Dwa tylko pocieszenia pozostają w takiej sytuacji: po pierwsze przede mną ponad 320 kilometrów jazdy poza miastem; po drugie będzie to droga pokonana za kierownicą co najmniej ciekawego samochodu. Już uściślam. Będąca w ciągłym, nieustającym remoncie trasa Warszawa-Wrocław nie jest może najlepszym odcinkiem w tym kraju, ale siedząc w głębokim fotelu i mając przed sobą błękitno-białe śmigło BMW z mocnym dieslem mam jak najlepsze przewidywania.

Stylistyka - co Bangle, to BMW

Kawa w Jankach to ostatni z planowanych przystanków. Mała czarna i średnia srebrna "Beemka" przyśpieszają zdecydowanie krążenie krwi. Po siódemce, piątce, szóstce i Z4, do wyglądu limuzyny Serii 3 ręka przeklętego przez niektórych mistrza przeniosła nie pozostawiając obojętnym linie i płaszczyzny. Chris Bangle nie zamieszał w designie BMW - urodzony jankes wywrócił ich i nasze pojęcie o wizerunku szybkich i szykownych aut do góry nogami.

Brak w trójce obłości. OK - można tak nazwać niektóre części nadwozia. Jednak to, co przykuwa wzrok szczególnie z profilu to tępy przód z arcykrótkim zwisem i podkręconymi, by zmieściły się nad nadkolami, reflektorami. Te nie dają jak w "5" wzroku rekina. Te patrzą na innych jak buldog zastanawiający się czy gryźć, czy połknąć w całości. Nad tym maska zapowiadająca co najmniej rzędową szóstkę i przód niemal wgryzający się w asfalt.

Profil - gra światło-cienia pokazuje, że tworzenia aut to nadal artyzm, a nie bezemocjonalne rysunki. A'propos - czas wracać do redakcji. Kawa skończona, torba w kufrze przykrytym połączeniem konsoli świateł dyskotekowych i deski do prasowania, a w oczach "wieczny horyzont". Odpalam.

Wnętrze - co by tu ująć?

Wcześniej w centrum i teraz pełznąc powoli przez parking do wyjazdu na trasę katowicką mam chwilę by złapać klimat panujący w środku. Wielofunkcyjna kierownica (szkoda, że opcja) ułatwia obsługę radia w poszukiwaniu dobrego kawałka, dieslowska czwórka odpalona kluczem-kartą pracuje cicho pod maską, wydając dźwięk nie pozwalający jednak zapomnieć, że na stacji lejemy ropę.

Fotel ma opcjonalne podparcie odcinka lędźwiowego, którego nie polecam nie lubiącym sportowej pozycji za kółkiem. Pozostali szybko przyzwyczają się do dodatkowego podparcia, pozwalającego też lepiej czuć temperament 163 KM. Poza tym? Oczywiście krótki, wysoko osadzony drążek skrzyni biegów, stanowiący niemal o sportowym charakterze samochodów (poza tymi z łopatkami przy kierownicy).

Bagażnik - słów kilka

I to szybko, bo nowe CD i wreszcie w miarę "do jazdy" trasa sprzyja skupieniu, a nie marzeniu o wojażach. Zresztą 460-litrowy kufer mieści to co trzeba i nic więcej. Trzy torby dla pary z dzieckiem, wciśnięte między nie i w tunel w oparciu narty i może kilka drobiazgów do wysuwanej półki oraz schowka pod podłogą. Komu trzeba więcej, niech kupi tych samych rozmiarów, ale bardziej pakowne kombi.

Tym czasem zapominam o torbie z tyłu i meandrach "litromanii". 40 kilometrów do Mszczonowa mija bezpowrotnie. Zachęcany zjeżdżającymi kolejno samochodami olśnionymi chyba bi-ksenonami "mojej" trójki ochoczo myślę o kolejnych szybkich godzinach. Tymczasem... Dziesięciokilometrowy, niespodziewany korek brutalnie odrzyna na kolejne 40 minut wizję od rzeczywistości.

Jazda - tanio w BMW?!

Właśnie - gdy opuszczałem aglomerację średnie spalanie wskazywane przez komputer wynosiło 7,5 litra na setkę. Przyśpieszając trochę finał, powiem że spadało ono stanowczo mimo równie zdecydowanej jazdy. Wynik na rogatkach Wrocławia wskazywał na "szczęśliwą siódemkę". Nie wiem, jak reagują na taki wynik świeżo upieczeni nabywcy BMW 320d. Mimo deklarowanego średniego zużycia 5,7 l/100 km, ja bym chyba pogratulował sobie bezapelacyjnie dobrego wyboru.

Bowiem mimo braku turbo, 340 Nm momentu obrotowego bezkompromisowo radzi sobie z niemal półtorej-tonowym sedanem. Są oczywiście jeszcze szybsze diesle, ale jednak elastyczność i dostępność mocy zadowala wybrednych. Minusy? Owszem, czasem łatwo zdusić silnik na starcie; trochę za szybko reaguje też standardowy DTC (Dynamic Traction Control; wyłączalny, ale nie do końca). Jednak do prób na torze lepiej nadają się inne "Beemki".

Choć i w tej zawieszenie pracuje z dużą rezerwą, czasami tylko nerwowo przyjmując poprzeczne nierówności po ciężką przednią osią. Za Piotrkowem Trybunalskim, już po zjechaniu z trasy katowickiej jest okazja do jazdy w szybkich łukach. Niezbyt obciążone auto, bez sprzeciwu idzie po wyścigowym momentami torze jazdy i dużym zapasem mocy czai się na sposobność do wyprzedzania. Zero zadyszki i zero kompleksów.

Podsumowanie - znowu miasto...

Masz BMW? Męczysz się w mieście? Dręczy Cię widok szeregu czerwonych świateł na przed skrzyżowaniem? Tak, Ciebie też dopadła epidemia aglomeracji. Jedynym lekiem jest wolna droga. Remedium na aglomeracyjny szok po czterech godzinach przyjemności jest zawrócenie. Tak naprawdę, jako kierowca BMW zarezerwowałbym sobie dwa weekendy w tygodniu na nieograniczoną jazdę, najlepiej na bezpiecznym torze lub autostradową sagę "W zwiedzaniu półwyspów Europy i z powrotem".

Możliwość dla majętniejszych zakłada złapanie za telefon i zamówienie jazdy testowej i wybraniu swojego modelu. Tym bardziej, że BMW Polska tnie ostatnio ceny. Testowanego modelu spadła o ponad 12 tys. zł, do 136.100. ...już? Gratuluję wyboru.