Mercedes SLK jest obecny na rynku od 15 lat. Jego pierwsza generacja wprowadziła modę na samochody typu coupe-cabrio, gdzie za pomocą jednego przycisku auto przemienia się z kabrioletu w coupe z twardym dachem. Drugie wcielenie SLK z kolei zostało wyposażone w nowatorski system Airscarf, który za pomocą dmuchaw umieszczonych w zagłówkach ogrzewa kark kierowcy i pasażera, umożliwiając jazdę z otwartym dachem nawet w niskich temperaturach.

Jaki jest nowy Mercedes SLK? Przede wszystkim bardziej dojrzały i stylowy, ale zapewnia przy tym niewyobrażalną radość z jazdy. Przekonałem się o tym na własnej skórze podczas jazd testowych na Teneryfie, gdzie miałem okazję wypróbować roadstera na wymagających i krętych górskich trasach w drodze do obserwatorium astronomicznego  nieopodal najwyższego szczytu Hiszpanii oraz na autostradach i drogach lokalnych.

Tym, co mnie urzekło w nowym SLK, jest stylistyka nadwozia. Wyraźnie nawiązuje do legendarnego Mercedesa 190 SL z lat 50. ubiegłego wieku, ale też do niezwykle udanego modelu SLS AMG, potomka kultowego "Gullwinga". Z przodu dumnie króluje pionowo ustawiona atrapa chłodnicy z dużym logo i jedną chromowaną listwą. Co ciekawe, mimo takiego zabiegu stylistycznego, współczynnik oporu powietrza udało się zmniejszyć z 0,32 do 0,30, co jest bardzo dobrym wynikiem.

Świetnie prezentują się klasyczne proporcje linii bocznej nadwozia, które wygląda atrakcyjnie zarówno z otwartym, jak i z zamkniętym dachem. Długa maska, cofnięta kabina i krótki tył dodają sylwetce charakteru.

A co we wnętrzu, które jest przecież niemniej ważne, niż wygląd zewnętrzny samochodu? Tu też projektanci Mercedesa stanęli na wysokości zadania, tworząc przyjazny i komfortowy kokpit o sportowym charakterze. A decydują o tym detale - charakterystyczne kratki wlotu powietrza zaczerpnięte z większego brata, Mercedesa SLS AMG, analogowy zegar na środku deski rozdzielczej czy trójramienna kierownica spłaszczona u dołu. W ogóle kabina bardzo przypomina tą znaną z SLS-a. Nie muszę chyba wspominać o jakości użytych materiałów i wykończeniu, bo w tych dziedzinach niemieckie samochody klasy premium nie mają sobie równych.

Wartą rozważenia przy zakupie modelu SLK opcją jest nowość - panoramiczny szklany dach z systemem Magic Sky Control, który ma swoją światową premierę. Dzięki niemu za pomocą jednego przycisku, szyba nad głowami kierowy i pasażera może zostać przyciemniona, co zapobiega nadmiernemu nagrzewaniu wnętrza auta przy słonecznej pogodzie.

Kiedy pierwsze emocje związane z poznawaniem nowego modelu opadły, przyszedł czas na uruchomienie silnika i pierwszą, przedpremierową jazdę. W ofercie są do wyboru trzy silniki benzynowe - dwa czterocylindrowe z turbodoładowaniem i jeden wolnossący V6. Wszystkie w technologii BlueEfficiency, m.in. z systemem start-stop, dzięki czemu udało się obniżyć spalanie nawet o 25 proc. Wart podkreślenia jest też fakt, że po raz pierwszy Mercedes umożliwia wyposażenie wszystkich wersji silnikowych w nowoczesną skrzynię biegów 7G-TRONIC Plus.

Jeśli chodzi o silnik Diesla, trzeba na niego zaczekać do jesieni. Natomiast w 2012 roku pojawi się podrasowana przez AMG odmiana z mocnym silnikiem V8.

W testowanym egzemplarzu pracował turbodoładowany silnik o pojemności 1,8 litra, mocy 204 KM i całkiem niemałej wartości momentu obrotowego, wynoszącej 310 Nm w szerokim zakresie obrotów - od 2000 do 4300. Na papierze SLK 250 przyspiesza od 0 do 100 km/h w 6,6 sekundy. W praktyce robi to w mgnieniu oka, a przy tym brzmi jak rasowy sportowiec. To jednak po części zasługa generatora dźwięków, który został zastosowany w obu czterocylindrowych jednostkach. To niestety znak czasów, bowiem zabiegi mające na celu zwiększenie wydajności i zmniejszenie spalania sprawiają, że silniki nie brzmią tak, jak powinny. Ostatecznie jednak wrażenia akustyczne są bardziej niż zadowalające, więc po co zaprzątać sobie głowę tym, że są one sztucznie wspomagane.

