Efekt jest rewelacyjny. Jeżeli przemilczeć toporne plastiki i siermiężne wykończenie, połączone z nudnymi kolorami tapicerki i kokpitu, to miejsce kierowcy Foksa bije na głowę większość rywali. Bo kto w tym segmencie i za taką cenę oferuje np. dwupłaszczyznową regulację kolumny kierownicy? Miejsca na nogi może nie jest najwięcej, ale "za kółkiem" Foksa można naprawdę wygodnie usiąść. Kolejny plus to drzwi. Do Polo się wsiada, a do Foksa wchodzi, bo górne krawędzie drzwi zachodzą na i tak już wysoko położony dach. Luka powstająca po ich otwarciu jest tak wielka, że zajmowanie miejsca będzie absolutnie bezproblemowe. O dziwo, na tylnej kanapie też siedzi się całkiem wygodnie, a przestrzeń nad głowami jadących jest zaskakująco duża. Tyle o nadwoziu, pora zająć się kolejnymi atutami małego "foksika". Z pewnością należy do nich zawieszenie. Świetna stabilność jazdy, niezły komfort jak na tak mały samochodzik. Wypada podkreślić, że Fox – jak na swój segment – jest jednym z najszerszych pojazdów. Układ kierowniczy działa bez zarzutu, biegi przełącza się precyzyjnie. Szkoda tylko, że hamulce nie wypadły w teście najlepiej, a oszczędny, trzycylindrowy turbodiesel mocno hałasuje. Jego klekot jest najbardziej denerwujący podczas jazdy po mieście. Na trasie szum powietrza opływającego nadwozie skutecznie zagłusza basowy pomruk diesla. Podczas wyprzedzania brakuje mu kilku koni, ale w końcu ma to być nieduże auto, a nie wakacyjna limuzyna na długie trasy.
Volkswagen Fox jakby był z segmentu B
Ilekroć wsiadamy do tego samochodu, uderza nas przepaść między standardami prowadzenia, ergonomii miejsca kierowcy i komfortu, jakie panują w segmencie A, w stosunku do ciągle rozrastających się samochodów klasy B. Egzotyka Foksa bierze się stąd, że to auto powstało na płycie podłogowej "spokrewnionej" z Polo, dzięki czemu talenty B-klasowego Volkswagena zostały przeniesione do "malucha" segmentu A.