Mercedes swoją przygodę z elektrycznym napędem zaczynał już w 1972 roku, kiedy światło dzienne ujrzał model LE 306, który został szybko zastąpiony przez wytwarzany na większą skalę model 307 E. Kolejne próby przyniosły wersję 308 E oraz elektrycznego Sprintera, który jest wciąż użytkowany na wyspie Heligoland na Morzu Północnym.

Przeszkodą w dalszym rozwoju i seryjnej produkcji aut elektrycznych były niewystarczająco trwałe i wydajne baterie, które zajmowały dużo miejsca i ważyły zbyt wiele. Jednak teraz to już przeszłość. Technologia litowo-jonowa pozwala bowiem na uzyskanie parametrów wystarczających do codziennej eksploatacji, a masa i wielkość baterii pozwala na zachowanie przestronności samochodu z klasycznym napędem.

Owocem wielu lat wytężonej pracy inżynierów Mercedesa jest model Vito E-CELL - pierwszy na świecie wielkoseryjny samochód dostawczy z napędem elektrycznym. Czy to ma sens? Sprawdziliśmy podczas jazd testowych ulicami Stuttgartu.

Na pierwszy rzut oka Vito E-CELL nie różni się od swojego spalinowego bliźniaka, a jedynie symbole ostrzegające przed wysokim napięciem i napisy "Zero emission" sugerują, że mamy do czynienia z "elektrykiem". Dociekliwi zauważą, że tam, gdzie zawsze znajdował się korek wlewu paliwa, po otwarciu klapki oczom ukazuje się gniazdko elektryczne.

Zajmujemy miejsce za kierownicą. Początkowo czujemy się jak w zwykłym Vito, ale zaraz uwagę zwraca czerwony przycisk na desce rozdzielczej, który służy do awaryjnego odłączenia zasilania. Nad bezpieczeństwem czuwa także system "Watchdog", który po unieruchomieniu samochodu, a także w razie wypadku, odcina dopływ prądu.

O uruchomieniu samochodu informowani jesteśmy przez zegar znajdujący się obok klasycznego prędkościomierza, który pokazuje status wykorzystania akumulatorów. Po przekręceniu kluczyka strzałka ustawia się w pozycji pionowej - zerowego przepływu prądu. Poza tym nic się nie dzieje… Silnik elektryczny o mocy 60 kW, z możliwością chwilowego jej zwiększenia do 70 kW, i momencie obrotowym 280 Nm, dostępnym w pełnym zakresie obrotów, pozostaje jednak w pełnej gotowości.

Ustawiamy dźwignię zmiany biegów w pozycji D, wciskamy pedał gazu i Vito E-CELL niemal bezgłośnie rusza, a wskazówka przemieszcza się w prawo, wskazując zużywanie energii. Jeśli decydujemy się na spokojną jazdę, wskazówka znajdzie się w zielonym polu "optymalnego" wykorzystania napędu. Każda próba szybszego ruszenia spod świateł czy mocniejsze wciśnięcie gazu w czasie jazdy skieruje wskazówkę na pomarańczowe lub nawet czerwone pole. Zapewni to z jednej strony całkiem żwawe przyspieszanie, porównywalne z mocnym turbodieslem, jednak z drugiej strony poziom naładowania akumulatorów topnieje w szybkim tempie. Przyzwyczajenia wymaga też niemal całkowita cisza panująca w kabinie, zagłuszana jedynie szumem opon i powietrza opływającego karoserię. Trzeba o tym pamiętać szczególnie w kontekście pieszych, którzy nie słysząc nadjeżdżającego auta mogą wejść pod koła.

Samochód wyposażono w układ odzyskiwania energii w czasie hamowania. Rzeczywiście, każde zdjęcie nogi z pedału gazu, czy zwłaszcza hamowanie silnikiem przy zjeździe z górki, wychyla wskazówkę w lewo. W ten sposób na dystansie kilkuset metrów udało nam się doładować baterie o 1 proc.

