Wieloletni Alfista – tak sprzedawca pięknej Alfy 159 przedstawia się w ogłoszeniu – najwyraźniej ma już dość swojego wychuchanego samochodu. Postanowił go sprzedać, a ponieważ auto prezentuje się wyśmienicie, jest absolutnie bezwypadkowe, doinwestowane i bezawaryjne, stąd wysoka cena – zdecydowanie wyższa od katalogowej: 48 900 zł za auto z 2006 roku!
Są jednak osoby, które uważają, że za dobre auto warto przepłacić. My też należymy do tej grupy, dlatego postanowiliśmy odwiedzić sprzedawcę granatowej Alfy Romeo 159 z czerwonym, skórzanym wnętrzem.Zwyczajowo wcześniej dzwonimy. Po pierwsze, aby się umówić, po drugie, aby upewnić się, że deklaracje zawarte w ogłoszeniu to nie zwykłe przejęzyczenie.
Przez telefon dowiedzieliśmy się jedynie, że na jednym błotniku uszkodzony jest lakier bezbarwny z powodu nieusuniętych w porę ptasich odchodów, a ponadto auto było miejscami malowane z powodu zarysowania gwoździem. Cóż... nie brzmi to dobrze, ale zarysowanie to przecież jeszcze nie wypadek. W umówionym miejscu stał samochód, przy którym szybko zjawił się wyjątkowo wyluzowany właściciel.
Autokar nie zmieścił się pod wiaduktem! FOTO
Od razu poinformował, że jeden z elementów zawieszenia wymaga wymiany, bo przy ostatniej naprawie nie było jej w warsztacie. Auto było serwisowane u autoryzowanego dilera. Nie ma wpisów w książce serwisowej, ale to dlatego, że w jednym z warszawskich warsztatów Fiata jest mechanik, który naprawia na lewo – nawet lepiej niż oficjalnie. I załatwia części.
Jeśli kupimy auto, dostaniemy ten kontakt. Postanowiliśmy przez chwilę łudzić właściciela Alfy perspektywą sprzedaży, zaczęliśmy umawiać się na przegląd, podpytując, jaka jest ostateczna cena. 49 tys. zł natychmiast spadło do 44 tys. zł, a gdyby położyć na stół 40 tys. i to by pewnie wystarczyło. Ale nie warto. Kwota 35 tys. zł za taki samochód byłaby – naszym zdaniem – odpowiednia.
To, co zastaliśmyna miejscu - Trochę nieudolnie pomalowane błotniki to jednak nie tylko defekt kosmetyczny. Złażąca wierzchnia warstwa lakieru najlepiej o tym świadczy.Co do szpachli tu i tam, to – według sprzedawcy – faktycznie, auto było uderzone przodem, była szkoda na 20 tys. zł i błotniki miały być wymienione, ale być może nie były wymienione, tylko naprawione. Z tego, co widać, zostały spasowane niedokładnie, i to niejedyny ślad po lekkim „dzwonie”. Pozostałe elementy były lakierowane, bo „wandale lubią niszczyć ładne auta i porysowali Alfę”.
Co do opon... no tak, trzeba kupić nowe, słabo się na nich jeździ. Silnik chodzi super, ma nowe oprogramowanie tuningowe, bo na fabrycznym po prostu nie da się jeździć z powodu turbodziury. Trzeba było wprawdzie odpiąć przepływomierz, ale to nie szkodzi. Świecącą kontrolkę silnika można ignorować. Te szczere do bólu wyznania sprzedawcy przekonały nas ostatecznie, że „prawdziwy Alfista” to człowiek, który nie kłamie, tylko po prostu ma podwyższoną odporność na usterki samochodu.
Nie do końca potrafiliśmy jednakzrozumieć, dlaczego samochód z 200-konnym dieslem ma problemy z przemieszczaniem się i trzeba go w brutalny sposób chipować. Podejrzewać należy, że silnik pomimo stosunkowo niewielkiego przebiegu (ok. 100 tys. km) dostał już nieźle w kość. Ogólnie opisywana Alfa to samochód, który jeszcze się do czegoś nadaje, ale kwotę 49, a nawet 44 tys. zł należy uznać za zdecydowanie wygórowaną.
Mercedes z dieslem w superstanie, czyli... złom miesiąca - 15-letnie auta nie są nowe, i to nie ulega wątpliwości. Ale autor tego ogłoszenia włożył w zredagowanie go na pewno więcej pracy niż w przygotowanie samochodu do sprzedaży. W ogłoszeniu czytamy: brak rdzy, silnik i przekładnia pracują bez zastrzeżeń, wnętrze pedantycznie zadbane, brak stuków, wszystko w 100 proc. sprawne.
Przez telefon sprzedawca wszystko potwierdził, więc udaliśmy się po auto z Warszawy aż pod Gdańsk. Zobaczyliśmy pojazd z dziurawym tłumikiem, z dziurami w podłodze, z przerdzewiałymi mocowaniami zawieszenia, wodą zamiast płynu chłodniczego, silnikiem pracującym jak sieczkarnia. Uważajcie na handlarza oszusta sprzedającego na Allegro.pl samochody pod pseudonimem Autka6. Zdjęcia są „podciągane” Photoshopem.