O takiej rewolucyjnej zmianie w motoryzacji mówiło się od pewnego czasu. Niewielu jednak sądziło, że nadejdzie ona tak szybko. W ubiegłym roku kierowcy z Państwa Środka kupili prawie pięć milionów nowych samochodów osobowych. Japończycy odnotowali w tym czasie wynik lepszy o prawie 600 tys. sztuk. Jednak chińska gospodarka rozwija się w takim tempie (w ślad za tym szybko bogaci się społeczeństwo), że - zdaniem analityków motoryzacyjnych z niemieckiego oddziału R.L. Polk Marketing System - w tym roku sprzedaż może być wyższa o ponad 300 tys. sztuk od tej notowanej w Japonii.

USA jeszcze liderem

Do wielkości osiąganych na rynku amerykańskim jest jeszcze bardzo daleko. Rozkochani w motoryzacji Amerykanie, których większość nie wyobraża sobie życia bez własnych czterech kółek, kupili w zeszłym roku prawie 17 mln samochodów. Pozycja nr 1 tego kraju jest jednak tylko pozornie niezagrożona. Niemieccy eksperci uważają bowiem, że już za cztery lata Chińczycy kupować będą prawie 8 mln aut osobowych rocznie. Z kolei fachowcy z banku Goldman Sachs przewidują, że liczba samochodów jeżdżących po chińskich drogach (obecnie nieco ponad 15 mln) zwiększy się do 2050 r. do 500 mln!

Łatwiej dzięki takim prognozom zrozumieć, czemu w Chinach są już obecni właściwie wszyscy najwięksi światowi producenci. Mimo że przez rząd akceptowani są dopiero od kilku lat. Nawet jeśli sami nie wytwarzają pojazdów, przynajmniej robią do nich części, dostarczają gotowe podzespoły lub dzielą się swoją wiedzą.

Skopiować można i auto

Zagraniczne koncerny przymykają nawet oko na próby... podrabiania części, ale i całych samochodów. Podobno taki proceder uprawia przynajmniej kilkadziesiąt z ponad setki fabryk działających w Chinach.

Tak było np. trzy lata temu z chery qq- wierną kopią znanego u nas daewoo matiza. General Motors, właściciel marki Daewoo, mimo ewidentnego plagiatu, nie naciskał zbyt mocno na zaprzestanie produkcji czy gratyfikację finansową.

Trudno się jednak dziwić, skoro sami eksperci GM przewidują w Chinach, już za niecałą dekadę, sprzedaż 14 mln samochodów osobowych rocznie. W tym samym czasie - według wszelkich przewidywań - wielkość amerykańskiego rynku nie powinna się znacząco zmieniać. Zresztą 17-milionowa sprzedaż utrzymuje się za oceanem już od dobrych kilku lat.

Indyjski pościg

Co ciekawe, nie tylko Chińczycy zagrożą motoryzacyjnej pozycji USA. W 2000 r. Hindusi zarejestrowali u siebie 767 tys. nowych samochodów. W 2010 liczba ta sięgnie 1,65 mln sztuk - twierdzi amerykański "Businessweek".

Analitycy Goldman Sachs szacują z kolei, że w Indiach liczba samochodów może rosnąć jeszcze szybciej niż w Chinach. Z obecnych pięciu milionów do 2050 r. ma się zwiększyć aż do 600 mln. Warto przypomnieć, że po amerykańskich drogach jeździ 200 mln pojazdów. Rynek nie powinien się w szybkim tempie rozwijać.

Trzeci najszybciej rozwijający się rynek Amerykanie mają pod bokiem. W Meksyku, gdzie teraz sprzedaż nowych aut sięga 850 tys. sztuk, najdalej za cztery lata przekroczy 1,3 mln.

Niespecjalnie zmieniać się będą zachodnioeuropejskie rynki, ale już na wschodzie kontynentu będzie się dużo działo. Rekordy sprzedaży mogą padać, m.in. w Rumunii, Bułgarii czy Rosji. Zwłaszcza w tym ostatnim z państw, gdzie tylko do 2010 r. wg R.L. Polk Marketing System rynek urośnie o ponad 20 proc. Dzięki temu Rosjanie mają szansę wyprzedzić w najbliższych latach Hiszpanię, czyli ostatni rynek z europejskiej wielkiej piątki.

Nas wyprzedzą Rumuni

W Rumunii sprzedaż nowych pojazdów w 2005 r. wzrosła o 49 proc. do ponad 215,5 tys. sztuk. To dopiero początek boomu motoryzacyjnego w tym kraju. Niedawno wprowadzono tam, podobnie jak w Rosji, restrykcyjne przepisy chroniące rynek przed importem starych aut. W Polsce w 2005 r. sprzedaż sięgnęła 235 521 aut, o ponad 25 proc. mniej niż rok wcześniej. To najgorszy wynik od 14 lat. Eksperci nie wróżą drastycznej zmiany tej tendencji.