Zresztą nie ja jeden, towarzystwo jest doborowe... W końcu przyjemnie jest żyć ze świadomością, że jeździ się takim samym autem, jak drugi po Billu Gatesie najbogatszy człowiek świata - założyciel firmy Ikea, Ingvar Kamprad. Volvo serii 200 powstało jako głęboki lifting produkowanego od 1966 roku Volva 144. Zaprezentowany w 1974 roku model łączył w sobie elementy poprzednika z pomysłami zaczerpniętymi z prototypu VESC (Volvo Experimental Safety Car). Już poprzedni model brylował doskonałymi rozwiązaniami w dziedzinie bezpieczeństwa - miał cztery hamulce tarczowe, bezwładnościowe pasy bezpieczeństwa, bezpieczną kolumnę kierownicy, strefy kontrolowanego zgniotu czy nawet bezpieczne klamki.Bezpieczne jak VolvoVolvo 240 okazało się pod tym względem lepsze - jeszcze na początku lat 90 niezależne organizacje badawcze oceniały ten model jako najbezpieczniejszy samochód na rynku amerykańskim. W dodatku, nawet jak na dzisiejsze standardy auto prowadzi się bezpiecznie i nieźle hamuje. Za to pod względem układu napędowego nie moża się spodziewać żadnych ekstrawagancji. 4-cylindrowe silniki benzynowe przez cały okres produkcji bazowały w zasadzie na tej samej, prostej8-zaworowej konstrukcji, z rozrządem napędzanym paskiem zębatym i wałem podpartym na pięciu łożyskach. Napęd oczywiście na tył. Od 1984 roku stopniowo wprowadzano zmodyfikowane silniki o zmniejszonym tarciu wewnętrznym, które miały być nieco bardziej oszczędne. O ile konstrukcja silnika pozostawała niemal bez zmian, to cały czas modyfikowano jego osprzęt. Volvo 240 było np. pierwszym seryjnym autem wyposażonym w katalizator i sondę lambda. "Dwusetkę" sprzedawano z dieslami pochodzącymi z dostawczych Volkswagenów czy też w luksusowych wersjach (model 260)z silnkiami V6 skonstruowanymi we współpracy z Peugeotem i Renault. Niezależnie od wersji silnikowej Volvo serii 200 robi wrażenie auta ociężałego. To zapewne też wynik autosugestii, bo wsiadając do auta zbudowanego i wyglądającego jak czołg, tego właśnie podświadomie oczekujemy. Z miejsca kierowcy przez niską przednią szybę widać przede wszystkim monstrualnie długą maskę. Szyby są malutkie, ale i tak widoczność jest bez zarzutu. Widać każdy narożnik samochodu. W nowych autach jest znacznie gorzej.To, co niektórych może rozczarować, to ilość miejsca we wnętrzu. Do wygodnej jazdy wystarczy, ale niektóre nowe kompakty oferują pasażerom znacznie więcej. Poza kabiną pasażerską konstruktorzy musieli wygospodarować wielkie strefy zgniotu.Wielki samochód też może być poręczny Kolejną przewagę nad nowymi autami widać od razu po ruszeniu z miejsca. Mimo niemal 5 m długości auto jest oszałamiająco zwrotne - promień skrętu ma taki, jak Seicento! To właśnie dlatego, wsiadając do większości nowych aut, podczas parkowania czuję się jak kursant w trakcie nauki jazdy - Volvo rozpieszcza. Tam, gdzie mieszczę sięnim "na raz", nowoczesnym autem muszę parkować "na trzy razy". 4-cylindrowe, benzynowe silniki Volva słyną z długowieczności i... marnej kultury pracy. Ale przez 600-700 tys. km, bo mniej więcej tyle przy prawidłowej obsłudze powinna wytrzymać czterocylindrówka, można się do tego przyzwyczaić. Po wciśnięciu gazu auto rusza do przodu tak, jakby chciało nas przekonać o tym, że nie robi tego zbyt ochoczo. Pozory mylą - jeśli nie zrazi nas niechętny, basowy pomruk, po głębszym wciśnięciu pedału samochód potrafi jeździć rzeczywiście żwawo. Przy pierwszym zakręcie można się zdziwić - w porównaniu z nowymi autami 240 bardzo mocno się wychyla. Tyle że poza przechyłem nic strasznego się nie dzieje. O dziwo, w przeciwieństwie do innych klasycznych, tylnonapedowych aut Volvo 240 prowadzi się całkiem neutralnie. Mimo archaicznego zawieszenia (z tyłu sztywna oś i drążek Panharda) niestraszne mu są nawet "testy łosia". W końcu model ten powstał głównie z myślą o Skandynawach, którzy przez sporą część roku jeżdżą po śniegu i lodzie.
Volvo 240 - Kanciasta doskonałość?
Volvo 240 - Kanciasta doskonałość?