• Test miał pokazać, jak precyzyjne są dane zapisywane przez fabryczne rejestratory
  • Większość modeli aut, które trafiły na rynek po 2001 roku, jest wyposażona w fabryczne rejestratory zapisujące dane wypadkowe
  • Samochody pamiętają więcej, niż się kierowcom wydaje. Warto o tym pamiętać, zanim np. skłamiecie, wypełniając oświadczenie o szkodzie!

Niemal każdy samochód wyposażony w poduszki powietrzne ma też na pokładzie elektronikę, która w razie wypadku jest zdolna do zapisania przynajmniej podstawowych danych o jego przebiegu. Na ile dane te są kompletne, wiarygodne i użyteczne przy badaniu wypadków? Na te pytania miał odpowiedzieć eksperyment przeprowadzony w Przemysłowym Instytucie Motoryzacji podczas IV Sympozjum Polskiego Stowarzyszenia Biegłych Sądowych do Spraw Wypadków Drogowych. Partnerem technologicznym badania była firma Crash Data Poland.

Test polegał na przeprowadzeniu próby zderzeniowej w kontrolowanych warunkach, w której uczestniczyły dwa używane auta – kilkuletnia Toyota Yaris oraz kilkunastoletni Ford Focus. W pojazdach zamontowano oprzyrządowanie używane podczas prób zderzeniowych, np. tych znanych z testów Euro NCAP – wewnątrz znalazły się manekiny imitujące pasażerów, całość obudowano precyzyjnymi czujnikami rejestrującymi wszystkie istotne parametry podczas kolizji, a przebieg testu był filmowany przez szybkie kamery.

Spektakularny crashtest

Po co to wszystko? Żeby porównać dane ze specjalistycznej aparatury badawczej z zapisami fabrycznych rejestratorów zamontowanych w samochodach. Oczywiście, w przypadku kilkunastoletniego Focusa z prostym sterownikiem airbagów na zbyt wiele danych nie ma co liczyć – auto odgrywało głównie rolę bariery, natomiast Toyota Yaris miała już na pokładzie fabryczny EDR (Event Data Recorder, czyli rejestrator zdarzeń).

Co auto zapamięta z wypadku? Foto: Igor Kohutnicki / Auto Świat
Co auto zapamięta z wypadku?

O teście zrobiło się w mediach głośno, choć nie za sprawą jego wyników, lecz przez to, że warunki testu nie były aż tak bardzo kontrolowane, jak zakładali to organizatorzy. Ford Focus wprawiony w ruch przez uderzającą w niego Toyotę zamiast przeturlać się do tyłu zatoczył koło, zmiatając namiot, w którym znajdował się sprzęt fotograficzny i filmowy oraz jego operatorzy.

Na szczęście nikomu nic się nie stało, ale film pokazujący niecodzienny przebieg crashtestu zrobił prawdziwą furorę w internecie, przykrywając to, czego eksperyment dotyczył. Prawa Murphy’ego zadziałały – do „wypadku” doszło na oczach ponad setki widzów, w większości biegłych sądowych specjalizujących się w badaniu wypadków. Przedstawiciele PIMOT-u stwierdzili, że to pierwszy taki przypadek. Na szczęście wszystko inne zadziałało jak należy. Na potrzeby testów wytworzono duże ilości danych i ich analiza potrwa jeszcze wiele tygodni, ale wstępne rezultaty wskazują, że rejestratory naprawdę są wiarygodne.

Jakie dane zapisują się w aucie?

Jakie dane da się odczytać z rozbitego samochodu? To zależy od wielu czynników – przede wszystkim od konkretnego modelu i rocznika auta, a także od narzędzi, którymi dysponuje ekspert chcący te dane poznać. Można przyjąć, że we wszystkich autach wyprodukowanych po 2001 roku w elektronice powinny zapisać się informacje z momentu wypadku i kilku poprzedzających go sekund. Im nowsze i im lepiej wyposażone w systemy bezpieczeństwa jest dane auto, tym informacji zapisanych w sterownikach jest więcej i są one bardziej precyzyjne. Zdarzenie jest odnotowywane, jeśli dojdzie do przekroczenia określonych wartości progowych, np. przyspieszenia, opóźnienia, a także za każdym razem, kiedy odpalą poduszki lub napinacze pasów. Drobne zdarzenia mogą być przez sterownik po jakimś czasie nadpisywane, poważne kolizje są zapisywane trwale.

W starszych autach zapisują się zwykle tylko podstawowe parametry, takie jak prędkość pojazdu i jej zmiana w czasie, to, czy było to zderzenie boczne, czołowe, czy pod kątem lub czy auto zostało uderzone z tyłu, może być też rejestrowane to, czy w sterowniku silnika zapisały się jakiekolwiek usterki.

Co auto zapamięta z wypadku? Foto: Piotr Czypionka / Auto Świat
Co auto zapamięta z wypadku?

