Nowość polega na tym, że nieważne, kto w nas uderzy – jeśli jesteśmy klientami PZU (mowa o kierowcach, którzy posiadają w tej firmie ubezpieczenie komunikacyjne) – szkodę możemy zgłosić w placówce PZU, bez względu na to, gdzie ubezpieczone jest auto sprawcy. Firma wyceni straty, wypłaci odszkodowanie, a należność ściągnie od ubezpieczyciela sprawcy. Brzmi nieźle!

Wszystko dla dobra klienta?

Przedstawiciele PZU twierdzą: „firma staje w obronie klientów i wskazuje rynkowi kierunek”. Jednak już stwierdzenie, że zmiany są rewolucyjne, nie do końca jest prawdziwe. Wprowadzane rozwiązania wcale nie są nowe. Usługę tego typu proponowały już wcześniej firmy Warta i InterRisk.

Trzeba jednak przyznać, że PZU jest pierwszą firmą, która nie wprowadza żadnych ograniczeń kwotowych, jak Warta (w ten sposób pozwala likwidować szkody do 5000 zł), ani nie żąda dodatkowej opłaty, jak InterRisk.

Znane od dawna rozwiązanie

System bezpośredniej likwidacji szkód z tytułu OC to powszechne rozwiązanie na zachodzie Europy – np. w Belgii stosuje się je od 1972 r. Zwykle działa jako dobrowolne porozumienie zakładów ubezpieczeń. W zależności od kraju pojawiają się też różne ograniczenia, np. we Włoszech nie likwiduje się w ten sposób szkód osobowych przekraczających 9 proc. utraty zdrowia o wartości szacunkowej 20 000-25 000 euro.

Ocenia się, że rozwiązanie to doprowadziło do obniżenia kosztów likwidacji szkody i skrócenia jej czasu, ale nikt nie wspomina o obniżeniu stawek ubezpieczeniowych. Wprowadzenia takiego systemu rozliczania szkód w Polsce boją się mniejsi ubezpieczyciele – twierdzą, że skorzystają na tym tylko najwięksi gracze. Podejrzewają, że utrwali to układ sił na krajowym rynku polis komunikacyjnych, a koszt napraw w nowym systemie będzie wyższy. Możliwe, że pozytywnym efektem zmian stanie się ograniczenie procederu zaniżania odszkodowań, ale z drugiej strony trzeba się liczyć z tym, że tańsze firmy zostaną wyparte z rynku.

Może się też zmienić nastawienie klientów do polis OC. Do tej pory wiele osób kierowało się przy ich wyborze wyłącznie ceną, a nie renomą firmy, bo w końcu w razie wypadku z tanim, ale skąpym ubezpieczycielem musiał się użerać poszkodowany, a nie nabywca polisy.