Konstruktorzy współczesnych aut coraz śmielej podążający w stronę stworzenia w pełni autonomicznego samochodu, który bez pomocy kierowcy – swoją drogą w tym miejscu należałoby chyba zdefiniować na nowo słowo określające osobę, która siedzi za kierownicą, ale już jej nie używa – pojedzie do wytyczonego miejsca, a później samodzielnie zaparkuje na podziemnym parkingu.

Niestety, w tym już coraz bardziej realnym śnie przyszłości, konstruktorzy zapomnieli o dość prozaicznej czynności jaką jest... mycie samochodu, a dokładniej korzystanie w tym celu z myjni automatycznej.

Już dziś właściciele aut wyposażonych w aktywne systemy bezpieczeństwa mają poważne kłopoty przy podjeżdżaniu do szlabanów parkingowych, np zbyt szybkie zbliżenie do takiej przeszkody w nowych modelach Volvo kończy się często lądowaniem kierowcy i jego pasażera na przedniej szybie, po tym jak auto stwierdzi że szlaban jest przeszkodą, której nie zauważył kierujący i wykona awaryjne hamowanie.

Poważne problemy dla współczesnych samochodów z przekładnią automatyczną, naszpikowanych elektroniką i radarami pojawiają się także w tunelowych myjniach automatycznych, gdzie auto przesuwa się na taśmach. Dla czujników auta strumienie piany i szczotki są nadciągającą katastrofą. Tak przynajmniej interpretują to autonomiczne systemy chroniące przed kolizją w nowej Kii Cadenza.

Nawet gdy skrzynia biegów jest ustawiona w pozycji neutralnej (N), w trakcie mycia kiedy czujniki i radary przykrywa piana, a do auta zbliża się szczotka, systemy zatrzymują samochód blokując myjnie. Trzeba przyznać, że może to być dość stresujące i kłopotliwe doświadczenie dla nieświadomego kierowcy.

Niektórzy producenci, jak Tesla przewidzieli taki scenariusz i pozwalają w szybki i łatwy sposób zdezaktywować systemy asystujące na czas mycia samochodu. W innych autach, takich jak nowe Volvo V90 wymaga to sięgnięcia w głąb instrukcji. Ale są też i tacy producenci, którzy nie przewidzieli takiej możliwości...