Pan Sławomir, emeryt z Kielc, wybrał się na giełdę w poszukiwaniu auta, które wytrzymałoby trudy wyprawy do Włoch. Niestety, budżet nie był zbyt duży, więc i wybór mocno ograniczony. Na giełdzie w oko naszego bohatera wpadła srebrna Honda Civic. Auto od pierwszego właściciela z przyzwoitym przebiegiem ok. 180 tys. km, klimatyzacją, autoalarmem, zmieniarką na 10 płyt CD i dokumentacją – tak przynajmniej twierdził sprzedający.
Pan Sławomir założył, że taki przebieg na aucie japońskim nie mógł zrobić większego wrażenia, więc zaczął negocjacje. Obaj panowie po chwili doszli do porozumienia i ruszyli do Żyrardowa, gdzie mieli dopełnić formalności. Na miejscu okazało się, że żona sprzedającego, która miała być właścicielem auta, tak naprawdę jest właścicielką... komisu. Auto miało wcześniej już 3, a nie jednego właściciela (żaden z nich go nie zarejestrował), a rzekoma dokumentacja auta ograniczała się do instrukcji obsługi.
To zaniepokoiło Pana Sławomira, ale zauroczony miłym przyjęciem w domu handlarzy zaufał zapewnieniom, że Honda jest bezwypadkowa i w pełni sprawna – wsiadać i jechać. Postanowił dobić targu. Nasz czytelnik przekazał kobiecie 4000 zł, a w zamian dostał fakturę opiewającą na... 1500 zł. Gdy poprosił o wpisanie prawdziwej kwoty, usłyszał: „ale co panu zależy, przecież i tak nie płaci pan podatku”. Niestety, przystał na taki układ.
Po kilku dniach, kiedy nasz bohater wstawił auto do warsztatu na gruntowny przegląd, okazało się, że sympatyczni sprzedawcy... kłamali jak z nut. Klimatyzacja, którą według zapewnień sprzedającego trzeba było tylko „nabić”, okazała się w rozsypce – do wymiany był kompresor i przerdzewiałe przewody. Podłoga bagażnika i inne elementy blacharskie były dziurawe jak ser szwajcarski, maska trzymała się tylko na jednym zawiasie, co chwilę odpadały przymocowane prowizorycznie plastikowe elementy wnętrza, zmieniarka była tylko zardzewiałą „ozdobą”, a auto wbrew zapewnieniom handlarzy widziało już blacharza, i to raczej dość niechlujnego.
Pan Sławomir co chwilę odkrywał nowe usterki. Do dzisiaj niezbędne remonty kosztowały ponad 3500 zł, a w kolejce czekają już następne rzeczy do naprawy. Nasz bohater próbował negocjować ze sprzedawcami. Początkowo chciał zwrotu wydatków poniesionych na naprawę. Usłyszał, że może oddać auto, a w zamian dostanie zwrot pieniędzy, ale tylko tyle, ile wpisano na zaniżonej fakturze.
Nasz czytelnik zgłosił całą sprawę na policję. Niestety, funkcjonariusz nie był zainteresowany interwencją, choć powinien, poradził za to, aby pozwać komis na drodze cywilnej. Pan Sławomir tak też uczynił – w złożeniu pozwu pomógł rzecznik konsumenta, który stwierdził, że sprawa jest do wygrania.
To jednak nie koniec niespodzianek. Po telefonie od Pana Sławomira sprawdziliśmy w bazie CEPiK przebieg auta. Okazało się, że w 2014 r. podczas badania technicznego zanotowano przebieg ponad 318 tys. km, czyli o blisko 140 tys. km większy niż w następnym roku, kiedy kupował je nasz czytelnik!
W tym przypadku sprawa nadaje się do sądu, ale nie wiadomo, czy uda się odzyskać pełną kwotę, jaką nasz czytelnik zapłacił handlarzom – cała transakcja odbyła się gotówkowo, więc nie ma dowodów, że cena wynosiła 4000, a nie 1500 zł.
Nawet jeśli Pan Sławomir przekona sąd do swojej wersji wydarzeń, istnieje ryzyko, że zostanie uznany współwinnym wykroczenia karno-skarbowego. Dobrze wiedzą o tym handlarze, którzy liczą na to, iż w ten sposób uda się uciszyć oszukanych klientów. Nigdy nie zgadzajcie się na taki układ i to bez względu na to, czy w grę wchodzi faktura, czy zwykła umowa kupna-sprzedaży!
Ważne: jeśli daliście złapać się na taki trik, nie bójcie się poskarżyć na oszusta: jeśli to wy zgłosicie zaniżenie faktury, prawdopodobnie zostaniecie potraktowani ulgowo – do tej pory nie słyszeliśmy o przypadku, w którym ukarano by klienta, który zgłosił skargę na nieuczciwego handlarza, a w grę wchodziła zaniżona faktura.
