Pod maskę testowego egzemplarza trafił dynamiczny, 140-konny diesel wyposażony w filtr cząstek stałych.
Jednostka ta w połączeniu z precyzyjną sześciobiegową skrzynią znakomicie radziła sobie ze sporą masą S-Maksa. Wyposażenie? W wersji Trend (specyfikacja bogatsza niż na polskim rynku) znalazły się wszystkie niezbędne podczas dalekich podróży dodatki (np. dwustrefowa klimatyzacja). Z dość długiej listy opcji wybraliśmy reflektory biksenonowe, nawigację, układ regulacji siły tłumienia amortyzatorów (IVDC), trzeci rząd siedzeń oraz Hak holowniczy.
S-Max: „s” jak... superwygodny!
Zarówno w pierwszym, jak i drugim rzędzie miejsca jest aż nadto. Nieco gorzej sytuacja wygląda z tyłu: chowane w podłodze bagażnika dwa dodatkowe fotele należy traktować jedynie jako chwilowe rozwiązanie. Poza tym po ich rozłożeniu przestrzeń bagażowa maleje do 285 l. Natomiast bardzo nam się spodobał system składania siedzeń. Kilka ruchów ręką i S-Max z siedmioosobowego szkolnego „autobusu” zmienił się w furgonetkę do wożenia mebli. Ważne, że czynność ta jest bardzo prosta i nie zabiera wiele czasu. Kłopot pojawił się dopiero podczas sprzątania, ponieważ tapicerka wyjątkowo chętnie łapie wszelkie brudy.
A jak S-Max spisywał się na drodze?
Początkowo wyścigi spod świateł nie wychodziły nam zbyt dobrze, ponieważ podczas ruszania bardzo często gasł silnik. ASO rozwiązała ten problem, instalując zaktualizowaną wersję oprogramowania sterującego pracą jednostki napędowej. Poza tym małym niedociągnięciem motor nie sprawiał więcej kłopotów i zebrał wiele zasłużonych pochwał: „Jazda S-Maksem na autostradzie to czysta przyjemność. Prędkość – ponad 200 km/h, spalanie – poniżej ośmiu litrów”.
Również inni testujący z reguły wyrażali się w podobnym tonie: „Ford świetnie nadaje się na długie trasy. Ciężko przekroczyć 8 l/100 km, nawet podczas bardzo szybkiej jazdy”. Czy aby nie za dużo tych pochwał? Chyba nie, bowiem spalanie zmierzone na odcinku testowym wyniosło zaledwie 6,7 l/100 km, co przy masie auta ok. 1,8 tony jest naprawdę dobrym rezultatem. Natomiast średnie zużycie paliwa na dystansie 100 tys. km wyniosło 8,63 l/100 km. Wynik ten dobitnie dowodzi, że Ford naprawdę nie miał u nas „lekkiego życia”.
Układ napędowy to niejedyna zaleta naszego „maratończyka”.
Wszyscy testujący chwalili także precyzyjny układ kierowniczy, skuteczne wyciszenie wnętrza (niestety, tylko do ok. 130 km/h – powyżej tej prędkości szum powietrza był już dość głośny), dużą ilość miejsca na nogi w drugim rzędzie oraz pojemny bagażnik. Najwięcej krytycznych uwag zebrały opcjonalne czujniki parkowania, które zamiast pomagać, głównie irytowały ciągłym piszczeniem. Ponadto na długich trasach podróżującym we znaki dawały się sportowe fotele, nieco zbyt ciasne z powodu rozbudowanego trzymania bocznego. Do gustu nie przypadł nam również elektryczny hamulec ręczny, który miał ułatwiać ruszanie pod górę, a najczęściej niestety zwyczajnie „głupiał”. Na szczęście ASO zdołała w końcu zmusić go do poprawnego działania.
Opcjonalny układ IVDC to z założenia bardzo ciekawy pomysł, lecz tak naprawdę niezbyt przydatny na co dzień – szczególnie, że auta weń wyposażone mają o 15 mm mniejszy prześwit. Poza tym w praktyce okazało się, iż najlepszym kompromisem między komfortem a radością z jazdy jest tryb normalny, i to właśnie z niego korzystaliśmy najczęściej, a pozostałe dwa (Comfort i Sport) aktywowaliśmy bardzo rzadko.
Na koniec wypada zaznaczyć, że w trakcie testu pojawiło się kilka problemów z trwałością: np. awaria ogrzewania przedniej szyby czy też trzeszczące plastiki. Niby nic takiego, ale widać, że Ford musi jeszcze nieco popracować nad jakością wykonania swych modeli. I tak mimo tych drobnych niedomagań nasz werdykt może być tylko jeden: S-Max to świetne auto!
Od strony technicznej S-Max to absolutna czołówka!„Wygląda, jakby przed chwilą zjechał z taśmy produkcyjnej” – tak rzeczoznawca Dekry podsumował wynik badania profili zamkniętych. Endoskop nie wykazał nawet najmniejszych śladów korozji! Ford udziela 12-letniej gwarancji na perforację nadwozia, lecz karoseria S-Maksa na pewno wytrzyma dłużej.
Interwał wymiany paska rozrządu to aż 200 tys. km (lub 10 lat), lecz również ten element powinien jeszcze długo pracować bezawaryjnie. Trzeba podkreślić, że od strony technicznej S-Max przetrwał nasz maraton w naprawdę świetnym stanie. Jedynie ślady na niektórych elementach – np. dwumasowym kole zamachowym czy też na docisku sprzęgła – dowodzą, że nasi testujący dość często wykorzystywali pełną moc S-Maksa. Nie ma się jednak czemu dziwić, bo maksymalny moment obrotowy (320 Nm) z pewnością zachęca do dynamicznej jazdy. W trakcie demontażu niemal nie było do czego się przyczepić.
Zaniepokoiła nas jedynie drobna nieszczelność na kolektorze wydechowym, spore „zapocenie” skrzyni biegów oraz lekka powierzchniowa korozja na kilku wtyczkach elektrycznych. Rdza na szczęście nie miała wpływu na działanie poszczególnych elementów. Poza tym ani silnik, ani skrzynia biegów nie wykazały niemal żadnego zużycia. Według naszego rzeczoznawcy auto pokonałoby bezawaryjnie kolejne 100 tys. km.
Po europejsku dobry!
Ten atrakcyjny stylistycznie van zdobył wiele prestiżowych nagród i w okamgnieniu stał się wielkim rynkowym przebojem. Nie mogło być inaczej, bowiem S-Max to idealne połączenie obszernego i funkcjonalnego nadwozia z dającym dużo frajdy układem jezdnym. A pomysłowy system składania foteli to już absolutna ekstraklasa!
Dobrą opinię o S-Maksie potwierdził również nasz test. Na dystansie 100 tys. km nie mieliśmy z autem niemal żadnych problemów. Demontaż ujawnił co prawda kilka niedociągnięć, lecz ich wyeliminowanie nie powinno być dla Forda dużym problemem. To kolejny model producenta z Kolonii, który uplasował się w czołowej dziesiątce naszego zestawienia. Razem z Mondeo II generacji i Vectrą C został sklasyfikowany na wysokim, 8. miejscu.