I choć prawie wszyscy jeździli bardzo wolno, to i tak doszło do kilkuset stłuczek. Na gołoledzi bowiem niezwykle trudno jest panować nad pojazdem. Kłopoty zaczynają się już przy próbie ruszenia, gdyż koła napędowe mają skłonność do kręcenia się w miejscu. Należy zatem rozpoczynać jazdę bardzo łagodnie, a w przypadku trudności ruszamy od razu na drugim, a nawet i trzecim biegu.Tu istotna uwaga. Koła kręcące się w miejscu świadczą o zerwaniu przyczepności wzdłużnej. Ma ona ścisły związek z przyczepnością poprzeczną, ponieważ charakteryzuje się podobną wielkością. W praktyce oznacza to, że wystarczy niewielka pochyłość boczna jezdni, aby przód lub tył samochodu z kręcącymi się w miejscu kołami napędowymi zaczął się zsuwać. Hamowanie na gołoledzi grozi (przy braku ABS) utratą przyczepności i zarzuceniem pojazdu. Pamiętajmy też, by gwałtownie nie wciskać pedału hamulca.Podczas ślizgawicy rozważnie należy normować prędkość. Nawet jadąc 30 km/h,można spowodować poślizg. Lepiej również nie jechać zbyt blisko poprzedzających nas pojazdów. Wcześniej niż przy normalnych warunkach pogodowych powinno się zasygnalizować manewr skrętu. Kierowca musi pamiętać, że gołoledź może występować tylko na określonym odcinku drogi.Kiedy i gdzie można spodziewać się oblodzonej jezdni? Przede wszystkim na mostach i wiaduktach, a także na drogach prowadzących w okolicach zbiorników wodnych (jeziora, bagna itp.). Wieczorem na ośnieżonych szosach, jeśli za dnia świeciło słońce i mimo ujemnej temperatury mogło spowodować roztopy. W miastach gołoledź najczęściej napotkamy obok przystanków autobusowych oraz przed zakrętami i przejściami dla pieszych, czyli w tych miejscach, w których hamujące pojazdy szczególnie roztapiają warstwę śniegu.
Ślisko - gołoledź
Nie tak dawno na warszawskich ulicach po śnieżnej burzy na drogach zrobiło się bardzo ślisko. Ruch został niemal sparaliżowany, powstały gigantyczne korki.