- Niektóre ulice w centrum Warszawy w kwestii parkowania samochodów zarezerwowano wyłącznie dla mieszkańców
- Ulice te oznakowano jednak w sposób, który skutecznie utrudnia orientację kierowcom bywającym tu rzadko
- Na krótkim odcinku drogi ustawiono kilkanaście znaków i tabliczek, z których część jest niepotrzebna i wprowadza jedynie chaos
- Strażnicy miejscy mają tu ciągły dyżur polegający na rozwożeniu i zakładaniu żółtych blokad na koła i wystawianiu mandatów
Zaparkowanie w tej okolicy w ciągu dnia jest nie lada wyzwaniem – kierowcy krążą w gąszczu jednokierunkowych uliczek, przejeżdżają przez wąskie gardła spowodowane robotami drogowymi. Jeśli chodzi o znaki drogowe, panuje tu nieprawdopodobny wręcz chaos – kto nie bywa tu regularnie, nie ma szans, aby przeczytać wszystkie tablice i tabliczki, niektóre zawieszone na "totemach" złożonych z trzech, czterech albo pięciu znaków drogowych ustawionych co kilkadziesiąt metrów.
W tych warunkach świetnie odnajdują się mobilne patrole zarządu dróg miejskich, które w załodze mają strażnika miejskiego wyposażonego w bloczek mandatowy, a w bagażniku zapas żółtych blokad.
Parking płatny. A spróbuj tylko tu stanąć!
Technicznie rzecz ujmując, wszystko jest (prawie w porządku). W wielu miejscach wiszą żółte tablice informujące o objazdach i strefie parkowania wyłącznie dla pojazdów z identyfikatorem B-35-J08, J0801 – cokolwiek to znaczy. Kierowcy tego nie czytają, ich błąd. Dalej mamy jednak totem złożony z kilku znaków i tabliczek, a wśród nich wyróżnia się jeden: znak D-18 Parking (płatny). Skoro jest znak odwołujący zakaz zatrzymywania się, jest znak "parking płatny" (czyli miejska strefa płatnego postoju) i jest wolne miejsce, to stajesz, płacisz za postój w najbliższym parkometrze i jesteś z siebie zadowolony. Błąd!
Okazuje się, że w chaosie znaków i tabliczek ustawionych nieco z boku i wysoko, tak, że widzisz je w ostatniej chwili, nie doczytałeś, że miejsca parkingowe przewidziane są dla osób z identyfikatorem. To żaden parking płatny (tzn. nie są to miejsca do zaparkowania samochodu) – tu de facto obowiązuje zakaz parkowania, który nie dotyczy tylko upoważnionych osób. Tak właśnie: jest to zakaz parkowania, dla zmyłki oznakowany znakiem D-18 "Parking" i końcem zakazu zatrzymywania się.
Uczciwe oznakowanie wyglądałoby zupełnie inaczej
Gdyby ktoś chciał naprawdę, żeby w tym miejscu nieupoważnieni kierowcy nie parkowali samochodów, użyłby znaku B-36 "zakaz zatrzymywania się" z tabliczką "nie dotyczy...". Tylko tyle i aż tyle.
Ale przecież nie chodzi o to, aby nikt tu nie parkował, tylko o to, żeby kierowcy tu parkowali i płacili. System działa więc fenomenalnie.
- Z tego miejsca pozdrawiam miłą panią strażniczkę miejską, która podróżuje w załodze wozu Zarządu Dróg Miejskich, wystawia hurtowo mandaty (też dostałem) i wyznaje, że w tym miejscu interweniuje wiele razy w ciągu dnia, bo ma taką pracę. A że znaki są, jakie są... to można ewentualnie zgłosić, ale nie temu panu z ZDM, który z nią jeździ i lata z żółtymi blokadami, bo on nie jest upoważniony do przyjmowania zażaleń.
No więc zgłaszam.
- Pana inżyniera od znaków drogowych w warszawskim ZDM chciałbym spytać, czemu służy odwołanie zakazu zatrzymywania się wyrażone kombinacją znaków B-36 i tabliczki T-25c (strzałka w dół) na jednym słupie ze znakiem "Parking" i dodatkowymi tabliczkami, skoro znak B-36 zgodnie z przepisami i tak "dotyczy tej strony drogi, po której znak się znajduje, z wyjątkiem miejsc, gdzie za pomocą znaku dopuszcza się postój lub zatrzymanie"? Przecież de facto za tym znakiem obowiązuje zakaz zatrzymywania się. Chodzi tylko o potęgowanie chaosu i "zmylenie przeciwnika", prawda? W sumie ustawiliście 15 znaków, w tym dwa opisowe, na odcinku ok. 100 metrów!
- Ciągnąc dalej temat chaosu znakowego: na wjeździe w króciutką ulicę widzimy znak ograniczenia prędkości do 30 km/h, potem znak informujący o poprzecznym garbie z dodatkową tabliczką, a na końcu ulicy mamy znak "koniec strefy ograniczenia prędkości do 30 km/h". Zagadka: które z tych znaków są zbędne i ze sobą sprzeczne?
- Zagadek dotyczących znaków drogowych w tej okolicy wymyśliłbym więcej, jakby co, proszę pytać.