża prędkość obrotową silnika na wyższych biegach.
Na felgach znalazło się oczywiście charakterystyczne logo Corvette.
Maska typu clamshell (skorupa muszli) – jak w Jaguarze E-Typie. Dostęp do wielu miejsc
silnika jest jednak utrudniony. W wersji L98 z wtryskiem Tuned Port motor V8 osiąga moc 243 KM. Część koni zjada „automat”.