W nowszych modelach danych jest więcej, zapisuje się niemal wszystko! Z rejestratora da się wydobyć informacje dotyczące nie tylko sił działających na auto, lecz także m.in. tego:

  • jak zachowywał się kierowca tuż przed wypadkiem i w jego trakcie (czy, a nawet jak mocno hamował, czy skręcał, czy dodawał gazu, czy zmieniał bieg);
  • czy w chwili kolizji lub tuż przed nią zadziałały systemy asystujące;
  • który bieg był włączony, jakie były obroty silnika;
  • czy auto miało włączone światła i kierunkowskazy;
  • czy wszystkie układy w samochodzie były sprawne, a jeśli nie, to od jak dawna występowała usterka;
  • czy pasażerowie mieli zapięte pasy;
  • kto siedział za kierownicą (są auta, które ważą pasażera po to, żeby dobrać siłę, z jaką mają zadziałać zabezpieczenia pirotechniczne);
  • jaka w chwili kolizji panowała temperatura;
  • czy drzwi auta były zamknięte.

Do czego mogą się przydać tak obszerne dane? Najczęściej z zapisów z rejestratorów korzystają rzeczoznawcy pracujący na zlecenie ubezpieczycieli. To świetne narzędzie np. do wyłapywania oszustów ubezpieczeniowych, którzy pozorują wypadki, lub też tych kierowców, którzy po prostu kłamią w oświadczeniach składanych ubezpieczycielom.

Kłamstwo nie ma sensu

Typowy przypadek: do ubezpieczyciela zgłasza się „poszkodowany”, który deklaruje, że np. musiał hamować, bo na drogę wyskoczyła sarna, stracił panowanie nad autem i uderzył w inne auto, doszło do odpalenia poduszek powietrznych itp. Tymczasem po odczycie zapisów z fabrycznego pokładowego rejestratora okazuje się, że w chwili „wypadku” auto miało otwarte drzwi, stało w miejscu z silnikiem pracującym na obrotach biegu jałowego, a temperatura powietrza wskazuje raczej na to, że samochód stał w ogrzewanym warsztacie. Oszust zdemaskowany, odszkodowania nie będzie!

Z danych z rejestratorów korzystają coraz częściej policjanci i prokuratorzy przy wyjaśnianiu tragicznych wypadków, w przypadku których żaden świadek nie przeżył lub zeznania uczestników są niewiarygodne – czarna skrzynka to źródło obiektywnych danych. Prawdopodobnie właśnie w celu sprawdzenia rejestratorów po głośnym wypadku na Słowacji, w którym kierowcy z Polski doprowadzili do tragedii, tamtejsi policjanci zabezpieczyli ich auta. Na podstawie danych bez żadnych spekulacji będzie można odtworzyć przebieg wypadku i sytuację, która go poprzedziła.

Jak pobierane są dane z rejestratora?

Żeby dowiedzieć się, jak wygląda badanie zapisów z rejestratorów zdarzeń (EDR), spojrzeliśmy przez ramię specjaliście z firmy Crash Data Poland. W większości przypadków odczyt danych odbywa się na pierwszy rzut oka podobnie, jak np. diagnostyka elektroniczna silnika – fachowiec podpina komputer do gniazda diagnostycznego i korzystając ze specjalnego oprogramowania, pobiera dane. Standardowe komputery diagnostyczne takich możliwości nie dają.

Co auto zapamięta z wypadku? Foto: Szypulski Piotr / Auto Świat
Co auto zapamięta z wypadku?

W przypadku gdy samochód jest poważnie uszkodzony, konieczne może okazać się wymontowanie sterowników, w których są zamontowane rejestratory, i ich badanie w warunkach warsztatowych. Ciekawostka: często udaje się odczytać zawartość sterowników wymontowanych z aut, które niemal doszczętnie spłonęły! Oczywiście, również oszuści coraz częściej zdają sobie sprawę z możliwości, którymi dysponują już rzeczoznawcy, policjanci, więc usiłują zacierać dane zapisywane w sterownikach.

Owszem, da się to zrobić, ale z reguły po takich manipulacjach zostają konkretne ślady – można sprawdzić, czy dany sterownik stanowił fabryczne wyposażenie auta, czy też został wymieniony. Zupełnie „czyste konto” w rejestratorze wymontowanym z używanego auta to poważna poszlaka mówiąca o tym, że doszło do manipulacji. Warto też wiedzieć, że nowe auta nie tylko zapisują informacje w sterownikach, lecz także często niemal na bieżąco wysyłają dane na serwery producentów lub też np. „eksportują je” do nich przy okazji podłączenia do komputera diagnostycznego podczas rutynowej wizyty w ASO.

Naszym zdaniem

Samochody pamiętają więcej, niż się kierowcom wydaje. Warto o tym pamiętać, zanim np. skłamiecie, wypełniając oświadczenie o szkodzie!