Nabywcy byli nieufni, niepewni jakości i narzekali na design wersji sedan. Nie przekonywała ich nawet sprawdzona technika firmy Renault, którą znajdziemy pod maską i nie tylko. Kto by chciał czymś takim jeździć? – brzmiało jedno z najczęściej zadawanych pytań. Odpowiedź jest prosta: wszyscy ci, którym zależy na dużym samochodzie za małe pieniądze. Oto wreszcie pojawiła się alternatywa dla pojemnych, lecz mocno zużytych kompaktowych limuzyn sprowadzanych z Zachodu.
Samochody rumuńskiej marki z pewnością zatem zasługują na uwagę. Ale już o szacunek musiały się postarać. Doskonałą okazją ku temu był nasz test długodystansowy. Logana MCV Laureate z silnikiem 1.5 dCi o mocy 68 KM odebraliśmy latem 2007 roku. Jak można się było spodziewać, początkowo wśród testujących dominował sceptycyzm.
Mieliśmy pewne obawy co do tego, czy oparte na przedwczorajszej technologii Renault auto w ogóle dotrwa do końca naszego maratonu. Odpowiedź mieliśmy poznać już niebawem.W czym tkwi tajemnica Dacii? W niskiej cenie – to jasne. Żeby ją uzyskać, trzeba było sięgnąć po gotowe, ale niestety, już nie najnowsze rozwiązania. Dobrze, że te drobne niedostatki Logan MCV nadrabia ogromną przestrzenią ładunkową. W dzienniku testowym ktoś nazwał auto uroczą bagażówką. W liczbach wygląda to następująco: 2350 l pojemności ładunkowej za niecałe 45 tys. zł.
Nasz egzemplarz dodatkowo wyposażono w: klimatyzację, boczne poduszki powietrzne, lakier metalizowany i gumowe dywaniki, co podniosło cenę do 50 tys. zł. Spróbujcie za taką kwotę kupić większy samochód!
Konkurentów Logana MCV należy upatrywać w takich modelach jak Renault Kangoo i Citroën Berlingo, czyli w samochodach wielozadaniowych, które głównie wykorzystywane są do przewożenia ładunków. Okazuje się, że również rumuńskie auto radzi sobie w tej roli doskonale: bez najmniejszego problemu zmieściliśmy w nim 18 krzeseł oraz biurko. Rower górski? Nic prostszego – włożyliśmy go bez zdejmowania kół. Jeden z testujących zaczął się nawet zastanawiać, czy zapełnienie tego ogromnego, przepastnego kufra jest w ogóle możliwe.
Bardzo praktyczne okazały się również podwójne tylne drzwi. Można je otwierać maksymalnie pod kątem 180 stopni, a podwyższoną tylną kanapę składać jednym ruchem ręki. Pasażerowie podróżujący w drugim rzędzie chwalili dobrą widoczność do przodu, ale narzekali na zbyt małą przestrzeń na kolana. Szkoda, że w budżecie Dacii zabrakło środków na przesuwaną kanapę. To samo dotyczy lepszych materiałów wykończenia wnętrza: na rolecie szybko pojawiły się pęknięcia, a na plastikach w bagażniku głębokie rysy i zadrapania. Co gorsza, podczas odkurzania kufra okazało się, że brud uczepił się taniej filcowej wykładziny tak mocno, jakby był czymś przyklejony.
Niestety, z podobnym uporem Dacia trzyma się zasady, by nie montować w Loganie MCV wyposażenia zwiększającego bezpieczeństwo. Układ stabilizacji toru jazdy (ESP) jest niedostępny do dziś, a boczne poduszki powietrzne – wyłącznie za dopłatą. Staramy się rumuńskiego producenta piętnować za to i w każdym teście odejmujemy Loganowi odpowiednią liczbę punktów. Natomiast z uznaniem przyjmujemy fakt, że bardzo dobrze dopracowano układ jezdny. Nawet w pełni załadowany Logan MCV bez problemu poradził sobie z tzw. testem łosia.
Ogromny rozstaw osi (2,90 m) rumuńskiego kombi ma też inne zalety. Dzięki niemu auto prowadzi się pewnie i stabilnie, zapewniając przyzwoitą dozę komfortu nawet na dziurawych polskich drogach. Nieco gorzej nasz maratończyk wypadł na równych nawierzchniach, na których dało się odczuć wyraźne wibracje. Mimo to Logan MCV okazał się wiernym towarzyszem podczas długich podróży.
Jeśli coś nam przeszkadzało, to były to raczej drobnostki, jak np.: głośne szumy powietrza opływającego kanciaste nadwozie, haczączy bieg wsteczny, hałasujący boks dachowy, mało precyzyjny układ kierowniczy (zwłaszcza powyżej prędkości 130 km/h), nieduże i kiepsko rozmieszczone schowki oraz wysoko biorące sprzęgło. Już po 21 tys. km jeden z testujących wyraził obawę, czy wytrzyma ono do końca naszego wymagającego maratonu. Niepotrzebnie. Jedynym elementem, który odmówił posłuszeństwa w trakcie testu, był wskaźnik poziomu paliwa.
