Do niedawna barierą, która powstrzymywała rozwój elektromobilności, były ceny aut na prąd, a konkretnie – koszt baterii. Tyle że akumulatory w ciągu ostatnich dziesięciu lat staniały aż o 80 proc. Dzięki temu nowy Volkswagen ID.3 może kosztować tyle, co odpowiadający mu Golf z silnikiem TDI, czyli na olej napędowy. Cena nie jest zatem już tak ważną barierą, jak przed laty.

Jedną z obaw związanych z zakupem samochodu na prąd jest też brak potrzebnej infrastruktury, a konkretnie – miejsc, w których można uzupełnić energię elektryczną w akumulatorach. Faktycznie, jeszcze kilka lat temu ładowarek było jak na lekarstwo, szczególnie w Polsce, ale sytuacja bardzo szybko się zmienia. W Niemczech w tej chwili jest już ponad 17,4 tys. publicznych ładowarek, z czego około 2 tys. to urządzenia o wysokiej mocy, służące do szybkiego ładowania. Liczba ta rośnie praktycznie każdego dnia. Nowe urządzenia są stawiane w okolicach supermarketów, hoteli, na parkingach, czy też na stacjach benzynowych. Jednak także w Polsce liczba punktów ładowania bardzo szybko rośnie.

Foto: Auto Świat

O ile jeszcze w 2017 roku nasz kraj był białą plamą na mapie elektromobilności, o tyle wkrótce liczbę stacji ładowania będzie można liczyć już w setkach, a w ciągu najwyżej kilku lat ładowarek ma być w naszym kraju więcej niż tysiąc. Inwestycje od lat prowadzi firma GreenWay, ale kolejne ładowarki uruchomią też koncerny PKN Orlen, Energa, PGE, Tauron, czy też Enea. Punkty ładowania pojawiają się w centrach handlowych, a nawet przy takich sklepach, jak Lidl. Warto dodać, że w naszym kraju od razu są budowane nowe, szybkie ładowarki, wykorzystujące prąd o mocy co najmniej 44 kW, a często nawet wyższej: 50 kW albo 100 kW. Mocniejsze ze wspomnianych urządzeń pozwalają w zaledwie pół godziny zwiększyć zasięg samochodu o około 260 km.

Foto: Volkswagen

Rosnąca sieć ładowarek już teraz pozwala jeździć po Polsce autami na prąd, o ile mają one zasięg rzędu 300 km. To tyle, ile przejedzie najtańsza wersja Volkswagena ID.3, wyposażona w baterie o najmniejszej pojemności. Warto dodać, że kupujący Volkswagena ID.3 otrzymają też kartę We Charge, dzięki której będą mogli korzystać z około 100 tys. ładowarek rozmieszczonych w całej Europie.

Foto: Volkswagen

Zresztą, jak wynika z badań, około 70 proc. wszystkich procesów ładowania odbywa się w domu lub w pracy, gdy pośpiech nie jest potrzebny. W takich miejscach wykorzystuje się zwykle wolniejsze ładowarki, np. o mocy rzędu 11 kW lub nawet mniejsze. Wprawdzie ładowanie baterii trwa wówczas wiele godzin, ale gdy auto i tak stoi zaparkowane, nie ma to żadnego znaczenia. To zresztą najtańszy sposób na uzupełnienie energii w bateriach.

Niskie koszty eksploatacji to jednak niejedyna zaleta samochodów na prąd. Właściciele takich pojazdów mogą bowiem liczyć na wiele przywilejów, które dodatkowo obniżają koszt eksploatacji. Dla mieszkańców dużych miast sporym ułatwieniem jest możliwość darmowego pozostawienia auta w strefach płatnego parkowania. Kolejny przywilej to jazda buspasami – elektrykiem można poruszać się bez żadnych ograniczeń, omijając korki na najbardziej zatłoczonych ulicach.

W przyszłości ważną zaletą samochodów z zerową emisją spalin będzie możliwość swobodnego wjazdu do stref czystego transportu, które mogą już wyznaczać duże miasta. Do tych rejonów auta elektryczne będą mogły wjeżdżać bez opłat. Pierwsze eksperymenty z taką strefą prowadził już Kraków.