Subaru znane jest głównie z tego, że w zasadzie wszystkie modele, z niewielkimi wyjątkami, mają seryjnie montowany napęd na wszystkie koła, a pod maską pracuje silnik typu bokser o charakterystycznym brzmieniu. W nowym XV nie mogło tego wszystkiego zabraknąć, ale producent dał jeszcze coś, co do tej pory nie było mocną stroną Subaru - przyciągające wzrok nadwozie.

Wygląd samochodu sprawia, że wygląda on na solidny i godny zaufania. Plastikowe osłony na nadkolach i progach oraz masywne zderzaki dodatkowo potęgują to wrażenie. Szczególnie dobrze auto wygląda w kolorze pomarańczowym, ale dostępnych jest jeszcze kilka innych, nie mniej atrakcyjnych barw lakieru. W polskiej ofercie, w opcji ze skórzaną tapicerką, wnętrze będzie kolorystycznie dopasowane do karoserii.

Pozostając przy kabinie, zarówno kierowca, jak i pozostali pasażerowie znajdą dla siebie sporo miejsca. Z przodu nie brakuje go wcale, a z tyłu jest go wystarczająco dużo, żeby głową nie wycierać podsufitki, a kolanami nie wbijać się w oparcie fotela. Co ważne, kierowca nie będzie narzekał na problemy z optymalnym ustawieniem siedzenia i kierownicy, bo zakres ich regulacji jest duży. Na dużą pochwałę zasługuje widoczność, która była jednym z priorytetów zespołu projektowego. Zarówno na zakrętach, jak i przy cofaniu, widać wystarczająco dużo. Gdyby jednak komuś było mało, może doposażyć auto w kolorową kamerę cofania.

Materiały wykończeniowe są dobrej jakości, a ich dopasowanie stoi na wysokim poziomie. Projektanci zadbali o dużą liczbę schowków i rzeczywiście, miejsca na przechowywanie drobiazgów jest wystarczająco dużo. Nieco większy mógłby być bagażnik, który jest płytki i w opcji bez koła zapasowego ma 380 litrów pojemności, a z kołem maleje do zaledwie 310 litrów.

Jednak tym, na co szczególną uwagę zwracają potencjalni klienci Subaru, są właściwości jezdne. Miałem je okazję przetestować podczas pierwszych jazd na drogach Toskanii, gdzie nie brakuje zarówno szybkich autostrad, jak i wąskich, krętych górskich tras. Ponieważ, jak przewiduje importer, większość sprzedawanych u nas egzemplarzy będzie napędzana silnikiem Diesla, taki właśnie egzemplarz wybrałem do testów. W ofercie będzie jeszcze poza tym wybór pomiędzy benzynowymi silnikami o pojemności 1,6 lub 2 litrów.

Jednostka wysokoprężna ma pod dostatkiem mocy (147 KM), a maksymalny moment obrotowy sięgający 350 Nm jest dostępny w przedziale 1600-2400 obr./min. Samochód żwawo wyrywa do przodu, a dzięki elastyczności jednostki napędowej nie wymaga częstego sięgania do lewarka zmiany biegów. Choć to akurat nie jest problemem, bo poszczególne przełożenia wchodzą lekko i precyzyjnie, a sama dźwignia ma krótki skok.

2-litrowy diesel w układzie bokser nie jest też specjalnie paliwożerny. Przy normalnej, codziennej jeździe, realne spalanie zmieści się w przedziale 6-7 litrów na 100 km, a trzeba pamiętać, że to niemałe auto ma napęd na cztery koła i swoje waży (w przypadku diesla jest to 1435 kg). Zapewne możliwe jest uzyskanie lepszego wyniku, ale to zadanie pozostawiam zagorzałym fanom eco-drivingu.

Pozytywnie zaskoczyły mnie właściwości jezdne Subaru XV. Spodziewałem się sporych wychyłów wysoko postawionego nadwozia i niepewnego zachowania w zakrętach, czy charakterystycznego dla wysokich SUV-ów bujania na poprzecznych garbach, tymczasem tu jest zupełnie inaczej. W ciasnych zakrętach XV prowadzi się jak po sznurku, nawet na mokrym asfalcie dając sporą rezerwę bezpieczeństwa.

Nadwozie nie ma tendencji do nieprzyjemnego wychylania się, a układ kierowniczy daje pełną kontrolę nad torem jazdy. Podobnie jest przy prędkościach autostradowych, przy których Subaru XV prowadzi się pewnie i jazda nim staje się prawdziwą przyjemnością. Na pewno dużą rolę odgrywa nisko położony środek ciężkości, który jest najniższy wśród konkurentów, a który XV zawdzięcza płaskiemu silnikowi typu bokser.

Podczas jazd udało się zjechać z utwardzonego szlaku i wjechać w lekki teren, czyli tam, gdzie czasem zdarza się zapędzić posiadaczom tego typu aut. Wszystko szło dobrze, dopóki nie dotarłem do miejsca, w którym nasiąknięta deszczami ziemia okazała się bardzo grząska i błotnista. A do tego było pod górkę. Zwykły samochód w tym miejscu utopiłby się po osie. Podobnie zresztą byłoby w przypadku każdego crossovera w podstawowej wersji z napędem na jedną tylko oś.

Tymczasem, ku mojemu zaskoczeniu, napędzany na cztery koła XV bez zbędnych ceregieli i mielenia kołami ruszył pod górę i piął się dzielnie, pozostawiając za sobą głębokie błotniste koleiny. W tym miejscu dał o sobie znać bardzo duży, bo wynoszący aż 22 cm prześwit oraz wyśmienity napęd S-AWD. Ziemia była tak nieprzyjemnie lepka i grząska, że dopiero po kilku kilometrach jazdy udało się oczyścić opony z grubej warstwy gliny i kamyków. XV zdał i ten egzamin.

Czy Subaru XV ma szansę się przyjąć na naszym rynku? Na pewno tak. Jego głównymi rywalami są Nissan Qashqai, Mitsubishi ASX i Hyundai ix35, które jednak w podstawowej wersji napędzane są tylko na przednią oś. W ofercie Subaru nowy model ma natomiast wypełnić lukę, jaka powstała po wprowadzeniu obecnej, znacznie rozrośniętej generacji Forestera.

Jak się dowiedziałem, podstawowa wersja XV z silnikiem benzynowym 1,6 o mocy 114 KM, wyposażonym seryjnie m.in. w napęd Symmetrical AWD z reduktorem, światła ksenonowe, kurtyny powietrzne, komplet poduszek, włącznie z poduszkami kolanowymi czy elektryczne szyby ma kosztować 90,7 tys. złotych (wg obecnego kursu euro). Model napędzany 2-litrowym motorem benzynowym o mocy 150 KM będzie kosztował 99,5 tys. złotych, natomiast 2-litrowy diesel 112,1 tys. złotych. Konkurenci auta z napędem 4x4 oferują od 106 tys. zł (Nissan), od 95 tys. zł (Mitsubishi) czy od 83 tys. zł (Hyundai). Wydaje się, że XV ma wszelkie środki do tego, by zdobyć na naszym rynku popularność i podbić serca klientów. To naprawdę kawał porządnego i pełnowartościowego crossovera.

Na plus:

- przyciągająca wzrok sylwetka nadwozia

- świetne właściwości jezdne

- reduktor w wersji z silnikiem 1,6

Na minus:

- nieduży bagażnik

Konkurenci:

- Nissan Qashqai

- Misubishi ASX

- Hyundai ix35