Mini wymaga większego przyzwyczajenia: już włożenie kluczyka do stacyjki stanowi nie lada wyzwanie. Logika chaotycznego rozmieszczenia przełączników pozostaje dla nas nieodgadniona, podobnie jak zasady krykieta – brytyjskiego sportu narodowego. Wciąż zadziwia nas prędkościomierz – choć jest wielki jak talerz, jego czytelność pozostawia wiele do życzenia.
Zobacz także
- Retropojedynek: Citroen DS3 wyzywa Mini Clubmana
- Mini Clubman I
- Zobacz więcej
Mini należy do koncernu BMW, a jak wiadomo, matka lubi dbać o swoje dzieci: plastiki są dokładnie spasowane. Nie widać tu żadnych niedociągnięć. Oceniając jednak akustykę, stwierdzamy, że użyte materiały mogłyby być lepsze. Gdy pukamy w deskę rozdzielczą samochodu za tak duże pieniądze, nie chcemy słyszeć echa. Wnętrze DS3 wymaga natomiast gdzieniegdzie jeszcze dopracowania.
Dzięki szybie panoramicznej i wąskim słupkom do wnętrza Mini wpada dużo światła. Ale to mały „francuz” sprawia wrażenie bardziej przestronnego. Citroën jest nie tylko szerszy wewnątrz od Mini, ale i dłuższy, i to nawet od prezentowanej tu przedłużonej wersji Clubman. Pasażerowie tylnej kanapy nie odczuwają jednak dodatkowych centymetrów: wokół głowy i kolan jest ciasno. W Mini siedzi się wygodniej, choć bliżej siebie. Tu także łatwiej usiąść na tylnej kanapie – z prawej strony auta umieszczono dodatkowe skrzydło drzwi otwierane do tyłu.
DS3, określane mianem sportowego samochodu miejskiego, nie ma łatwego życia: poprzeczkę podnosi Mini, i to wysoko. Jego 95 KM uzyskiwanych z pojemności 1,4 litra nie pozwala nawet zbliżyć się do granic możliwości podwozia. Down-sizing? Wręcz odwrotnie!
Wiosną tego roku Mini zdecydowało się na zastąpienie benzynowego silnika 1.4 większym 1.6 o mocy 98 KM. Średnie spalanie wzrosło o 0,1 l/100 km i wynosi obecnie 5,5 l/100 km, a cena jest wyższa o 400 zł. Mini tłumaczy tę decyzję cięciem kosztów i normami emisji spalin. Silnik 1.6 spełnia Euro V.
Już w podstawowej wersji One znajdziemy słynne połączenie ostrego jak brzytwa układu kierowniczego, krótkiego skoku sprężyn i pewnego prowadzenia, co sprawia, że auto zachowuje się jak gokart.
Niestety, sportowy charakter negatywnie wpływa na komfort jazdy. Z powodu sztywnego zawieszenia pasażerowie odczuwają każdą nierówność drogi. Jest jednak pewne pocieszenie: im szybciej się jedzie, tym mniej czuć złą nawierzchnię.
DS3 uchodzi za mniej zadziorne, ale daleko mu do mięczaka. Z wyczuciem trafia w nutę pomiędzy sztywnością a komfortem resorowania. Jedynie krótkie, szybko następujące po sobie nierówności potrafią wyprowadzić je z równowagi.
Naturalnym środowiskiem obu pojazdów pozostaje miasto. Citroën dzięki krótszemu rozstawowi osi jest bardziej zwrotny od Mini. Lekko obracająca się kierownica ułatwia parkowanie, ale nie zawsze sprawdza się przy niskich prędkościach. Dopiero podczas szybszej jazdy staje się bardziej bezpośrednia. Dzięki temu, podobnie jak w Mini, wraz z jazdą rośnie apetyt na więcej.
Choć brzmienie silnika Mini obiecuje wiele, to jednak Citroën może się pochwalić lepszą elastycznością. Przyspieszenie na czwartym biegu jest znacznie lepsze niż w Mini. Podczas wyprzedzania może to mieć kluczowe znaczenie.
Równie ważne jest także wytracanie prędkości. Droga hamowania wyposażonego z tyłu w mniej wydajne hamulce bębnowe DS3 praktycznie nie zmienia się po ich rozgrzaniu. Cztery tarczowe hamulce Clubmana zyskują na skuteczności wraz z każdym hamowaniem. Z prędkości 100 km/h cięższe o ponad 70 kg Mini zatrzymuje się o prawie 1,5 m wcześniej niż Citroën.
Ozdoby wnętrza, chromowane listwy, dwukolorowe wykończenie... Każda z tych pozycji na liście wyposażenia dodatkowego kusi nabywcę. Ceny zakupu, które i tak są wygórowane jak na małe samochody, łatwo wywindować do astronomicznych kwot, jeśli wybierzemy choć kilka gadżetów ekstra. Nabywcy Citroëna DS3 mogą się cieszyć montowanym seryjnie komputerem pokładowym i kierownicą obszytą skórą. Mini za to może się pochwalić 6-stopniową skrzynią biegów.
Dzięki kolosalnej różnicy cenowej (19 700 zł) Citroënowi udaje się wyjść na prowadzenie w naszym porównaniu. Po doposażeniu Clubmana do poziomu DS3 dysproporcja staje się nieprzyzwoicie wysoka. Citroën jest znacznie tańszy i lepiej wyposażony.
Niech ten triumf „francuza” będzie pocieszeniem dla fanów marki, których drażni niezbyt czułe obchodzenie się ze spuścizną oznaczenia DS. Wymowa tych dwóch liter w języku francuskim ma bowiem takie samo brzmienie jak déesse (bogini). Nazwa DS była od 1955 do 1975 roku zarezerwowana dla topowego modelu Citroëna, który dzięki swoim rewolucyjnym rozwiązaniom technicznym stał się legendą.
Skojarzenie z tym autem nie było przypadkowe i Citroën postanowił powrócić do swojej „boskości”, dziwi jednak wprowadzenie w pierwszej kolejności samochodu małego. W przyszłości gama DS ma być uzupełniona także o większe modele. Choć DS3 nie ma hydropneumatycznego zawieszenia i innych rozwiązań wyprzedzających jego epokę, to może akurat ich brak pozwoli uniknąć dużej awaryjności, która trapiła pierwsze DS-y w latach 50. XX wieku.
Praprzodka Mini nie trzeba nikomu przedstawiać. Mimo innych gabarytów samochody oferują niezmiennie te same, sportowe wrażenia z jazdy. Mini od kilkudziesięciu lat uchodzi też za modny gadżet, za kierownicą którego pokazują się nawet największe gwiazdy. Może to właśnie ten fakt pozwala nabywcom Clubmana lepiej spać, mimo że za 20 tys. zł mniej otrzymaliby porównywalne auto w Citroënie.PODSUMOWANIE
Wygrana DS3 wcale mnie nie zaskoczyła. Już podczas pierwszych testów nowego C3 widać było, jak ogromny potencjał mają obecnie produkowane modele Citroëna. DS3 jest godnym przeciwnikiem dla Mini, gdyż pokazuje, że Francuzi potrafią zaoferować znacznie więcej niż tylko ładny samochód. Takiego podwozia w ich wydaniu jeszcze nie było. Jeśli uda im się utrzymać ten poziom, to auta innych klas też mogą być zagrożone.