Przez wiele lat o idei motoryzacji elektrycznej w Polsce mówiono tyle, co nic. Podczas gdy na Zachodzie technologia ta była już dość mocno rozpowszechniona, u nas dopiero zaczynały pojawiać się pierwsze Stacje ładowania. Teraz, między innymi na fali walki ze smogiem, ktoś sobie o niej przypomniał i zaczęto sypać pomysłami jak z rękawa. Ministerstwo Energetyki zapowiedziało na przykład liczne ułatwienia dla potencjalnych użytkowników aut elektrycznych i rozpisało konkurs na... nadwozie polskiego pojazdu tego typu (!). Jak zapowiada minister Krzysztof Tchórzewski, w 2025 r. po naszych drogach ma już jeździć milion aut elektrycznych. W domyśle – opracowanych przy udziale polskiej myśli technicznej.

Projekt z pewnością godny podziwu, tyle że mało realistyczny. Bo jak na przykład nagle mielibyśmy poradzić sobie ze skonstruowaniem baterii zapewniającej na prądzie zasięg rzędu 250 km? A tyle Krzysztof Tchórzewski chciałby przejechać polskim samochodem elektrycznym. Sęk w tym, że nad opracowaniem ogniw tego typu już od jakiegoś czasu trudzą się m.in. w Japonii oraz w USA. I nie szczędzą na to środków.