Co zrobić, gdy odkryjemy, że pojazd faktycznie jest w innym stanie technicznym niż ten, o jakim zapewniał sprzedawca?
Najprościej byłoby się z nim skontaktować, powiedzieć, co dzieje się z autem i jakie wady wykryliśmy. Jeśli jest uczciwy i rzeczywiście nie był całkowicie świadomy stanu technicznego sprzedawanego samochodu, to jest nadzieja, że sprawę uda się załatwić polubownie. Można wówczas negocjować obniżenie ceny i zwrot pewnej jej części lub całkowicie rozwiązać umowę, oddać samochód i odzyskać całość wpłaconych pieniędzy.
Gorzej, jeśli sprzedawca się zapiera i podtrzymuje wersję, że według niego o wszystkim wiedzieliśmy – zgodnie z powiedzeniem: widziały gały, co brały. W tym przypadku pozostaje nam jedynie droga prawna. Nie oznacza to jednak, że od razu musimy iść do prawnika lub sami założyć sprawę cywilną w sądzie powszechnym. Prawnicy z Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów doradzają, aby po pomoc prawną (bezpłatną) zgłaszać się do miejskich lub powiatowych rzeczników konsumentów (lista na stronie http://www.uokik.gov.pl/ochrona_konsumentow/rzecznicy).
Sąd konsumencki rozstrzyga spór dopiero wtedy, gdy zgodzą się na to obie strony zawierające transakcję. Każda z nich może mieć pełnomocnika i nie musi to być ani adwokat, ani radca prawny. Okres rozpatrywania spraw z ugodą jest krótki i nie przekracza najczęściej 14 dni. Od wyroku sądu konsumenckiego nie można się odwołać, a stronom przysługuje jedynie wniesie skargi do sądu powszechnego (mają na to 3 miesiące od doręczenia wyroku). Wyrok i ugoda zawarta w ten sposób mają moc werdyktu sądu powszechnego. Koszty postępowania ponosi strona przegrana (sąd może z nich zwolnić). W sądzie drożej i dłużejBardziej dotkliwe konsekwencje mogą spotkać nieuczciwego sprzedawcę, gdy nabywca auta zdecyduje się wytoczyć przeciwko niemu sprawę sądową (cywilną). Jeśli sąd uzna, że sprzedawca działał z premedytacją i zataił przeszłość auta (np to. że ma za sobą wypadek, było zalane podczas powodzi lub zostało poskładane z różnych części) skaże go. Ponadto jeśli dowiedziemy, że ponieśliśmy z tego tytułu straty (np. samochód się popsuł i nie mogliśmy wykorzystywać go w pracy), sąd może nakazać nieuczciwemu sprzedawcy wypłatę zadośćuczynienia (odszkodowania).
Wymiar sprawiedliwości może zażądać zwrócenia innych kosztów, które ponieśliśmy w związku z tą transakcją, np. podatku akcyzowego, opłaty recyklingowej, kosztów tłumaczenia dokumentów, badania technicznego lub naprawy.
Z formalnego punktu widzenia nie ma możliwości, aby zwracając samochód nieuczciwemu sprzedawcy (czy to na skutek polubownie, czy sądownie rozwiązanej umowy) – przez niego sprowadzony, a po raz pierwszy zarejestrowany na terytorium Polski dopiero przez nowego nabywcę – odzyskać od skarbu państwa (organów celno-skarbowych) zwrot poniesionych opłat. Takiego zwrotu możemy dochodzić jedynie od tego, kto nam sprzedał samochód.
Licznik (nie)prawdę ci powie
W jednym z punktów umowy powinniśmy wpisać stan licznika. Niejednokrotnie nabywcy aut podczas wizyty w ASO przekonywali się, że na ostatnim przeglądzie samochód miał wyższy przebieg, choć nie zawsze można to łatwo ustalić.
Jeśli oszustwo zrobiono profesjonalnie – tzn. zmieniono dane we wszystkich modułach, w których zapisywany jest przebieg (może ich być nawet kilka) – to w najlepszym przypadku specjalista stwierdzi, że ingerencja była, jednak nie będzie mógł określić, o ile cofnięto licznik.
„Korekty” przebiegu dokonuje się przez złącze diagnostyczne, podłączając do komputera z odpowiednim oprogramowaniem lub wyjmując licznik i zmieniając ustawienia tzw. pamięci eeprom. Niestety, w Polsce podczas przeglądów rejestracyjnych diagności nie mają obowiązku (tak jak np. w Szwecji) wprowadzania do bazy danych przebiegu samochodu, a szkoda, bo to ukróciłoby przynajmniej najbardziej ewidentne oszustwa. Dojście do prawdy utrudnia także łatwa dostępność (na aukcjach internetowych) nowych książek serwisowych, które po sfałszowaniu wpisów i podrobieniu pieczątek istniejących serwisów wyglądają bardzo wiarygodnie, co osłabia czujność kupujących.
