Żeby zrozumieć model W140, trzeba poznać kontekst czasów, w których powstawał. Auto narodziło się jeszcze w okresie, kiedy najważniejsi byli inżynierowie. To oni decydowali o tym, jakich użyć materiałów, i to bez względu na koszty. Na początku lat 90. nie rządzili jeszcze fachowcy od marketingu czy reklamy. Dlatego niepotrzebne były żadne akrobatyczne sformułowania. W zupełności wystarczyły hasła reklamowe w stylu: „dobra gwiazda na wszystkich drogach” czy „najlepsze albo nic”. Klasa S Mercedesa to luksus, prestiż i najwyższy komfort jazdy w jednym. Te cechy można przypisać autu niezależnie od tego, czy jest to wersja standardowa, czy przedłużona. Ujmy na honorze nie przynosi także to, że w bazowej wersji pod maską zamiast V12 lub V8 pracuje 6-cylindrowa jednostka.
Kiedyś z tego modelu żartowano, określano go mianem czołgu – z racji masy, gabarytów oraz słabej poręczności podczas jazdy w mieście. Patrząc na to z dystansu kilkudziesięciu lat ma się wrażenie, że te emocje były przesadzone. Choć nie można zapominać, że w porównaniu z poprzednikiem (W126) samochód nieco urósł. W standardowej odmianie stał się dłuższy o 9,3 cm, za to w długiej wersji – tylko o 5,3 cm. Szerokość (1,89 m) również przewyższała przeciętne wymiary. Przewidziano to już podczas projektowania i zafundowano autu składane lusterka.
To jeszcze nie koniec innowacji pomagających w ulokowaniu auta na miejscu postojowym. W czasach, gdy nie były stosowane czujniki parkowania, zaproponowano ciekawe rozwiązanie. W tylnych narożnikach zamontowano miniantenki, które wysuwały się samoczynnie po włączeniu wstecznego biegu. Podczas cofania kierowca widział je w wewnętrznym lusterku i wiedział, gdzie kończy się samochód. To rozwiązanie stosowano do wprowadzenia w 1995 roku czujników parkowania. Z dzisiejszego punktu widzenia narzekanie na problemy z parkowaniem wydaje się trochę śmieszne. Przecież od momentu debiutu W140 architektura drogowa nie zmieniła się znacząco, a jednocześnie współczesne limuzyny nadal mają potężne rozmiary i do zaparkowania ich potrzeba mnóstwo przestrzeni.
Mercedes W140 - 6 cylindrów też daje radę
Potężne rozmiary oraz przyciężka stylistyka mają też swoje zalety. Kiedy już zamkną się zamki solidnych drzwi, a podwójne szyby oddzielają jadących od zewnętrznego hałasu, rodzina podróżująca tym autem może się w nim poczuć jak w twierdzy. Ma przecież zapewniony najwyższy poziom bezpieczeństwa. W tej sytuacji nawet dzieci milczą. Najprawdopodobniej mają wrażenie, że znajdują się w salonie, w którym fotele tylko przypadkowo zostały ustawione w jednym kierunku. Człowiek otacza się w tym przypadku luksusem oraz wszystkim, co najlepsze, i to nawet w odmianie 300 SE.
Pierwszym właścicielem opisywanego egzemplarza był jubiler, który nabył go bezpośrednio w Mercedesie w Stuttgarcie i zapłacił za niego 119 511 marek. Samochód ma srebrny lakier metalik oraz tapicerkę z tkaniny, natomiast z opcji nabywca zdecydował się na drewniane okleiny i 5-stopniową skrzynię automatyczną. Obecnie W140 tego typu wydaje się najlepszym wyborem. Im mniej jest bowiem na pokładzie, tym mniej usterkowy jest samochód. Nie ma po prostu zbyt wielu elementów, które mogłyby się zepsuć.
Pneumatyczne domykanie drzwi czy też adaptacyjne amortyzatory – kto tak naprawdę tego potrzebuje? I wcale nie trzeba mieć silnika V8, a już na pewno nie 6-litrowe V12, będące odpowiedzią Mercedesa na BMW 750i, które powstało cztery lata wcześniej. Sześć cylindrów w rzędzie nie przynosi wstydu i wystarczy do zaspokojenia ambicji, no, chyba że ktoś jest przedstawicielem handlowym, który cały czas rości sobie prawa do lewego pasa autostrady. Osiągi odpowiadają godności samochodu, a rzadko kiedy silnik potrzebuje więcej niż 12 l/100 km. To sprawia, że koszty podróżowania okazują się całkiem przystępne – także dla rodziny.
Mercedes W140 - przy W220 to szczyt niezawodności
Poza tym cieszy solidność tego modelu. Tak, to prawda, że potrafi mieć problemy z elektroniką, ale jest to do opanowania. Poza tym wobec wpadek, które Mercedes miał z następcą – modelem W220 (awaryjne pneumatyczne zawieszenie i wszechobecna korozja) – niedostatki tego typu wydają się błahostką. Oczywiście, to klasa S i nadal tylko ludzie z grubym portfelem mogą zaakceptować wysokie koszty serwisu czy zakupu części zamiennych. Jednak w dalszym ciągu można spotkać całkiem dużo egzemplarzy typoszeregu W140. Slogan „wszystko albo nic” też nie odnosi się do każdego pojazdu. Przecież w standardzie montowano manualną, a nie automatyczną skrzynię, za skórzaną tapicerkę trzeba było zapłacić, a pod maską, tak jak w opisywanym aucie, nie ma 8 czy 12 cylindrów, lecz „tylko” 6.