Dla wielu kierowców zima to po prostu kiepski okres, który trzeba jakoś przetrwać – najlepiej wyjeżdżając na drogi sporadycznie i zwalniając aż do przesady. Niestety, wynika to m.in. z niedoskonałości systemu szkolenia kierowców, który nie przewiduje obowiązkowego kursu na śliskich nawierzchniach, a jedyna rada instruktorów to: „zwolnić”.
Właściciele wszelkiej maści aut 4x4 są teraz w uprzywilejowanej pozycji – napędu wszystkich kół nie docenimy na czystym, suchym asfalcie, a właśnie w trudnych warunkach drogowych. W stosunku do wersji 2WD znacząco poprawia się stabilność samochodu i możliwość rozpędzania. Ale uwaga! Nie oszukamy fizyki – łatwiej co prawda hamować silnikiem, jednak o długości drogi hamowania decyduje głównie przyczepność opon, a tej w „cudowny” sposób nie poprawimy! Dlatego wzmożona ostrożność jest absolutnie obowiązkowa. Podobnie jak korzystanie z zimowych opon, które jako jedyne są w stanie poprawić przyczepność na zaśnieżonym asfalcie i wspólnie z napędem 4x4 stworzą idealny duet.
Na asfalcie najlepiej sprawdzą się samochody ze stałym napędem wszystkich kół (np. Jeep Grand Cherokee) lub z dołączanym automatycznie (np. Jeep Compass). Niestety, nie wszyscy kierowcy aut 4x4 w mieście mogą czuć się komfortowo. Mowa oczywiście o użytkownikach pojazdów ze sztywno dołączaną przednią osią (terenówki, jak np. Jeep Wrangler, większość pikapów). Z opcji 4x4 można w tym przypadku skorzystać tylko przy pełnym oblodzeniu lub gdy na jezdni zalega śnieg, ale lepiej tego nie robić, gdy przeważa czysty asfalt, a tylko czasami spotykamy np. lodowe „łaty”.
Jeśli planujemy opuszczanie asfaltu zimą tym bardziej warto zadbać o wymianę opon na A/T lub M/T – wykonane z delikatnej mieszanki boki i bieżnik klasycznej zimówki są mało odporne na uszkodzenia w terenie. Niestety, „emtek” na lodzie nie sprawdza się zbyt rewelacyjnie.
Technika jazdy zimą uzależniona jest przede wszystkim od rodzaju podłoża. Zupełnie inne problemy spotkamy podczas pokonywania oblodzonej górki, jeszcze inne – w głębokim kopnym śniegu, lub podczas roztopów. Wraz ze zmianą aury diametralnie zmienia się też możliwość pokonywania terenu. Gdy mamy dobrze zmarznięte podłoże i niewielką warstwę białego puchu rozlewiska omijane jesienią staną się dziecinnie prostą przejażdżką. I na odwrót. Nawet na stosunkowo płaskim terenie, gdy dopadną nas roztopy, nie pomoże dobra znajomość terenu ani solidny samochód.
W przypadku oblodzenia nawet niewielkie wzniesienie staje się nie do pokonania. Łatwo złapać wykrzyż unieruchamiający auto. Ale też z pułapki stosunkowo prosto się uwolnić – np. korzystając z pomocy innego auta, wyciągarki czy po prostu podkładając pod koła dywaniki lub gałęzie. W tym momencie kluczowe znaczenie ma skuteczność napędu wszystkich kół i elektronicznych systemów wspomagających trakcję.
Sprawdzamy więc czy ESP w naszym aucie pomaga, czy raczej przeszkadza w takich warunkach (częściej skuteczniej pokonamy przeszkodę bez niego – jeśli jest możliwość odłączenia warto z niej skorzystać). Dlaczego kontrola trakcji może przeszkadzać? Podobnie jak w błocie czy kopnym śniegu pewien poślizg kół jest pożądany, jeśli zaś jedynym, co umie zrobićkomputer, jest redukcja mocy silnika, zostaniemy w miejscu.
Na długich odcinkach pokrytych głębokim śniegiem mamy sytuację podobną do jazdy po piasku. Pomoże zdecydowany nacisk na pedał gazu (co nie oznacza, że do podłogi) i załączenie reduktora lub blokad. Pokonywanie roztopów przypomina z kolei jazdę po błocie. I tu warto więc aktywować wszelkie mechaniczne wspomagacze (jak blokady, reduktor itp.).
Czy to w warunkach jazdy terenowej, czy też pozamiejskiej spotkać możemy się z zaspami. Jeśli są nieduże, można próbować pokonywać je rozpędem, przebijając się przez śnieg. Trzeba upewnić się jednak, że nie spotkamy niespodziewanej przeszkody (np. słupka). Raczej nie damy rady przekopać się przez zaspę łopatą (choć wygląda „niewinnie”), poza tym po 100 m może być kolejna, na którą już zabraknie siły.
Dwie ostatnie rady to szczególna dbałość o kompletność wyposażenia. Na mrozie żarty się kończą – jeśli wyjeżdżając nie weźmiemy czapki i rękawiczek („przecież nie wysiadam z auta”), to możemy mieć nie lada problem. Pamiętajmy również, że zimą wiele terenów staje się po prostu nieprzejezdnych i nie ma co z tym walczyć.
Właśnie m.in. ze względu na zmienność i nieprzewidywalność pogody zimą organizuje się mniej imprez off-roadowych, a czas ten najczęściej wykorzystywany jest do planowania tras i modernizacji czy „dłubania” przy aucie.