Pełna regeneracja ogniw trwa do 6 godzin, przy całkowicie rozładowanych bateriach i napięciu sieci wynoszącym 380/400 V, natomiast przy wykorzystaniu domowego gniazdka 230 V ładowanie trwa dwukrotnie dłużej.

Jak podaje producent, zasięg samochodu wynosi maksymalnie 130 km - w zależności od stylu jazdy, wykorzystania elektrycznych urządzeń, stopnia załadowania samochodu czy ukształtowania terenu. Jak wynika z naszych szacunkowych obliczeń, jazda po mieście, gdzie często zatrzymujemy się na światłach i jeździmy w korkach, pozwoli na przejechanie ok. 80-90 km. To w zupełności wystarczy przeciętnemu użytkownikowi Vito, który według przeprowadzonych badań, pokonuje dziennie dystans 50-80 km po ulicach miast i w najbliższej okolicy.

Pomijając napęd, w samochodzie dostawczym najważniejsza jest ładowność i objętość przestrzeni bagażowej. I tu Vito E-CELL ma się czym pochwalić, bowiem zamontowanie ogniw płasko pod podłogą nie zmniejszyło pojemności części ładunkowej, a i ładowność pozostała ta sama (900 kg), co wersji z silnikiem spalinowym.

Mercedes Vito E-CELL zbudowany został na bazie klasycznego Vito w wersji z przedłużonym rozstawem osi. Nie jest jednak napędzany na tył. W celu zaoszczędzenia miejsca dla akumulatorów, zdecydowano się na napędzanie przedniej osi. Jest to konstrukcja opracowana specjalnie dla elektrycznego Vito, natomiast zawieszenie wykorzystuje elementy spalinowej odmiany 4x4.

Wyposażenie Vito E-CELL dotyczące bezpieczeństwa nie odbiega od standardów dla spalinowych wersji. Oprócz ESP znajdziemy poduszki powietrzne dla kierowcy i pasażera, które w momencie uruchomienia wyłączają obwody elektryczne, by ratownicy nie zostali porażeni prądem.

Do końca roku wyprodukowanych zostanie 100 egzemplarzy, które przechodzić będą zaawansowane testy zaplanowane na 4 lata, w ciągu których przejadą po 80 tys. kilometrów każdy. W 2011 roku powstanie kolejna seria 2000 pojazdów, które wyjadą z hiszpańskiej fabryki koncernu w Vitorii. Testowe egzemplarze nie będą kupowane, ponieważ po okresie próbnym wrócą do fabryki, natomiast będą w pewnym sensie wypożyczane, a użytkownicy płacić będą miesięcznie pewną kwotę, która ma pokryć koszty eksploatacji i serwisowania. Dodatkowo, dzięki rządowemu wsparciu, przez pierwszych kilka miesięcy będą zwolnieni od opłat.

Do tej pory zapewnienie niskich kosztów użytkowania samochodów dostawczych uzyskiwano stosując silniki Diesla oraz jednostki przystosowane do spalania gazu ziemnego lub LPG. Do tej trójki dołącza teraz napęd, który nie dość, że nie emituje żadnych szkodliwych substancji do atmosfery, to jeszcze przemieszcza się niemal bezgłośnie. To wydaje się być panaceum na problemy dużych miast, gdzie poziom smogu i hałasu przekracza wszelkie normy.

Mercedes Vito E-CELL przeznaczony będzie głównie dla klientów flotowych, jak poczta, firmy kurierskie czy sieci marketów, ale także dla mniejszych przedsiębiorców, a w zakupie wspierać ich będą rządowe i unijne programy popularyzacji napędów o zerowej emisji. Pozostaje jedynie pytanie, kiedy i u nas doczekamy się ulg podatkowych pozwalających na rozwój przyjaznego środowisku transportu.