Z reguły działał, jak chciał, przekłamując i w jedną, i w drugą stronę. Wymiana pływaka (wraz z pompą paliwa) niestety nie zdała się na wiele. Skończyło się na tym, że pod koniec testu nikt już nie patrzył na wskazania. Po części również dlatego, że dzięki 50-litrowemu zbiornikowi Dacia Logan dCi miała duży zasięg.Średnie zużycie paliwa na dystansie 100 tys. km wyniosło 6,7 l. To sporo jak na tak mały silnik, ale Logan często podróżował autostradami, rozwijając prędkości bliskie maksymalnej. Jedyną naszą rozrywką były pojedynki z małymi autami miejskimi i dostawczymi vanami. Maksymalna prędkość, jaką udało nam się uzyskać na odcinkach górskich, to 105 km/h. Natomiast na płaskim po przekroczeniu 140 km/h auto stawało się nieprzyjemnie głośne.
Loganowi z dieslem o mocy 68 KM wyraźnie brakowało animuszu. Zaczęliśmy żałować, że pod maską naszego maratończyka nie pracowała 86-konna wersja silnika 1.5 dCi. Po przejechaniu 50 tys. km kolejny z testujących przepowiedział rychłą śmierć sprzęgła, ale – jak już wiemy – mylił się. Ponadto odnotowaliśmy: chyboczący się fotel kierowcy, piszczące hamulce i przeraźliwie skrzypiące wycieraczki. Ominęły nas natomiast kłopoty z lakierem, o jakich donosili użytkownicy Loganów.Jeśli chodzi o kokpit, to Dacia wzięła sobie do serca krytykę i zafundowała modelowi Sandero (Logan w wersji liftback) nowy zestaw zegarów: ładniejszy, a przede wszystkim wykonany z nieco lepszych materiałów. Co ważne, odświeżona deska trafiła również do pozostałych modeli rumuńskiej marki. Dlaczego jednak pokrętła klimatyzacji i nawiewu nadal umieszczone są zdecydowanie za nisko, wie już tylko sam producent.
Na koniec testu Logan wywołał w redakcji gorącą dyskusję. Niektórzy uważali, że lepszym rozwiązaniem dla osób dysponujących kwotą ok. 45 tys. zł byłoby kupno auta używanego, np. dwuletniej Skody Octavii z silnikiem TDI. Jednak rumuńskie kombi także miało swych zwolenników. Wielu z nas szybko się do niego przyzwyczaiło, wybaczyliśmy mu również drobne niedociągnięcia. Może dlatego, że niczego specjalnego się po Loganie nie spodziewałem, a on mnie pozytywnie zaskoczył – wyjaśnia jeden z naszych współpracowników. Na przykład pod względem niezawodności. Końcowy demontaż wypadł naprawdę dobrze – szczególnie pozytywnie należy ocenić wyniki pomiarów jednostki napędowej. Badanie na hamowni wykazało moc dokładnie taką, jaką deklaruje producent (68,3 KM), natomiast wspomniane już sprzęgło nie tylko wytrzymało 100 tys. km, lecz zapewne posłużyłoby znacznie dłużej. Przyczepić można się jedynie do kilku detali, np. braku przesuwanej tylnej kanapy czy też kostki elektrycznej w drzwiach. Reasumując: Logan MCV to całkiem udany samochód. Producent, jeśli poprawi drobne niedociągnięcia, może pomyśleć o kupnie kolejnych lawet do transportu większej liczby samochodów.Podsumowanie
Dacia udowodniła, że tani samochód wcale nie musi być awaryjny. Przez cały okres trwania naszego egzaminu dojrzałości Logan MCV ani razu nie zawiódł. Co więcej, w szybkim tempie zjednał sobie wielu zwolenników w redakcji. Nic dziwnego, bowiem możliwości użytkowe oraz funkcjonalność są na najwyższym poziomie. Przestrzeń bagażowa pozwala przewieźć niemal dowolny ładunek. Wiele pochwał zebrał również układ jezdny, który doskonale sprawdził się nawet na mocno dziurawych drogach.
Auto dość nerwowo zachowywało się przy wysokich prędkościach, ale pamiętajmy o tym, że Logan MCV nie jest wyścigówką. Tym bardziej że wysokoprężna jednostka 1.5 dCi raczej nie zachęca do szaleństw. A wady? Obraz całości psuje kilka nietypowych problemów (np. wymiana pompy paliwa i stelaża fotela kierowcy po przebiegu zaledwie 19 tys. km). Skrytykować należy materiały zastosowane do wykończenia wnętrza Logana. Demontaż ujawnił kilka innych niedociągnięć (np. brak wspólnej kostki elektrycznej w drzwiach), ale w ogólnym rozrachunku rumuński samochód wypadł naprawdę dobrze i dostał piątkę. Musimy przyznać, że na początku mało kto się tego spodziewał.