Komunikaty straszą, a w rzeczywistości niewiele się dzieje. No, nie do końca... We wrześniu na polskim rynku pojawiły się w sprzedaży auta innego azjatyckiego producenta – Taty (Indie). Choć nazwa marki brzmi skromnie, w rzeczywistości to potężny konglomerat przemysłowy, zajmujący się nie tylko motoryzacją, lecz także m.in. maszynami budowlanymi, dostawą energii, przemysłem stalowym, hotelarstwem. To drugi na świecie wytwórca ciężarówek, a od tego roku także właściciel Land Rovera i Jaguara. Na przykładzie modelu Tata Indica sprawdzimy, jak spisuje się produkt indyjskiej motoryzacji. Porównamy go z bardziej znanym, choć równie nietuzinkowym autem – Dacią Sandero. Na potrzeby testu wybraliśmy modele w identycznej cenie – 31 900 zł. W przypadku Taty Indiki jest to benzynowa wersja 1.4 GLX (85 KM). Za tę samą kwotę możemy nabyć Dacię Sandero Ambiance ze słabszym o 10 KM silnikiem 1.4. Indyjski model znajduje się na pograniczu segmentów A i B. Jest krótszy od Dacii Sandero o 33 cm i ma mniejszy o prawie 19 cm rozstaw osi. To jednak nie tłumaczy ciasnoty, jaka panuje w pierwszym rzędzie foteli. Kierowca przeciętnego wzrostu, ze względu na niemożność wystarczającego przesunięcia fotela do tyłu (maksymalnie 960 mm od pedału hamulca), może mieć kłopoty ze zmieszczeniem się w tym aucie. Gdy już uda mu się wsiąść do Tata Indica, pozycja, jaką zajmie, nie będzie miała wiele wspólnego z ergonomią i bezpieczeństwem. Siedzisko fotela umieszczono wysoko nad podłogą, przez co niewystarczająco podpiera uda kierowcy. Oparcie jest dość wysokie, ale niezbyt dobrze wyprofilowane. Jeśli dodać do tego brak możliwości jakiejkolwiek regulacji kierownicy i wysokości pasów bezpieczeństwa, zajęcie wygodnej pozycji okaże się wręcz niemożliwe. Po dość niemiłych odczuciach na przednich fotelach zostaliśmy zaskoczeni ilością miejsca na tylnej kanapie. Jest tu więcej przestrzeni na nogi niż w niejednym pojeździe segmentu B. Gorzej z miejscem nad głową (o 2 cm mniej niż w Dacia Sandero) i na szerokość. Choć bagażnik Tata Indica ma dość przyzwoitą pojemność wśród aut segmentu A, to na tle rywali wyższej klasy ze swoimi 215 litrami nie ma szans. W porównaniu z Dacia Sandero wypada bardzo skromnie (320 l). Nie najlepiej jest także z jego funkcjonalnością. Wysoki próg bagażnika i duża różnica między nim a podłogą sprawiają, że załadunek przedmiotów nie jest zbyt wygodny. Poza tym wnikające mocno do wnętrza górne mocowania amortyzatorów i próg na podłodze po złożeniu niedzielonej kanapy utrudniają zmieszczenie dużych przedmiotów. Choć kufer Dacii Sandero ma większą pojemność, to trudno go przyjąć za wzór funkcjonalności. Tu walizki trzeba dźwigać jeszcze wyżej i kłaść także na mocno obniżoną podłogę. W Dacia Sandero po złożeniu tylnej kanapy również napotkamy wysoki próg, a przewaga w funkcjonalności bagażnika wynika jedynie z dzielonego symetrycznie oparcia (w widocznej na zdjęciach bogatszej wersji Laureate w stosunku 2:3-1:3) oraz wyższej o prawie 100 kg ładowności. Jeśli mowa o wnętrzach obydwu aut, to trudno pominąć ocenę materiałów i jakości wykończenia. O ile w Dacia Sandero są one niskiej jakości, to do ich spasowania nie można mieć żadnych zastrzeżeń. Dużo gorzej jest w Tata Indica. Nie dość, że kokpit wykonany jest z twardych materiałów podatnych na zarysowania, to w dodatku na każdym kroku widać niedoróbki. Warto wspomnieć, że zapach tworzyw również nie należy do przyjemnych.  Testowane pojazdy wyposażone były w 1,4-litrowe jednostki. W obydwu przypadkach są to starej konstrukcji silniki, wykonane w technice 8-zaworowej. Ich osiągi i kultura pracy nie zachwycają. Mozolnie przyspieszają, są głośne i paliwożerne. Przewagę jednak zyskuje napęd indyjskiego pojazdu. Mimo wyższej masy "setkę" osiąga o sekundę szybciej. Jest także bardziej oszczędny. Niestety, przyjemność z jazdy Tata Indica psuje nieprecyzyjna skrzynia biegów. Skoki lewarka są duże, a znalezienie zwłaszcza trzeciego biegu – trudne. Zupełnie inaczej jest w Dacia Sandero. To najlepsza skrzynia biegów, z jaką mieliśmy do czynienia w jakimkolwiek modelu rumuńskiego producenta. Podwozia prezentowanych aut nie są nowoczesne. O ile  Dacię Sandero prowadzi się poprawnie, o tyle zawieszenie i układ kierowniczy Taty wydają się jak z innej epoki. Dacia Sandero w stosunku do Logana zostało usztywnione, przez co poprawiła się stabilność na zakrętach. Niestety, niewielkie zmiany objęły układ kierowniczy, któremu daleko do precyzji. Tata Indica z kolei ma tendencje do znacznych wychyłów nadwozia, a kierowca przy szybszym wejściu w zakręt nie ma żadnej pewności, że uda mu się bezpiecznie go pokonać. Samochód jednak twardo resoruje nierówności nawierzchni, wydając przy tym nieprzyjemne stuki. Układ kierowniczy pracuje lekko, ale pozbawiony jest czucia. Podsumowanie Mimo atrakcyjnej ceny nie jestem przekonany do tych pojazdów. Po co kupować nowy samochód z przestarzałą konstrukcją? Nie przekona mnie gratisowa klimatyzacja, jeśli nie można dokupić bocznych airbagów, kurtyn powietrznych, systemu ESP czy nawet tak podstawowej rzeczy, jaką jest regulacja wysokości pasa bezpieczeństwa. O archaicznym prowadzeniu nie wspominając! Blog: borkowski.motogrono.pl Testowane autka są tanie, ale... kto je później odkupi? Raczej nie ten, komu zależy na jakości życia i bezpieczeństwie. O ile Dacia Sandero to tani, ale jednak samochód, o tyle Tata Indica tylko udaje, że nim jest. Na tle współczesnej motoryzacji Indica prezentuje mniej więcej taki poziom, jak pierwsze walizkowe Nokie położone obok dzisiejszych komórkowych kombajnów multimedialnych. Tata, czas do szkoły! Blog: krasnodebski.motogrono.pl