Wiosna, czyli czas wymiany opon na letnie. Właściciele warsztatów już zacierają ręce, producenci opon szykują ofensywę reklamową w radiu, telewizji oraz internecie, a kierowcy mają mętlik w głowie. Co wybrać? Które opony najlepiej sprawdzą się na suchym, a które podczas deszczu? O tym za chwilę. Zacznijmy od kilku (ważnych) słów teorii.
Opona zimowa nie lubi ciepła
Kwiecień to już najwyższy czas, żeby ściągnąć zimówki. Przede wszystkim chodzi o bezpieczeństwo – wasze i innych. Wraz ze wzrostem temperatury opona zimowa szybko traci swoją sztywność. A to pogarsza własności jezdne i – co najgroźniejsze! – znacząco wydłuża drogę hamowania.
Temperatury przekraczające +10ºC to warunki wyłącznie dla opon letnich, ewentualnie całorocznych (ale głównie tych z najwyższej półki). Liczby mówią same za siebie: nasz testowy Volkswagen Golf VII na oponach letnich zatrzymał się ze 100 km/h po 36 m, natomiast wyposażony w zimówki – o całe dwie długości nadwozia dalej.
Pomiar drogi hamowania z prędkości 160 km/h wykazał różnicę rzędu 25 metrów (!) na korzyść opony letniej. W związku z tym chyba nikt nie ma już więcej pytań?
Tanie opony to pozorne oszczędności
Wymiana opon wraz z wyważeniem kół oznacza z reguły koszt rzędu ok. 100 zł. Niemało, ale – jak pokazuje m.in. badanie przeprowadzone przez firmę Continental – latem zimowe opony znacznie szybciej się zużywają. Na dłuższą metę te pozornie zaoszczędzone 100 zł i tak stracicie, bo trzeba będzie znacznie szybciej wymienić ogumienie. Nie warto!
I wreszcie trzecia ważna kwestia – przyjemność z prowadzenia. Opony zimowe latem to nie tylko wydłużona droga hamowania, lecz także „odpływanie” na zakrętach. W takim wypadku nie ma mowy o żadnej frajdzie, jest jedynie ciągła walka o utrzymanie zadanego wcześniej toru jazdy.
Pamiętajcie jednak i o tym, że opona letnia oponie letniej nierówna i jeśli zdecydujecie się na zakup z najniższej półki cenowej, możecie mieć równie duże problemy z trafieniem w „czarne”. Sprawdziliśmy zatem, które gumy najlepiej wybrać.
Tym razem do testu przystąpiło 50 modeli w rozmiarze 205/55 R 16. Po pierwszej konkurencji – czyli próbie hamowania – do dalszych badań zakwalifikowaliśmy 15 najlepszych. 10 najgorszych w tej konkurencji opon śmiało możemy nazwać niebezpiecznymi. Wśród nich znalazł się, niestety, popularny w Polsce Kormoran, który na suchej nawierzchni co prawda wypadł całkiem przyzwoicie, ale na mokrej potrzebował aż o ponad 10 m więcej (!) niż najlepsi w tej dziedzinie.
Czapki z głów natomiast dla drugiej opony polskiej marki w stawce – Dębica Presto zajęła w teście hamowania 16. miejsce i zabrakło jej jedynie 0,5 m, żeby zakwalifikować się do rundy finałowej. To głównie wina nieco za długiej drogi hamowania na suchym asfalcie, bo na mokrej nawierzchni Dębica Presto uzyskała wynik na poziomie znacznie droższych opon segmentu premium.
15 modeli, które zakwalifikowaliśmy do rundy finałowej, zostało poddanych morderczym próbom nie tylko na suchej i mokrej nawierzchni, lecz także w laboratorium – badaliśmy m.in. opory toczenia i odporność na wysokie prędkości.
Pełne wyniki naszego testu opon wraz ze szczegółowym opisem znajdziecie w galerii.