Więcej na temat metod cofania liczników na blogu Łukasza Tylickiego
Niekorzystne rozporządzanie mieniem
Drogomierz, popularnie zwany licznikiem, jest przez polskie przepisy traktowany trochę po macoszemu. W rozporządzeniu Ministra Infrastruktury z 2002 roku w sprawie warunków technicznych pojazdów oraz zakresu ich niezbędnego wyposażenia zapisane jest tylko (paragraf 11), że samochód powinien być wyposażony w prędkościomierz i drogomierz.
W przepisach nie ma słowa o tym, że musi to być urządzenie homologowane i zabezpieczone przed ingerencją (tak jest tylko w taksówkach i policyjnych pojazdach z wideoradarami). Zatem na konflikt z prawem można się narazić jedynie, gdy licznik zostanie cofnięty i nie poinformujemy o tym przyszłego nabywcy. W takiej sytuacji będzie to traktowane jako oszustwo, które kodeks karny rozumie jako „doprowadzenie do niekorzystnego rozporządzenia mieniem w celu uzyskania korzyści majątkowej”.
Cofnięcie licznika zwiększa wartość samochodu, bo przecież każdy kupujący patrzy na liczbę przejechanych kilometrów. Jeśli sąd uzna, że licznik przekręcono, to w swoim wyroku może np. unieważnić transakcję, czyli nakazać zwrot samochodu sprzedawcy i pieniędzy nabywcy, może także kazać zwrócić część zapłaty za pojazd i dodatkowo obciążyć sprzedawcę wypłatą zadośćuczynienia (odszkodowania).
Jeśli sąd decyduje się na wymierzenie kary pozbawienia wolności, to z reguły stosuje warunkowe zawieszenie jej wykonania (chyba że ma do czynienia z „recydywą” lub działaniem na dużą skalę). Olbrzymia siła rażeniaNabywcy kupujący auta na własny użytek od profesjonalnych pośredników, np. w przysalonowych komisach itp., są szczególnie chronieni przez prawo. Odpowiedzialność sprzedawcy za niezgodność towaru konsumpcyjnego z umową uregulowana została w Ustawie z dnia 27 lipca 2002 roku o szczególnych warunkach sprzedaży konsumenckiej oraz o zmianie kodeksu cywilnego (DzU, nr 141, poz. 1176). Z odpowiedzialnością sprzedawcy mamy do czynienia, gdy kupiony produkt, np. auto, okaże się niezgodny z umową, czyli ma wady. Kupujący może wówczas domagać się od sprzedawcy ich usunięcia.
W szczególnych przypadkach może odstąpić od umowy lub żądać obniżenia ceny. Ma to miejsce, gdy naprawa albo wymiana są niemożliwe lub wymagają nadmiernych kosztów, sprzedawca nie zdoła naprawić pojazdu w odpowiednim czasie bądż naprawa albo wymiana narażałaby kupującego na znaczne niedogodności.
Gdy sprzedający informuje o wadachNiektóre wady samochodów są następstwem wypadków i źle wykonanych napraw. Mogą być także efektem zaniedbań podczas eksploatacji, np. niewykonywaniem przeglądów okresowych itp. Jeśli auto jest fabrycznie wyposażone np. w klimatyzację czy ABS i okaże się po zakupie, że te podzespoły nie działają, to sprzedawca nie będzie zwolniony od odpowiedzialności, jeśli nie poinformuje o wadach kupującego przed sfinalizowaniem transakcji.Rzetelny handlowiec składa odpowiednie wyjaśnienia na piśmie, zabezpieczając się tym samym przed ewentualnymi roszczeniami zgłaszanymi przez kupującego.
Transakcję zawarły osoby fizyczne? Kupujący może skorzystać z rękojmi
Niezgodność w komisie
PAMIĘTAJ, ŻE: Sprzedawca ma obowiązek ustosunkować się do żądań konsumenta w ciągu 14 dni. Po tym czasie w pełni je akceptuje
W przypadku transakcji zawieranych np. w komisie nabywcy przysługuje inny niż rękojmia rodzaj ochrony swoich interesów. Jest to tzw. roszczenie z tytułu niezgodności towaru z umową. Różni się ono od rękojmi m.in. zakresem odpowiedzialności sprzedawcy i terminami zgłaszania roszczeń.
Komisant sprzedający auta na zlecenie innych osób odpowiada wobec nabywcy tak, jak każdy inny sprzedawca. Jego odpowiedzialność za zgodność z umową trwa przez 2 lata, chyba że strony ograniczą ten okres do roku. Jednak nawet gdy skrócony okres minie, nabywca może dochodzić swoich praw, jeśli w chwili sprzedaży auta komisant wiedział (lub powinien wiedzieć) np. o usterkach lub powypadkowej przeszłości auta i nie powiadomił o tym nabywcy.
Właściciel komisu ma zatem obowiązek dokładnie sprawdzić używany pojazd i szczegółowo poinformować nabywcę o stanie technicznym i prawnym oraz przedstawić stosowne dokumenty. Jeśli sprzeda pojazd kradziony, to będzie odpowiadał nie tylko przed nabywcą, lecz także przed sądem.