- Agencja Mienia Wojskowego sprzedaje samochody w niskich cenach, ale niekoniecznie są to oferty atrakcyjne
- Niskie ceny wynikają z wielu problemów technicznych oraz braku niezbędnych elementów w samochodach
- Ceny wywoławcze nie uwzględniają 23 proc. podatku, kosztów rejestracji, płynów i akumulatora, których nie dostajemy z autem
W ogłoszeniach przetargowych Agencji Mienia Wojskowego (AMW) często pojawiają się oferty samochodów w bardzo niskich cenach. Co jakiś czas media również donoszą o tym, że różne pojazdy z AMW można kupić w wyjątkowo niskich cenach. Trzeba przyznać, że Volvo za 1500 zł, czy też Opel za 1000 zł wydają się ofertą wyjątkowo atrakcyjną. Choć brzmi to, jak okazja życia, to ich niskie ceny nie biorą się znikąd i mogą być początkiem koszmaru. Wiele z tych samochodów ma bowiem najlepsze lata za sobą, a ceny, które widać to dopiero początek kosztów, które nigdy się nie zwrócą.
Auta od wojska za kilka tysięcy złotych? To się raczej nie opłaci
Najtańsze samochody widoczne w ogłoszeniach najczęściej są bardzo zmęczone i stare, a zdjęcia oferowanych aut tylko to potwierdzają. Przykładowo Volvo, którego cena wywoławcza wynosi 1500 zł, to leciwe S40 z 2000 r., które znane jest z bardzo słabego zabezpieczenia antykorozyjnego. I na zdjęciach widać, że ten samochód nie ma szans na przejście badania technicznego przez szeroko rozwiniętą korozję. Inną "okazją" jest Skoda Fabia I z 2007 r. w cenie wywoławczej 4500 zł. I choć wydaje się, że auto jest w niezłym stanie, to ma położony trójkąt ostrzegawczy na tylnej szybie i stoi w polu. Jest więc duża szansa, że w auto trzeba sporo zainwestować, tym bardziej że w przetargu jest jasno napisane, że oferowane pojazdy są w jakiś sposób uszkodzone.
- Przeczytaj także: To zasada nr 1 na rondzie, a kierowcy mylą się na potęgę. Nie chodzi o lewy kierunkowskaz
To tanie samochody, bo nie są więcej warte
Ponadto żaden samochód nie ma w silniku płynów eksploatacyjnych i akumulatora, dodatkowo każde auto jest wydawane bez tablic rejestracyjnych oraz dowodu rejestracyjnego i żadne nie ma ubezpieczenia. W przetargu jest jasno napisane:
Sprzedawane pojazdy będą wydane Nabywcy bez akumulatorów, płynów eksploatacyjnych, tablic i dowodów rejestracyjnych.
Nie ma więc szans, żeby wrócić na kołach. Co więcej, podane w przetargach ceny to kwoty netto, zatem trzeba do nich jeszcze doliczyć 23 proc. podatku. W efekcie, jak jeden z komentujących obliczył, wspomniana wcześniej Skoda Fabia ostatecznie kosztowałaby ok. 7000 zł i to nie wliczając naprawy. W tej cenie na wolnym rynku można już przebierać wśród ofert sprawnych i zadbanych aut z udokumentowaną historią.
- Przeczytaj także: Nowy superfotoradar zrobił aż 12 500 zdjęć w 2,5 miesiąca. Musiał zostać zdemontowany
Są niezłe auta, ale one wcale nie są wielką okazją
Oczywiście, wśród samochodów, które ewidentnie są już zmęczone, da się znaleźć rodzynki, lecz jest ich zdecydowanie mniej, a ich ceny wcale nie są tak atrakcyjne. Przykładowo Mercedes 290GD, czyli legendarna Gelenda, która rzeczywiście jest ciekawym autem, została wystawiona do przetargu z ceną wywoławczą wynoszącą 50 000 zł netto.
Warto szczególnie uważać na informacje o wyjątkowo tanich samochodach sprzedawanych przez AMW, bo te niedrogie auta często nie są opłacalne w naprawie, chyba że ktoś potrzebuje pojazdu na części. Z drugiej strony od wojska można kupić także niezłe auta, choć ich znalezienie wcale nie jest takie proste, a i licytacja wtedy nie jest łatwa. AMW ma przede wszystkim sporo sprzętu wojskowego i kolekcjonerskiego, który dla wielu rzeczywiście jest łakomym kąskiem.