Kupno samochodu, zwłaszcza używanego, zawsze wiąże się z jazdą próbną – niezależnie od tego, czy mówimy o Fiacie 126p za kilka tysięcy złotych, czy o Ferrari za 2,35 mln euro! Klasyczny samochód o tak dużej wartości, model 288 GTO, chciał kupić w Niemczech mówiący po francusku klient. Najwyraźniej wzbudził zaufanie sprzedawcy, bo został wpuszczony za kierownicę 400-konnego auta o wielkiej wartości.
Po krótkiej jeździe próbnej klient poprosił sprzedawcę, by to jednak on poprowadził auto w drodze powrotnej do siedziby firmy. Gdy tylko sprzedawca wysiadł z Ferrari, auto z piskiem opon odjechało i ślad po nim zaginął. Policja z Duesseldorfu zwraca się o pomoc w odnalezieniu pojazdu.
Skradzione Ferrari 288 GTO zostało po raz pierwszy zarejestrowane w styczniu 1985 roku i miało zaledwie 42 532 km na liczniku. Jego poprzednim właścicielem był kierowca F1 Eddie Irvine. Firma sprzedająca auta zapewniała, że samochód był bezwypadkowy, w doskonałym stanie. Gdy w 1984 roku na salonie genewskim pokazywano Ferrari 288 GTO był to wówczas najmocniejszy i najszybszy bolid włoskiej firmy.