Podczas prezentacji na wymagających drogach Tyrolu udowodnił, że przeszkody są po to, by… ich nawet nie zauważać. Zadbał o to między innymi 5,5-litrowy silnik V8 biturbo o mocy 585KM, z 900Nm momentu obrotowego.
Jakie zmiany? Na pierwszy rzut oka widać bardziej agresywny wygląd przodu, niż w klasycznej „eSce”. Dwudziestocalowe koła, z tyłu podwójne wydechy, całość zdobią eleganckie napisy „AMG” i „biturbo”. Gustownie, jak to w Mercedesie.
Ale w tym samochodzie nie chodzi o wygląd, tak bardzo, jak o wnętrze.
Wsiadam. Samochód dostosowuje pozycję fotela, do wcześniej zapamiętanej pozycji. Dla zmęczonych pleców masaż nefrytowy. Pierwszy kontakt – ideał. Stylowo wykończone drewnem i skórą wnętrze, wycyzelowana deska zdobiona klasycznym zegarkiem IWC w środkowej części samochodu.
Dla swobody „sterowania z tylnego fotela” mamy kontrolowany Politem pełen system rozrywki dla pasażera, rozkładany stolik czy prozaiczne w tym przypadku wejścia USB. Wszystko dla komfortu pracy.
Ruszam. V8 zaczyna wybijać swój niepowtarzalny rytm. Już po wydobywających się z gardzieli rur dźwiękach słychać, że może dużo. Bardzo dużo. Do tego moc napędu rozłożona jest w stosunku 67 proc. na tył i 33 proc. na przód.
Naciskam delikatnie gaz i… płyniemy – ja i „mój” Mercedes. Przyjemność podobna do tej, którą oferuje nam S500. Wygodnie. Klasycznie.
Sportowy efekt został zakamuflowany, ale szybko orientujemy się, jaki potencjał w nim drzemie. Po szybkim spojrzeniu na wyświetlacz i prędkościomierz wiemy, że to złudzenie. S 63 AMG pokazuje pazura na zewnątrz, ale przez idealne wytłumienie nie zdajemy sobie aż tak bardzo sprawy z tego, jak szybko jedziemy.
Zmiany biegów są równie perfekcyjne, co sama jazda, bez jakiegokolwiek wyczuwalnego przejścia. Drobne opóźnienie w reakcji na gaz było czuć na stromych podjazdach, ale nie wpływa to na ogólną ocenę. Krytycy nowego modelu uważają, że AMG musi pokazać swój sportowy pazur, a taka zwolniona reakcja jest przynajmniej nie na miejscu. Nam nie przeszkadzała tak bardzo. Sprawa gustu.
Szybkie zakręty były wspomagane przez system wsparcia w fotelach. Regulowane „boczki” nie pozwalały nawet na drobne przesunięcie się pozycji.
Spalanie? Ok. 15 litrów na 100km na trasie mieszanej. Ale kto by się tym przejmował, będąc w raju?