Niektórzy utrzymują, że są antyekologiczne. Być może. We Francji jednak pojazdy terenowe zdobywają coraz większą popularność. Nowe modele są większe, wyższe i bezpieczniejsze dla pasażerów niż tradycyjne samochody. Zapewniają też - oczywiście tylko tym, którzy mogą sobie na nie pozwolić - komfort nieustępujący w niczym tradycyjnym luksusowym limuzynom.

Kombinacja tych wszystkich czynników okazuje się dla wielu kierowców wyjątkowo kusząca. Większość z nich jednak nigdy nie zjechała z asfaltowej drogi, a błoto nie miało okazji zabrudzić błyszczącej karoserii ich aut. Coraz więcej pojazdów z napędem na cztery koła poruszających się po ulicach miast sprawiła, że samochody terenowe są dziś we Francji przedmiotem ożywionej dyskusji. Ekolodzy, wspierani przez władze miejskie Paryża (w których Zieloni mają swoich przedstawicieli) postanowili zaprotestować przeciwko obecności pojazdów terenowych w ich mieście. Jednocześnie grupa aktywistów znanych pod nazwą Les Dégonflés (fr. Ci, którzy spuszczają powietrze z opon) organizuje liczne akcje sabotażowe.

Ale przeciwnicy terenówek dalecy są jeszcze od osiągnięcia celu, jaki sobie postawili: zwiększenia świadomości ekologicznej kierowców i zniechęcenia ich do kupna dużych pojazdów. Wręcz przeciwnie, sprzedaż tych aut we Francji wzrosła w zeszłym roku o 15 procent. Dla porównania: sprzedaż wszystkich samochodów zwiększyła się w tym czasie tylko o 2,7 procent. W ciągu jedenastu lat liczba sprzedanych pojazdów tego typu wzrosła czterokrotnie (z 29 925 w 1994 roku do 120 537 w 2005 roku) i dziś stanowią one ponad 5 procent rynku.

Jak podają źródła związane z tym sektorem, około miliona rodzin we Francji posiada samochód terenowy. I tendencja ta będzie się nasilać - uważają analitycy. Do tego stopnia, że główni producenci samochodów we Francji - Peugeot, Renault i Citroën - postanowili już wejść na dobre do tego sektora i w 2007 roku wypuszczą nowe modele z napędem na cztery koła. W ten sposób chcą stawić czoła wszechpotężnym markom japońskim i koreańskim.

Ofensywa ekologów przeciwko samochodom terenowym rozpoczęła się we Francji wiosną 2004 roku. Wtedy to doszło do pikiety zakładów Mercedesa - jeden z modeli tej firmy oskarżano o to, że pobił rekord pod względem szkodliwości dla środowiska. Aktywiści przyznali Mercedesowi pseudonagrodę i zorganizowali protest przed siedzibą koncesjonowanego przedstawiciela tej firmy na Champs Elysée w Paryżu.

Głosy ekologów, którzy rozwinęli hałaśliwą kampanię w internecie, dotarły aż do merostwa Paryża. Władze na żądanie Zielonych zgodziły się podjąć wiele inicjatyw na rzecz przeciwdziałania obecności samochodów terenowych w mieście. Wśród pomysłów uzgodnionych z ekologami znalazły się między innymi przepisy o ograniczeniu ruchu tych pojazdów w porach dnia, gdy występuje największe stężenie zanieczyszczeń powietrza, promowanie kampanii zniechęcającej do nabywania terenówek, a nawet zakaz wjazdu takich aut do stref o szczególnym znaczeniu. Opozycja z Unii na rzecz Ruchu Ludowego (UMP) określiła to jako "arbitralną dyskryminację".

Dalej, i to sporo, poszła jednak grupa aktywistów wywodząca się głównie z ruchu antyreklamowego. Wybrali oni drogę bezpośredniego działania. Ludzie w wieku od 20 do 30 lat, w większości studenci z zamożnych rodzin, od września zeszłego roku organizują nocne akcje wymierzone w auta terenowe i ich właścicieli. Nie mając ochoty na kontakty z wymiarem sprawiedliwości, Les Dégonflés (jak sami siebie nazywają) ostrożnie, za pomocą końcówek od pompek rowerowych spuszczają powietrze z opon. W ten sposób mogą to zrobić delikatnie, nie uruchamiając alarmu w samochodzie. Nigdy nie przebijają opon, bo w odróżnieniu od zwykłego spuszczenia powietrza byłoby to wykroczenie. Inicjatywa ta narodziła się w Paryżu, ale stopniowo przenosi się również do innych miast.

Przeciwnicy samochodów terenowych przekonują, że w przypadku kolizji są one bardziej niebezpieczne dla pieszych, zużywają nawet do 40 procent więcej paliwa i bardziej zanieczyszczają środowisko, gdyż większość z nich jest wyposażona w silniki Diesla. "Spośród 18 modeli najbardziej zanieczyszczających powietrze aż 14 to samochody terenowe" - twierdzi Stéphane Kerckhove, koordynator stowarzyszenia ekologicznego "Agir pour l'environnement" (fr. Działać na rzecz środowiska naturalnego). Przyznaje jednak, że w swojej klasyfikacji celowo pominął auta sportowe i luksusowe.

"Jak to?" - zadają sobie pytanie właściciele terenówek. Eric Breteau, prezes Francuskiej Federacji Samochodów Terenowych twierdzi, że gdy uwzględnimy wszystkie modele, pierwszy samochód terenowy na liście największych trucicieli zajmuje dopiero 55. miejsce. "Pojazdy terenowe nie są bardziej niebezpieczne ani nie zanieczyszczają powietrza w większym stopniu niż minivany czy limuzyny" - mówi.

Faktem jest jednak, że najczęściej sprzedawany we Francji samochód terenowy - Toyota RAV4 - emituje 190 gramów tlenku węgla na kilometr. Mniej więcej tyle samo co zajmujący drugie miejsce na tej liście minivan Renault Espace 1.9 (187 gramów tlenku węgla na kilometr).