- Zgodnie z życzeniem klientów face lifting nie jest obszerny, za to wyrafinowany
- Gama modelu powiększyła się o hybrydę plug-in dla podróżujących w ekostrefach
- Range Rover imponuje wszechstronnością - jest luksusowy, pojemny i dobrze czuje się poza asfaltem
Właściciele Range Roverów to tradycjonaliści, którzy pytani przez inżynierów marki o sugestie zmian, odpierają: „Don't change it, just make it better”. Zgodnie z ich życzeniem face lifting nie jest obszerny, za to wyrafinowany. Kokpit zyskał dotykowy panel niczym w Velarze, nadwozie – nowe ledowe reflektory z laserami, a ofertę jednostek napędowych uzupełnił wariant hybrydowy plug-in. Tłuste V8 pozostały w ofercie, tak samo jak nadal pożądane V6, natomiast w pewnych kręgach wypada dziś mieć w garażu „zielone alibi”. Range Rover P400e to odpowiedź na potrzeby klientów, którzy mieszkają np. w ekostrefach dużych miast lub po prostu mają kaprys poruszania się po swoich posiadłościach na prądzie.
Mieliśmy rzadką okazję bezszelestnie przemierzyć ogromne dobra pałacu Blenheim niedaleko Oksfordu. Tak wielkie, że deklarowany przez Range Rovera elektryczny zasięg 51 km był na styk, a jednocześnie tak okazałe krajobrazowo, że przez większą część wycieczki korzystaliśmy z offroadowych trybów jazdy. Hybryda w terenie w niczym nie ustępuje innym wersjom Range’a. Ma reduktor, podnoszone zawieszenie i system Terrain Response, który steruje napędem 4x4 zależnie od podłoża. Na błotnistych, rozjeżdżonych podjazdach, z zalepionymi szosowymi oponami i w przeprawie przez jezioro P400e dało popis.
Range Rover P400e - 300 i 116 daje 404. Serio
Układ napędowy składa się z 4-cylindrowego, 2-litrowego turbobenzyniaka o mocy 300 KM, wspieranego przez wpięty w ośmiostopniowy „automat” 116-konny silnik elektryczny. Dzięki takiemu ułożeniu zawsze i niezależnie od trybu jazdy korzystamy ze stałego napędu 4x4. Akumulator o pojemności 13,1 kWh schowano pod podłogą bagażnika, za tylną osią. W teorii P400e zadowala się 2,8 l/100 km, w praktyce, podczas spokojnej jazdy poza miastem, pali co najmniej 3 razy tyle. I tak jest ze wszystkimi hybrydami plug-in: żeby silnik mało palił, trzeba najczęściej jeździć na prądzie.
Ważący ponad 2,5 tony Range potrafi sprintować w 6,8 s od 0 do 100 km/h. Benzyniak jest dobrze wyciszony, choć podczas gwałtownych przyspieszeń odczuwalnie strudzony. Duży Range z założenia nie do pośpiechu służy, ale wersje z większymi silnikami harmonijniej oddają moc. Dlatego P400e przyjemniej jeździ się spokojnie, leniwie kręcąc cienkim wieńcem kierownicy i odprężając się na obszernym, miękkim fotelu. Hybryda, tak samo jak inne wersje, daje to przyjemnie próżne poczucie wyższości, i to bez uszczerbku na „zielonym sumieniu”.
Range Rover P400e - w punkt
To jest super Za oknem błoto, w kabinie rozkosz!
To nie wyszło Podróżując z tyłu w wersji LWB, nie jest tak cicho, jak w szoferskich limuzynach.
Efekt WOW! Wszechstronność: inżynierowie musieli pogodzić tu sporo wyśrubowanych i sprzecznych wymagań.
Kto to kupi? Klienci w miastach z ekostrefami i arystokracja chcąca „wyzielenić” swój wizerunek.
Range Rover P400e - naszym zdaniem
Hybryda plug-in jest naturalną odpowiedzią na normy emisji spalin. W praktyce wymaga jednak specyficznego użytkowania, by faktycznie być eko. Bardziej na czasie byłaby wersja w pełni elektryczna z większym zasięgiem – bezszelestna jazda idealnie do Range’a pasuje. Ukłony za to, co potrafi w terenie!
Range Rover P400e - dane techniczne
Silnik | t.benz. R4/16 + elektryczny |
Pojemność silnika spalinowego | 1997 cm3 |
Łączna moc ukł. hybrydowego | 404 KM |
Łączny moment obrotowy | 640 Nm |
Napęd/skrzynia biegów | 4x4/automatyczna 8-biegowa |
Długość/szerokość/wysokość | 5000/2073/1869 mm |
Bagażnik | 802 l |
Prędkość maksymalna | 220 km/h |
Przyspieszenie 0-100 km/h | 6,8 s |
Średnie spalanie producenta | 2,8 l/100 km |
Emisja CO2 | 64 g/km |
Cena | 556 800 zł |
Hybryda w terenie nie ustępuje innym wersjom Range’a: ma aż 900 mm głębokości brodzenia! To imponujący parametr, zachęcający do głupstw...
Dla tych, co wolą być wożeni (chińscy klienci w szczególności): wersja LWB z rozstawem osi i nadwoziem wydłużonym o 20 cm. Poza kątem rampowym oba mają te same parametry offroadowe!
W ramach liftingu w kokpicie zagościły multimedia, dolny ekran dotykowy i przyciski na kierownicy jak w Velarze. Jakość wykonania i materiały – absolutnie topowe.
Indywidualnie regulowane tylne fotele w opcji – mnóstwo ustawień i bajeczny komfort. Do tego podpórka na nogi, masaż, żaluzje okien, system rozrywki. Więcej miejsca w LWB.