Pewna wypożyczalnia samochodów działająca w stolicy szybko ubijanych interesów i zakorkowanych ulic zaoferowała niezwykłą usługę dla tych, którzy mają dużo pieniędzy, ale mało czasu. Firma ta, Business Car Service, za jedyne 900 dolarów zapewnia na osiem godzin eskortę w postaci dwóch funkcjonariuszy drogówki i wozu milicyjnego wyposażonego oczywiście w syrenę i -  co szczególnie ważne - w błyskające niebieskie światło, dzięki czemu można szybko dojechać na miejsce.

Usługa ta, zawieszona po powszechnych skargach na mnożenie się "kogutów", świadczy nie tylko o tym, że korki w Moskwie stały się gigantyczne, ale i o tym, iż w dzisiejszej Rosji granica między bogactwem i władzą państwową jest bardzo płynna.

Syreny, błyskające niebieskie światła i policyjna eskorta pozwalają urzędnikom państwowym oraz wcale niemałej grupie bogaczy unikać nieznośnych uciążliwości ruchu ulicznego, ale jeszcze bardziej pogarszają sytuację wszystkich innych kierowców.

"Koguty", zwane tu "migałkami", przyczepiane są do dachów samochodów rządowych, na przykład tworzących kolumnę wozów prezydenta Władimira Putina. Problem polega na tym, że takich samochodów są obecnie tysiące i widuje się je czasami na parkingach przy supermarketach lub nawet pod kasynami. Zezwolenie na posiadanie świateł tego typu na swych samochodach mają członkowie parlamentu, ministrowie i wiceministrowie, sędziowie, doradcy Kremla i wielu innych przedstawicieli władz federalnych, regionalnych i miejskich. "Koguty" dostają też szefowie wielkich firm państwowych, takich jak Gazprom i Rosnieft, co daje im możliwość bezkarnego naruszania przepisów. Policja może teoretycznie zatrzymać taki samochód, ale zdarza się to rzadko.

Przedmiotem pożądania są również gwarantujące nietykalność specjalne tablice rejestracyjne. Są ich trzy rodzaje: zaczynające się na AAA (zwane "Anuszkami"), na OOO ("Olgi") i na SSS ("Swietłany"). Gdzie je kupić, to gorący temat rosyjskich blogów.

Cały zestaw - niebieskie światło, syrena, tablice oraz odpowiednie dokumenty -trzy lata temu można było dostać na czarnym rynku za około 20 tysięcy  dolarów, twierdzi tropiąca skandale moskiewska "Nowaja Gazieta". Obecnie specjalne tablice rejestracyjne lub "koguty" ma w Rosji 7500 samochodów.

Ze względu na rozmnożenie się tych świateł i tablic - oraz oferty internetowe takich firm, jak Business Car Service - mało kto wierzy, że każda włączona syrena oznacza, iż urzędnik państwowy właśnie spieszy na ważne spotkanie. Te specjalne przywileje stały się tak irytujące dla innych kierowców, że powołali oni rzadki w Rosji oddolny ruch polityczny, który wraz ze wzrostem liczby prywatnych samochodów zyskuje coraz większą popularność.

"Prawo do swobodnego i uprzywilejowanego przejazdu powinno przysługiwać tylko policji, straży pożarnej i karetkom pogotowia - mówi Wiaczesław Łysakow, założyciel Wolnego Wyboru, ruchu występującego w obronie kierowców.  - A mają je biurokraci i ci, którzy kupili sobie »koguty«. To kwestia przepisów ruchu drogowego, ale też problem moralny szerzącego się w naszym społeczeństwie nihilizm. Kierowcy widzą, że władze wymagają od nich przestrzegania prawa, ale same tego nie robią".

Parlament rozważa podjęcie kroków zmierzających do wprowadzenia ograniczeń przywilejów drogowych. Jedna z propozycji mówi, że szczególne uprawnienia powinny przysługiwać jedynie prezydentowi i siedmiu innym członkom najwyższych władz, a inna, wspierana przez prokremlowską Jedną Rosję oraz Putina, chce dopuścić 1000 pojazdów mających szersze prawa. Jakaś wersja tej drugiej propozycji zostanie zapewne uchwalona na początku przyszłego roku jako część nowego kodeksu drogowego. We wrześniu Borys Gryzłow, przewodniczący parlamentu, ostentacyjnie zdjął "koguta" ze swego samochodu, ale nadal jeździ w towarzystwie policyjnej eskorty. "Szanowni obywatele, jeśli zobaczycie światła błyskające na samochodach parlamentarzystów, będą to przedstawiciele opozycji" - powiedział wówczas Gryzłow.

Tematy drobnych przywilejów urzędników niższego szczebla oraz niesprawiedliwego traktowania zwykłych ludzi znane są w rosyjskim społeczeństwie od czasów XIX-wiecznego pisarza Mikołaja Gogola, który twierdził, że w Rosji są dwa problemy: głupcy i drogi.

Dzisiaj w Moskwie tłoczą się 3 miliony samochodów, 12 razy więcej niż w chwili upadku komunizmu. I choć otwarto trzecią obwodnicę, a władze rozważają wprowadzenie komputerowego sterowania sygnalizacją świetlną lub zmiany ruchu na wszystkich dziesięciu pasmach drugiej obwodnicy na jednokierunkowy, nadal są wielkie zaległości w budowie i naprawie dróg.

Nadużywanie przywilejów uchodzi za jedną z przyczyn alarmująco wysokiej liczby ofiar śmiertelnych na drogach. W zeszłym roku w wypadkach drogowych zginęło 33 957 Rosjan, czyli 24 na 100 tysięcy mieszkańców - w USA wskaźnik ten wynosi 14 na 100 tysięcy. Według Światowej Organizacji Zdrowia prawdopodobieństwo śmierci na drodze jest w Rosji dziesięć razy wyższe niż w Wielkiej Brytanii, a główne przyczyny to nadmierna prędkość, alkohol i niezapinanie pasów bezpieczeństwa. Po straszliwym karambolu, do jakiego doszło na zamglonej drodze w południowej Rosji, Putin powiedział, że zabici i ranni w wypadkach drogowych to dla kraju koszt w wysokości 2 procent PKB, czyli około 11,2 miliarda dolarów rocznie. Nadmiar błyskających świateł na rosyjskich drogach sprawia też, czego należało się spodziewać, że ignorowane są sygnały karetek pogotowia - to zaś zmniejsza i tak już minimalne szanse na udzielenie pomocy.

Przed obrotowymi szklanymi drzwiami oddziału intensywnej terapii szpitala im. Sklifosowskiego stoi biało-pomarańczowa karetka, a obok niej kierowca. Witalij Miedwiedow pali papierosa, czekając na kolejne wezwanie. "Jak trafimy na korek, to nie ma rady - wzrusza ramionami. - A ludzie rzadko kiedy giną na miejscu".