W spadochroniarstwo wkręcił mnie Kuba. Zaczęło się od niewinnego „Skoczyłbyś ze spadochronem?”. Ja? Co, ja nie skoczę... Miesiąc później telefon od Kuby: „Wsiadaj w samochód i jedź do Chrcynna, tam już czeka Szymon, skaczesz w tandemie”. Pierwszy raz ze śmigłowca. Adrenalina, ale bez strachu, spadasz przypięty do innego skoczka jako bagaż, on wie, co robi. Przypięty ciasno pasami, bezpośrednio po śniadaniu (efekt telefonu niespodzianki), nie czułem się komfortowo. Można powiedzieć, że skok zaliczyłem, ale zachwycony nie byłem. To było jak przejazd rajdowego OS-u na fotelu pasażera. Zapisałem się na kurs, żeby później skoczyć już sam. Poczuć, jak to jest naprawdę.
Dziesiąty skok wykonałem sam, oderwałem się od samolotu, pęd powietrza (prawie 200 km/h), słońce, ziemia pode mną jak tapeta, pusto aż po horyzont, samolot zniknął po kilku sekundach, zostałem sam.
Trudno powiedzieć, że latałem, ponieważ nie miałem żadnego punktu odniesienia, ale mogłem się obracać, oglądać ziemię i chmury aż po horyzont. I wtedy wiedziałem już, że chcę to powtórzyć, nie raz, nie dwa, ale wiele razy.
Setny skok był niezwykły, gdyż wykonywałem go w formacji dwunastu skoczków (RW-12). Zwyczajowo okrągłą liczbę świętuje się oryginalnie lub w gronie znajomych. Sam nie miałem praktyki, ale lecieli ze mną doświadczeni skoczkowie i instruktor, który przed rozejściem się formacji na wysoko¬ści 1400 m otworzył mój spadochron, co było dla mnie niespodzianką. W ten sposób opuściłem formację. Pozostali niżej odlecieli na wszystkie strony i dopiero wtedy otworzyli swoje spadochrony.
Kurs to szkolenie teoretyczne, praktyczne na ziemi, egzamin i skoki. Kurs może być „na linę” (desantową) z 1200 m lub metodą AFF (przyspieszony kurs wolnego spadania) z 4000 m. Jest droższy, ale skuteczniejszy. Uczeń wykonuje pierwszy skok z dwoma instruktorami, którzy trzymają go za odpowiednie uchwyty na kombinezonie z dwóch boków przez cały czas swobodnego spadania i przekazują mu, uzgodnione wcześniej, polecenia migowe w celu korekty sylwetki, kontroli wysokości i symulacji otwarcia spadochronu. Jeżeli kursant zachowuje prawidłową sylwetkę (ćwiczoną wcześniej na ziemi) i właściwie reaguje na polecenia, to na sygnał instruktora może sam otworzyć spadochron. W każdym innym przypadku zrobi to za niego instruktor. Od tego momentu uczeń sam wykonuje lot na czaszy, kierowany radiem z ziemi przez innego instruktora.
Jeżeli pierwszy skok był poprawny, to drugi skok może odbyć się z jednym instruktorem. Opłatę wnosi się za każdy skok (za dwóch instruktorów najwięcej). Kursant wykonuje tyle skoków z instruktorem, ile jest mu potrzebne do nauki podstaw, wykonania zadań i zdania egzaminu praktycznego.
Zazwyczaj odbywa od sześciu do dziesięciu skoków. Większość kończy kurs, średnio, po ośmiu skokach. Od tego momentu są uczniami skoczkami. Mogą sami wykonać skok, ale pod nadzorem instruktora z ziemi lub z powietrza, który ponosi odpowiedzialność za ucznia skoczka, dobiera mu sprzęt, omawia zadania do wykonania w powietrzu i wpisuje na listę załadowczą. Uczeń skoczek nie może tego sam zrobić. Po wykonaniu co najmniej 50 skoków może przystąpić do egzaminu teoretycznego i praktycznego na świadectwo kwalifikacji.
Po pomyślnym zdaniu egzaminu zostaje skoczkiem samodzielnym. Egzaminy teoretyczne tzw. KWT (kontrola wiadomości teoretycznych) wszyscy skoczkowie zdają co roku.
Umiejętności w lataniu można ćwiczyć w grupach i na zawodach. Konkurencja FS-4 to formacja czterech zawodników i piątego kamerzysty. Każda drużyna wykonuje taką samą sekwencję akrobacji, które są losowane z 16 figur statycznych i 22 bloków. Komisja sędziowska losuje zestawy wykonywane sekwencyjnie przez 35 s po oderwaniu się od samolotu. Wszystkie chwyty na rękach i nogach muszą być zamknięte, ale podczas przejść (zmiany układu) wymagana jest pełna separacja, to znaczy żaden chwyt nie może być zamknięty przy przejściu z jednej figury do następnej.
Wszystkie układy oczywiście należy wykonywać poprawnie i jak najszybciej, latając obok siebie, pod i nad sobą z dokładnością do centymetrów, sterując całym ciałem. Nagrany film jest później analizowany przez sędziów, którzy obliczają punkty. Wszystkie drużyny, przygotowując się do zawodów, ćwiczą figury, bloki i przejścia pomiędzy nimi, ale nie jest możliwe oblatanie wszystkich możliwych kombinacji (są ich dziesiątki tysięcy). Zawody to egzamin z umiejętności precyzyjnego latania w zespole.
Marzeniem wielu skoczków są loty w pięknych zakątkach, tworzenie rekordowych formacji czy skakanie z unikatowych statków powietrznych. Dla mnie to czysto amatorski sport, a przy okazji idealna okazja do spotkań ze znajomymi, swego rodzaju forma spędzania czasu w zaprzyjaźnionym gronie. Chcę latać coraz lepiej i powoli realizuję ten plan.
Podpisuję się pod słowami Roya Janssena z teamu Hayabusa, który powiedział: „Nic nie jest bardziej satysfakcjonujące, niż być na podium z przyjaciółmi”.