Kiedy ta 5,8-litrowa jednostka budzi się do życia, kierowca ma do dyspozycji burzę i pioruny - tyle że póki nie spojrzy na obrotomierz, nie jest w stanie tego stwierdzić

Nie słychać nic, nic też nie czuć. Ale strzałka obrotomierza podniosła się z zera, więc chyba pracuje? A i owszem, i to jak! Chociaż nie najwyższa to w rodzinie Mercedesa moc 367 KM, jednak 530 Nm momentu obrotowego to siła horrendalna. Silnik na każde życzenie jest w stanie katapultować "CL-kę" jakby była plastikowym modelikiem, a nie dwutonowym mastodontem. 6,0 s od 0-100 km/h mówi samo za siebie. Gdyby nie seryjny układ stabilizujący ESP, ten Mercedes pewnie zdołałby osiągnąć prędkość 100 km/h nie ruszając się z miejsca - wwiercając się oponami w asfalt po osie.

Kiedy się prowadzi takie auto, moment przekraczania granicy 200 km/h przestaje imponować

Bo i co to za szał, skoro trzeba by nie spuszczać oka z prędkościomierza, żeby w ogóle tę prędkość sobie uświadamiać? Podobnie jest z układem przeniesienia napędu - pięciobiegowa skrzynia automatyczna zmienia przełożenia tak delikatnie, że przyśpieszanie jest pozbawione przerw, zupełnie jakbyśmy jechali wyścigowym tramwajem. Kluczyki to przeszłość, dziś królową została technika "Keyless-go", czyli uruchamiania bezkluczykowego. Wystarczy mieć w kieszeni kartę chipową, by wielozawiasowe drzwi (otwierając się do zewnątrz i do przodu) otwarły się po dotknięciu klamki. Silnik zaś zostaje uruchomiony lub zgaszony przez wciśnięcie guzika. Jeśli ktoś spróbuje użytkować "CL" bez karty, usłyszy tylko uprzejmy komentarz komputera pokładowego: "Karta chipowa nieznana".

Całkiem, całkiem zabaweczka, jak na cenę ponad 5 tys. zł

Ale klasa CL charakteryzuje się też innymi cechami, jak choćby faktem, że dzięki szerokiemu zastosowaniu ostrej diety aluminiowo-magnezowo-kompozytowej waży tylko 1980 kg. Ale ma też wspaniałą linię karoserii, nadającą zupełnie nowy sens określeniu "Gran Turismo" na czteromiejscowe auto sportowe. W przeciwieństwie do klasy S w CL znajdziemy konwencjonalne zawieszenie, zwykłe sprężyny i amortyzatory - jednakże zarówno ich nastawy standardowe, jak i możliwości regulacyjne w pełni zasługują na miano ABC ("aktywnej kontroli karoserii"): przy prędkości 60 km/h zawieszenie obniża się samoistnie o 10 mm, ale można też za pomocą sterownika wykonywać takie operacje ręcznie, podnosząc karoserię o 25, a nawet i 50 mm.

Ale najważniejsza jest inna funkcja tego konwencjonalnego, ale aktywnego zawieszenia: ogranicza ono automatycznie wszelkiego pochodzenia ruchy pionowe karoserii przez błyskawiczne "usztywnianie" poszczególnych amortyzatorów

Dzięki temu możliwe stało się uzyskanie zachowania w skręcie w najlepszym tego słowa znaczeniu neutralne, CL po prostu jedzie jak przyklejony po idealnym torze jazdy. Ale nawet po uruchomieniu trybu sportowego auto absolutnie nie zmieni się w twardą jak deska wyścigówkę; zarówno układ kierowniczy, jak i zachowanie na jezdni pozostaną na poziomie sportowej limuzyny. CL każdą drogę zmienia w gładkoasfaltowy bulwar, nierówności nawierzchni znikają pod nim bez śladu. Tylko przy powolnej jeździe można sobie wyrobić zbliżoną do rzeczywistości opinię o nierównościach podłoża. Ale klasa CL dba też, by jej kierowca nie zbliżał się zanadto do konkurencji.

Ochroną zajmuje się tu radar, choć właściwie miano to można by uznać za obraźliwe dla piekielnie skomplikowanego i inteligentnego urządzenia, które pilnuje właściwego odstępu przy danej szybkości i warunkach pogodowo-drogowych, a także stanie opon, hamulców i położeniu pedału gazu

Pomiędzy 40 a 160 km/h po włączeniu tempomatu uruchamia się także funkcja "Distronic". A wówczas tempomat otrzymuje nie znane wcześniej możliwości, a mianowicie nie utrzymuje już stałej prędkości, tylko prędkość maksymalnie zbliżoną do stałej, ale nieprzerwanie działa radarowy "nadzorca", który działania tempomatu poszerza o kontrolę odstępu od aut poprzedzających. W efekcie samochód sam przyśpiesza, przyhamowuje, na życzenie ostrzega akustycznie kierowcę, wciąż jednak dążąc do zachowania zadanej przezeń chyżości jazdy. Rezultaty działania Distronica są wspaniałe, jeśli się jedzie na trasie w niezbyt gęstym ruchu, typowe jednak warunki drogowe powodują jazdę co najmniej nerwową. Nie do końca więc jesteśmy przekonani, czy ta zabawa warta jest wyłożenia aż 10 tys. zł. Choć jak już się ktoś zdecyduje na wydanie 650 tysięcy złotych za auto w wersji bez wyposażenia opcjonalnego...