W Niemczech cały czas trwa dyskusja, czy granica 1,6 promila alkoholu we krwi dla rowerzystów jest zgodna z duchem czasu. Nie braknie głosów, że powinna ona zostać obniżona. Ciekawy jest jednak tok myślenia zwolenników tego pomysłu – prawie nikt nie postuluje, by zrównać ją z progiem dla kierowców aut (w Niemczech wynosi on 0,5 promila), lecz obniżyć do poziomu 1,1 promila.

Sami zwolennicy obniżenia dopuszczalnej ilości alkoholu we krwi zauważają, że od 0,3 promila kierowca mają problemy z właściwą oceną prędkości pozostałych uczestników ruchu, od 0,5 promila pogarsza się już postrzeganie, a przy 0,8 – znacząco spada czas reakcji. Nieważne, czy prowadzimy pojazd 2- czy 4-kołowy, reakcje organizmu na alkohol są oczywiście takie same, ale – zdaniem zwolenników obniżenia poziomu alkoholu we krwi rowerzystów – nie ma konieczności identycznego traktowania kierowców aut i rowerów. Dlaczego? Kierowcy aut pod wpływem alkoholu mogą zaszkodzić sobie i innym uczestnikom ruchu, cykliści – przede wszystkim sobie. Czy w Polsce takie uprzywilejowanie rowerzystów miałoby sens?

W 2013 roku w Polsce rowerzyści brali udział w 4723 wypadkach, z czego w 206 cykliści byli nietrzeźwi (przy progu 0,2 promila). W Niemczech w tym samym okresie zanotowano 77 tys. wypadków z udziałem rowerzystów. 3400 z nich było pijanych (powyżej 1,6 promila alkoholu we krwi). Co ciekawe, procentowy udział pijanych cyklistów w wypadkach jest niemalże identyczny i po zaokrągleniu wynosi 4,4 proc. Tyle, że w Polsce znacznie łatwiej otrzymać status „pijanego kierowcy”…