Nie warto też przejmować się zapisami umowy dotyczącymi wyłączenia odpowiedzialności sprzedającego. Zwykle w umowach pojawia się np. taka klauzula: „Kupujący zapoznał się ze stanem auta i nie będzie z tego tytułu wnosił roszczeń”. Tak naprawdę oznacza to tyle, że zapoznaliście się ze stanem technicznym auta w zakresie, w jakim was o nim poinformował handlarz, czy to słownie, czy w treści ogłoszenia, dlatego tak ważne jest zabezpieczenie jego treści.
Tak nie może tłumaczyć się właściciel komisu – jako podmiot zajmujący się zawodowo obrotem pojazdami, nie może twierdzić, że się nie zna. Nieco trudniej jest udowodnić złą wiarę sprzedawcy prywatnemu, ale nie zmienia to faktu, że i w takiej sytuacji każdy kupujący ma prawo do rękojmi, chyba że w umowie odpowiedzialność sprzedawcy wyłączono.
Wyłączenie rękojmi nie jest jednak możliwe wtedy, gdy kupujemy auto od zawodowego pośrednika. Taki zapis, nawet jeśli umieszczono na fakturze, nie ma mocy prawnej. Dodajmy, że każde wyłączenie lub ograniczenie odpowiedzialności z tytułu rękojmi nie ma zastosowania, jeżeli sprzedawca (każdy!) „zatai podstępnie” wadę przed kupującym.
Jakie masz prawa?
1. Odpowiedzialność sprzedawcy regulują przepisy kodeksu cywilnego dotyczące rękojmi (art. 556-576). Zgodnie z nimi sprzedawca jest odpowiedzialny za sprzedany pojazd przez okres 2 lat. Z odpowiedzialności zwalnia go tylko sytuacja, gdy poinformuje cię o wadach przed zawarciem umowy sprzedaży.
2. Za wadę uznaje się sytuację, gdy samochód nie jest taki, jak go opisano, a ty nie wiedziałeś o wadach w momencie zakupu. Wykryte wady muszą też wpływać na wartość lub użyteczność pojazdu.
3. Jeżeli jesteś osobą fizyczną i kupiłeś auto z ukrytą wadą, musisz zawiadomić o tym sprzedawcę (wystarczy wysłać zawiadomienie) i sprecyzować swoje żądania. Możesz domagać się odstąpienia od umowy albo żądać obniżenia ceny. Uwaga: od umowy nie można odstąpić, jeżeli wada jest nieistotna lub sprzedawca niezwłocznie ją usunie.
4. Jeżeli kupiłeś auto na potrzeby prywatne, a wada została wykryta przed upływem roku od dnia wydania pojazdu, domniemywa się, że istniała w chwili sprzedaży.
5. W przypadku używanych samochodów odpowiedzialność sprzedawcy może zostać ograniczona, ale nie mniej niż do roku od dnia wydania pojazdu. Na takie warunki muszą zgodzić się obie strony.
Auta używane: rękojmia działa, ale...
Trzeba podkreślić, że osoby fizyczne sprzedające samochód używany również odpowiadają za jego wady. Jednak w tym przypadku to ty musisz udowodnić, że wykryte wady nie są charakterystyczne dla pojazdu w tym wieku i przy takim przebiegu. Jeśli sprawa trafi do sądu, twoje zapewnienia raczej nie wystarczą, dlatego warto zaopatrzyć się w opinię rzeczoznawcy samochodowego.
Można też wnioskować o opinię biegłego już w trakcie procesu – w obydwu przypadkach koszty pokrywa wnioskujący, ale w ostateczności zarówno kosztami sądowymi, jak i biegłych zostanie obciążona strona przegrana.
Oprócz odstąpienia od umowy możesz żądać zwrotu poniesionych wcześniej wydatków związanych z zakupem auta, np. na naprawy i porady prawne.
Skręcony licznik
Pan Sławomir kupił auto z licznikiem cofniętym o co najmniej 140 tys. km! W tym przypadku oszustwo było łatwe do wykrycia dzięki bazie CEPiK.
Od początku 2014 r. podczas każdego badania okresowego auta diagności mają obowiązek wpisać do bazy stan licznika badanego samochodu. Historię takich wpisów można prześledzić na stronie historiapojazdu.gov.pl. Wystarczy znać numer rejestracyjny samochodu, numer VIN oraz datę pierwszej rejestracji.
Jeszcze lepszą bazą dysponują Dania i Szwecja. Czasem też można zweryfikować historię w ASO, ale nie wszyscy producenci prowadzą tak szczegółowe bazy albo niechętnie się dzielą zbieranymi informacjami (np. grupa VAG).
Jeśli jednak jest już za późno, zostałeś oszukany, zgłoś sprzedawcy, że auto ma przekręcony licznik, wraz z żądaniem odstąpienia od umowy lub pomniejszenia ceny. Informację o wadzie i swoje żądania najlepiej wysłać listownie (za potwierdzeniem odbioru), aby mieć dowód, najlepiej nie później niż rok od zakupu.