- Przejechałem w sumie prawie 800 km samochodem elektrycznym w Trasie. Na wyjazd zabrałem nową Kię EV4
- Podróż z Warszawy do Wisły i z powrotem zaskoczyła pod kilkoma względami. Była kompletnie inna niż moja poprzednia daleka podróż, ale czy lepsza?
- Kia EV4 okazała się wygodnym samochodem na dalekie podróże. Mimo elektrycznego napędu trudno było odróżnić jazdę tym samochodem od spalinowego
- Nowa Kia EV4 to elektryczny odpowiednik lubianej Kii Ceed
- Materiał promocyjny. Został tak oznaczony ze względu na obowiązujące przepisy. Wyjazd na prezentację był opłacony przez producenta, ale nie miał on wglądu w publikowany tekst
- Dużo czytania, a mało czasu? Sprawdź skrót artykułu
Trasa Warszawa-Wisła liczy w okolicach 400 km, przy czym większość tej drogi pokonywana jest autostradami i trasami szybkiego ruchu, a czas trwania wynosi w granicach 4 godzin z haczykiem. Z pozoru to zupełnie bezstresowa podróż, ale jak by ona wyglądała, jeśli miałby nas tam zawieźć samochód elektryczny? W tym momencie niektórych przeszłyby ciarki. Ja to sprawdziłem, a na mojego kompana podróży miałem Kię EV4, czyli zupełnie nowy model od Koreańczyków, którego można nazwać elektrycznym odpowiednikiem bardzo lubianego modelu Ceed. Sprawdziłem więc, czy podróż ta wyglądała inaczej, niż samochodem spalinowym.
Dalszy ciąg artykułu pod materiałem wideoPoznaj kontekst z AI
Czy jazda elektrykiem w długą trasę jest wygodna?
Kia EV4, którą już dokładnie opisaliśmy, była skonfigurowana rozsądnie, ale na długie dystanse, czyli tak, jak producent przewiduje, że będzie najczęściej się sprzedawać. Pod maską miałem więc 204 KM, napęd na tylną oś, a bateria mogła pomieścić 81,4 kWh energii, a to według producenta starczy nawet na 625 km według pomiaru WLTP. To wynik świetny, najlepszy w swojej klasie, ale ja od razu mogłem się z nim pożegnać. Nie dlatego, że nie wierzę w ten rezultat, ale dlatego, że trzeba było pokonać trasę, a pomiary podawane są w cyklu mieszanym. Poza tym samochód nie był w pełni naładowany, tylko na jakieś 85 proc. Jest to więc typowy scenariusz "wsiadam, jadę i niczym się nie przejmuję". Na trasie jednak był przewidziany postój na doładowanie energii.
Jaka jest nowa Kia EV4?
Wyjazd z Warszawy przebiegł bez trudu, ale już ok. 50 km za stolicą doszło do pierwszego postoju. Już się rozładował?! Nic z tych rzeczy, to ja wraz z moim pasażerem musieliśmy się naładować — szybkie jedzenie i kawa wleciała, a w tym czasie nasz samochód stał niepodłączony do ładowania. Ruszyliśmy dalej i niestety trafiliśmy na zupełny zator drogowy spowodowany wypadkiem. Na szczęście odblokowanie drogi S8 nastąpiło dość szybko. W czasie gdy oczekiwaliśmy na zwolnienie trasy, w samochodzie siedzieliśmy w zupełnym komforcie i ciszy, bowiem okazuje się, że EV4 to bardzo dobrze wyciszony samochód i nawet przy prędkościach autostradowych do uszu pasażerów dobiega cisza. Z tego względu w korku nie słyszeliśmy silników ciężarówek, stojących obok.
Ten czas pozwolił także na bliższe zapoznanie się z wnętrzem naszej Kii. Trzeba przyznać, że zostało ono wykończone niezłymi materiałami, poza kilkoma twardymi plastikami, które rysują się od przejechania po nich paznokciami. Co prawda nie pozostają wżery, ale plastik zmienia kolor na jaśniejszy. Na szczęście mocniejsze przetarcie praktycznie niweluje te rysy, ale wyobrażam sobie, że nowy właściciel przestanie na nie zwracać uwagi po dwóch tygodniach od zakupu i po prostu rysy staną się nieodzownym elementem wnętrza Kii.
Jak się siedzi w Kii EV4?
Poza tym jednak jest dobrze, a nawet bardzo dobrze. Tkaniny są przyjemne w odbiorze, a na konsoli centralnej znalazły się nawet fizyczne przyciski do sterowania klimatyzacją i kilku innych funkcji. Dodatkowo jest osobny panel nawiewu, który znajduje się pomiędzy wyświetlaczem kierowcy i multimediów. Dzięki temu mamy szybki dostęp do wszystkich funkcji klimatyzacji. Ponadto system multimedialny działa szybko, jest przejrzysty i ma wsparcie głosowe wywoływane komendą "Hej Kia". Niestety, aktualnie reaguje tylko na język angielski, jednak to ma się zmienić.
Pozycja za kierownicą samochodu także jest optymalna, choć na początku wydawało mi się, że kierownica ma delikatnie za małą regulację wzdłużną. Inne osoby, które miały okazję jeździć tym samochodem, także miały takie wrażenie, jednak ostatecznie pozycja za kierownicą była wygodna, co potwierdzali też inni.
Jak ładuje się elektryka w trasie?