Prawdziwym majstersztykiem jest zawieszenie Mercedesa SLK i jego układ kierowniczy. To one sprawiają, że nieduży roadster (lub coupe - po zamknięciu dachu) jeździ jak gokart. Z tą różnicą, że jest o niebo bardziej komfortowy. Żywiołem nowego SLK są kręte drogi. Im bardziej, tym większa radość z jazdy.

Koła reagują na każdy ruch kierownicą, a zawieszenie po przełączeniu w opcjonalny tryb Sport dodatkowo się usztywnia i samochód jedzie jak przyklejony do drogi. Nawet ostre wiraże pokonywane są z dziecinną łatwością, a granica przyczepności jest przesunięta w niezbadane rejony. Pomaga w tym szereg systemów bezpieczeństwa, dzięki którym tylnonapędowy roadster jest bardzo przyjazny dla kierowcy.

Prawdziwy potwór budzi się w nim jednak po przełączeniu skrzyni 7G-TRONIC Plus w tryb S - jak Sport. To chyba pierwszy samochód, jakim jeździłem, w którym różnica pomiędzy trybem standardowym, a sportowym, jest tak ogromna. Silnik wchodzi wówczas na wysokie obroty i drapieżnie warczy, zachęcając przewrotnie do bardziej agresywnej jazdy. Sam złapałem się na tym, że jadąc z włączonym trybem sportowym musiałem co chwilę przywoływać się do porządku, bo prawa noga sama wciskała pedał gazu. Do tego każdemu hamowaniu towarzyszy redukcja biegów i rasowe brzmienie wchodzącego na wysokie obroty silnika, przez co można poczuć się jak w samochodzie wyścigowym.

Dlatego na co dzień wystarczy zwykły, ekonomiczny tryb pracy skrzyni biegów, w którym samochód i tak żwawo reaguje na wciśnięcie gazu. Przycisk kick-down uruchamiany przez maksymalne wychylenie prawego pedału dodatkowo pomaga podczas wyprzedzania, bo automat redukuje wtedy przełożenie, katapultując samochód do przodu z wykorzystaniem całego potencjału.

Komfort jazdy, jak na tak sportowo ukierunkowane auto, z oponami o niskim profilu, jest naprawdę duży. Korzystanie z wysokiej jakości sprzętu audio firmy Harman Kardon jest możliwe nawet podczas jazdy z otwartym dachem. Przy prędkościach autostradowych pęd powietrza nie zagłusza radia, ani też nie urywa głowy. Może jedynie naruszyć fryzurę u osób o wzroście powyżej 180 cm.

Ktoś zapyta, ile spala taki samochód. Odpowiem, że katalogowe zużycie paliwa rzadko będzie się pojawiało na wyświetlaczu komputera pokładowego. Choć oczywiście jest to możliwe. W moim przypadku w pewnym momencie wyświetlała się niezła wartość 7,0 l/100 km, przy czym nie zwracałem szczególnej uwagi na ekonomię. Ale przecież obawiając się o swój portfel nikt nie będzie kupował rasowego roadstera. Wybierze raczej jakieś nieduże auto z oszczędnym silnikiem i oponami o karykaturalnie małej szerokości.

Z dziennikarskiego obowiązku dodam jeszcze, że Mercedes wyposażył model SLK w niezliczoną ilość systemów wpływających na bezpieczeństwo podróżowania. Sprawiają one, że kierowca momentami może poczuć się zwolniony z obowiązku myślenia. Jest bowiem aktywny tempomat, który sam oceni odległość od innych samochodów i dostosuje prędkość, jest system wykrywający zmęczenie kierowcy, jest układ rozpoznający niezamierzoną zmianę pasa ruchu, który w pierwszym momencie uruchomi wibracje na kierownicy, a jeśli zajdzie potrzeba, przyhamuje koła po przeciwnej stronie, naprowadzając samochód na właściwy tor.

Poza tym jest system Pre-Safe Brake, który w razie wykrycia nieuniknionego uderzenia w tył poprzedzającego samochodu na 1,6 sekundy przed zderzeniem uruchomi 40 proc. mocy hamulców, a jeśli kierowca nie zareaguje, sekundę później auto będzie hamowało z pełną mocą. To tylko niektóre z rozwiązań, jakie Mercedes wprowadza do kolejnych swoich modeli, a które zapewne niedługo będą standardem we wszystkich samochodach na rynku.

Mercedes SLK to ciekawa alternatywa i zarazem namiastka tego, co oferuje znacznie droższy, bo kosztujący ponad 5-krotnie więcej model SLS AMG. Za cenę 162,5 tys. złotych dostaniemy pełnowartościowy samochód o sportowych aspiracjach, który sprawdzi się zarówno w upalne miesiące, jak i w zimie. Co prawda bagażnik, szczególnie po złożeniu dachu, jest raczej symboliczny, ale torby na krótki urlopowy wypad zmieszczą się bez większego problemu.