Choć było to już jakiś czas temu, to nadal dobrze pamiętam przełom lat 80. i 90. XX w. Gdy z kolegami gdzieś na ulicy zauważyliśmy samochód z napisem lub naklejką "Turbo", od razu wiedzieliśmy, że to coś wyjątkowego. I że trzeba będzie się przyjrzeć z bliska, nie zapominając o dokładnym odciśnięciu własnego nosa na szybie kierowcy... Tak było – jeśli już któryś producent w tamtych czasach zdecydował się umieścić pod maską auta silnik z doładowaniem, to zazwyczaj trudno było tego nie zauważyć. Wielkie napisy "Turbo", "Intercooler", zawsze obowiązkowo z tyłu, czasem też na drzwiach z boku i (lub) atrapie chłodnicy. Inna sprawa, że byli i tacy, którzy chwalili się za pomocą odpowiedniego napisu... nawet sondą lambda. Prawda, Volvo?

Co daje doładowanie? Po co się je stosuje?

Problemy ze zmienną geometrią łopatek są dość powszechne. Foto: Auto Świat
Problemy ze zmienną geometrią łopatek są dość powszechne.

Wracając do turbin i kompresorów – kiedyś doładowane silniki to było coś. Stosowano je zazwyczaj wyłącznie w droższych lub sportowych modelach samochodów. Częściej w dieslach, ale zdarzało się, że i w topowych jednostkach benzynowych. Co zatem się stało, że dziś, mniej więcej 30 lat później, doładowane silniki stanowią większość, a jednostki bez doładowania – czyli wolnossące – są już praktycznie na wymarciu? Tym właśnie zajmiemy się w niniejszym materiale. Odpowiemy na pytania najczęściej zadawane w kontekście układów doładowania i podpowiemy, jak dbać o silniki tego typu, by uchronić się przed niepotrzebnymi wydatkami.