Korek minął, czas więc jechać dalej. Nie było żadnych obaw związanych z zasięgiem, więc spokojnie podróżowaliśmy z maksymalną prędkością przewidzianą przepisami, czyli 120 km na godz. Tak też przejechaliśmy cały odcinek trasy S8 i wjechaliśmy na autostradę A1, gdzie także utrzymywaliśmy 120 km na godz. i o dziwo byliśmy jednymi z najszybszych. Gdzie więc zrobiliśmy przystanek na ładowanie? Pod Radomskiem na stacji IONITY, czyli dokładnie 181 km od miejsca startowego. W miejscu ładowania mieliśmy jeszcze 40 proc. akumulatora, więc nie był to postój wymuszony.
Tutaj popełniliśmy pewien błąd, bowiem nie zagrzaliśmy wcześniej akumulatora do optymalnej temperatury, przez co nasz samochód ładował się z mocą nieco ponad 100 kW. Nie była to jednak bardzo duża strata, ponieważ Kia EV4 z większym akumulatorem umożliwia ładowanie z maksymalną mocą 128 kW. To niewiele, choć producent broni się, że jest to moc, która umożliwia naładowanie baterii w 31 min od 20 do 80 proc., czyli zgodnie ze średnią w tej klasie. Szkoda jednak, że Koreańczycy dostosowali się do średniej, a nie chcieli tego czasu ładowania skrócić. Na ładowarce spędziliśmy właśnie ok. 30 min, a auto doładowaliśmy do 84 proc.
Dalsza trasa przebiegła bez komplikacji, a na autostradzie utrzymywaliśmy prędkość 130-135 km na godz. Z jeszcze jednym postojem niezwiązanym z ładowaniem auta, do Wisły dojechaliśmy na godzinę 14:10, z kolei z Warszawy wyjechaliśmy ok. 9:10. Dotarliśmy więc w 5 godz. z trzema postojami, w tym jednym dłuższym no i z korkiem spowodowanym wypadkiem. To czas bardzo podobny do tego, jaki byśmy mieli, jadąc samochodem spalinowym. Na miejscu mieliśmy jeszcze ok. 40 proc. energii w akumulatorze, ja czułem się wypoczęty i nie mogłem narzekać na jakość podróży.
Jak pojemna jest Kia EV4?
Podczas pobytu w Wiśle mogłem jeszcze sprawdzić, jak jeździ się na tylnej kanapie i tutaj muszę mocno docenić projektantów, bowiem miejsca na nogi jest tam mnóstwo. To naprawdę zadziwiające, jak jest go dużo, wręcz pokuszę się o stwierdzenie, że mniej więcej tyle, co w luksusowych limuzynach pokroju Mercedesa Klasy S. Siedzi się tam wygodnie, a bateria wcale nie powoduje, że jeździmy z kolanami "na brodzie". Co za tym idzie, nadaje się na dalsze wycieczki. Niestety, tak duża ilość miejsca na nogi spowodowała także pewien minus — bagażnik pomieści tylko 435 l, a to przekłada się na dwie walizki kabinowe i dwa plecaki, a do tego kable ładujące. Wówczas zostaje jeszcze miejsce na dodatkowy plecak.
- Przeczytaj także: Przejechali elektrykiem ponad 160 tys. km. Wszystkich interesował stan akumulatora po okresie gwarancji
Jak się jeździ elektrykiem w długiej trasie?
Na powrót do Warszawy postanowiliśmy zrobić nieco inny eksperyment i pojechać bez specjalnego postoju na ładowanie. Mieliśmy do pokonania 365 km i akumulator naładowany do 97 proc. Efekt? Teoretycznie samochodem moglibyśmy dojechać bez postoju, ten jednak został wymuszony przez nasze potrzeby, zatem zatrzymaliśmy się na stacji benzynowej, znów w Radomsku. Postanowiliśmy tam podłączyć samochód do stacji GreenWay, ale tylko na czas, gdy skorzystamy z toalety i kupimy kawę. To trwało mniej więcej 10 min i w tym czasie samochód zdążył się doładować z 50 do 60 proc. EV4 została odłączona, a my pojechaliśmy dalej.
Do miejsca docelowego dojechaliśmy bez dodatkowych postojów, a w trakcie podróży utrzymywaliśmy prędkości zgodne z ograniczeniami. Nie odczuliśmy więc żadnych problemów związanych z jazdą, nie musieliśmy specjalnie się zatrzymywać, a samochód na koniec podróży miał jeszcze zasięgu na ok. 70 km. Mieliśmy więc jeszcze spory zapas.
Jak jeździ Kia EV4?
Kia EV4 przy tym okazała się dobrym kompanem, z bardzo wygodnym zawieszeniem i przyjemnym układem kierowniczym. Nie sposób jednak nie zwrócić uwagi na to, że jej systemy obserwowania kierowcy są zbyt czułe, często sygnalizują potrzebę postoju na przerwę i to mimo kilkunastu minut jazdy, a system monitorowania, gdzie patrzy kierowca, bardzo często wszczyna alarm, jeśli np. patrzymy w lusterko. Inżynierowie na szczęście w końcu rozwiązali problem z ostrzeżeniem dotyczącym przekroczenia prędkości — wystarczy przytrzymać przycisk głośności radia na kierownicy, by ucichł, a przy tym nie wyłącza całkowicie podawania zauważanych ograniczeń.
Jakość jazdy elektrykiem w trasie poprawia się z roku na rok
Ta podróż pokazała mi przy okazji, że bardzo wiele zmieniło się w elektromobilności przez ostatnich kilka lat. Cały czas jeszcze wspominam swoją podróż nad morze, kiedy to wybór elektryka okazał się mało optymalny pod względem czasu i kosztów. Dziś jednak widzę, że jazda samochodem elektrycznym w trasę nie jest taka straszna, infrastruktura jest już znacznie lepsza, a samochody rzeczywiście nie wymuszają dodatkowych postojów. I Kia EV4 jest na to świetnym przykładem.