- Sezonowa wyprzedaż rocznika to specyfika polskiego rynku
- Czy rabaty są na tyle duże, że rekompensują spadek wartości samochodu, wynikający ze starszego roku produkcji?
- Okazuje się, że po przeliczeniu na procenty, najlepiej brzmiące w reklamach promocje nie są aż tak atrakcyjne
Kiedy w telewizji pewien były dziennikarz motoryzacyjny na niemal każdym kanale co 30 sekund zachęca do zakupu japońskiego auta z wyprzedaży rocznika, a na fasadach wielu salonów sprzedaży (dotyczy większości marek!) wywieszone są ogromne płachty ze słowami „wyprzedaż” i „promocja”, odmienionymi przez wszystkie przypadki, to wiedz, że zbliża się wiosna i końcowy moment dla importerów, by pozbyć się samochodów zalegających na tzw. stockach.
Kwoty i rabaty, którymi są kuszeni klienci, potrafią robić wrażenie, bo np. dany producent obiecuje zniżki nawet do 30 tys. zł. Na pierwszy rzut oka – wygląda kusząco. Ale, jak pokażemy wam w niniejszym materiale, nie wszystko złoto co się świeci, a często promocje są tak konstruowane, by jedynie zwabić kupującego do salonu. A na miejscu okazuje się, że przecież nikt nie mówił o tym, że rabat wynosi równe 30 tys. zł (słowo klucz: „do”!), a poza tym tyle to można, owszem, zaoszczędzić, lecz jedynie na najdroższej wersji najdroższego modelu. Ale po kolei.
Zacznijmy od tego, że sezonowa wyprzedaż rocznika to specyfika polskiego rynku. Jest ona przynajmniej po części efektem tego, że wartość samochodu wyznacza się u nas w pierwszej kolejności na podstawie roku produkcji, a nie – jak w wielu innych krajach – daty pierwszej rejestracji. Tym sposobem auta wyprodukowane do końca grudnia 2019 r., ale kupione i zarejestrowane teraz, w 2020 r., mają już de facto rok na karku i są warte mniej niż samochody wyprodukowane od 1 stycznia br. Wartość „starego” auta będzie jeszcze niższa, jeśli po drodze przeszło lifting, i np. auto z pierwszej połowy 2019 r. jest faktycznie o „pół generacji” starsze od tego, które z taśm produkcyjnych zjechało w 2020 r. W związku z tym, aby taki samochód łatwiej sprzedać, importer/diler (rabaty są kalkulowane albo odgórnie, albo indywidualnie przez dany salon!) musi cenę „starego” auta obniżyć.
Rabat kontra utrata wartości
Kluczowa kwestia jest więc taka: czy rabat jest na tyle duży, że rekompensuje spadek wartości samochodu, wynikający ze starszego roku produkcji? Jeśli tak, to taka oferta jest godna uwagi. Niestety, nader często bywa tak, że kupując auto na wyprzedaży, w zasadzie nie zyskujemy wiele, bo rabat i spadek wartości równoważą się. W takim wypadku warto powalczyć jeszcze o indywidualne obniżenie ceny i/lub o montaż w cenie dodatkowych pakietów/akcesoriów/opon. Czasem, żeby skorzystać z promocji, należy... dokupić dodatkowy pakiet proponowany przez dilera. Może to być np. ubezpieczenie w konkretnej firmie albo pakiet dodatkowego wyposażenia, instalowany – co jasne – nie w fabryce, lecz już w salonie.
Lifting, zmiana generacji, nowy rok modelowy
Najmocniej ceny są obniżane w przypadku aut, które w zeszłym roku wyszły z produkcji i nie mają już następcy, ale tu należy się liczyć ze względnie szybką utratą wartości (zwłaszcza na tle wciąż wytwarzanych rywali z tego samego segmentu!). Atrakcyjne rabaty czekają również na tych klientów, którzy zechcą kupić poprzednią, też już nieprodukowaną generację danego modelu (np. dilerom BMW zostały jeszcze pojedyncze sztuki starej serii 3 F30/31 w dobrych cenach). Podobnie wygląda kwestia ewentualnej modernizacji i/lub zmiany tzw. roku modelowego w przypadku samochodu, który nadal jest produkowany – tu rabaty będą mniejsze niż w sytuacji zmiany generacji, ale utrata wartości również jest szybka. Zwłaszcza jeśli lifting był istotny.
Sprawdź... rabaty na nowe modele
Zaskakująco często jest tak, że oferty rabatowe na samochody z bieżącego rocznika (czyli w naszym wypadku 2020 r.) okazują się – zwłaszcza dla tych, którzy potrafią dobrze negocjować! – całkiem korzystne i niewiele gorsze od tego, co można uzyskać na „stary” samochód. Zaletą w przypadku nowego auta jest wolniejsza utrata wartości, a co za tym idzie – wyższa wartość w chwili odsprzedaży, a także możliwość indywidualnego skonfigurowania wyposażenia „pod siebie”.
Kupując samochód na wyprzedaży rocznika, weźcie również pod uwagę to, że macie do czynienia z egzemplarzami już wyprodukowanymi, a zatem nie macie zazwyczaj żadnej możliwości wyboru koloru czy też wyposażenia. W ramach wyprzedaży trafiają się samochody dziwnie skonfigurowane (przykładowo: brak automatycznej klimatyzacji, podstawowe oświetlenie) i takie, których ze względu na kombinację kolor/tapicerka nikt nie chce. Cóż, bierzesz albo to, co jest, albo... rezygnujesz. I szukasz u innego dilera. Lub u innego producenta.
Jak czytać oferty?
Wiele ofert i reklam zawiera kluczowe słowo „do” (i tu pada zazwyczaj oszałamiająca kwota, np. 20 lub 30 tys. zł). Przede wszystkim rabat zazwyczaj dotyczy jedynie najdroższej wersji danego modelu i liczony procentowo wcale nie okazuje się już taki atrakcyjny. A czasem jest tak, że dany diler daje... jeszcze większy rabat niż ten odgórnie deklarowany przez importera. Po drugie, na końcową kwotę upustu mogą składać się dodatkowe bonusy, np. lakier metalizowany lub ubezpieczenie w cenie. Pamiętaj: największe kwotowo (nie procentowo!) rabaty dotyczą zazwyczaj dużych i drogich modeli, które najtrudniej sprzedać. Samochody cieszące się dużym wzięciem zazwyczaj są przeceniane minimalnie lub wcale.
Jak wygląda aktualna oferta?
Postanowiliśmy przyjrzeć się popularnym na naszym rynku producentom i przeanalizować ich ofertę wyprzedażową. Okazuje się, że po przeliczeniu na procenty, najlepiej brzmiące w reklamach promocje nie są aż tak atrakcyjne, zwłaszcza jeśli weźmiemy pod uwagę utratę wartości auta z rocznika 2019. Oto co można aktualnie znaleźć w promocjach wyprzedażowych.