Holandia to – jeśli chodzi o flotę samochodową – jeden z najbardziej zelektryfikowanych krajów na świecie. Liczba samochodów z wtyczką (w tym hybryd plug-in) zarejestrowanych w tym kraju zbliża się do 100 tysięcy. Niemniej nawet tam forsowany przez polityków partii rządzącej plan, żeby od 2025 roku nie można było rejestrować samochodów z napędem spalinowym, budzi wątpliwości.

A mowa – warto to podkreślić – o zakazie przewidzianym także dla pojazdów hybrydowych. Po 2025 roku można by już tylko „dojeździć” samochody spalinowe. Łatwo sobie wyobrazić, że najdalej w ciągu kilkunastu lat korzystanie z diesla lub auta benzynowego stałoby się nieznośne z powodu kurczącej się sieci stacji paliw wobec coraz łatwiejszego użytkowania aut z wtyczką.

W Holandii jest ok. 8 tys. publicznych stacji ładowania, ponad 10 tys. gniazdek dla zarejestrowanych użytkowników oraz ponad 50 tys. domowych stacji, a ich liczba błyskawicznie rośnie. W nocy auto się ładuje, w dzień jeździ. I to nie byle jak! Oferowane dzisiaj samochody na prąd wyglądają tak samo jak spalinowe, są cichsze, ich silniki płynniej rozwijają moment obrotowy, nie potrzebują skrzyni biegów ani licznych awaryjnych podzespołów, którymi obudowane są silniki spalinowe, żeby sprostać rosnącym wymaganiom dotyczącym emisji spalin.

Auta na prąd nie kosztują już 6 razy więcej niż ich spalinowe odpowiedniki, lecz tylko 1,5-2 razy więcej. Problemem jest jedynie to, że ładowanie z domowego gniazdka trwa kilka godzin. W mieście da się jednak z tym żyć.

O ile w Holandii (a także w Skandynawii, Niemczech itp.) rewolucja może się udać, o tyle w Polsce jej widmo się oddala. Polski minister środowiska uważa drewno za doskonałe źródło energii odnawialnej, a tępi wiatraki i drobnych wytwórców prądu. W Polsce stawia się na energetykę węglową, a sieć przesyłu jest tak słaba, że wystarczy powiew wiatru, żeby odłączyć prąd w całej wsi – na przyłącze można czekać miesiącami.

Nie ma tyle prądu i nie będzie, żeby zarządzić odwrót od aut spalinowych. PKN Orlen od miesięcy stawia na kilku stacjach punkty szybkiego ładowania dla właścicieli Tesli. Urządzenia pojawiły się tuż po ogłoszeniu pomysłu i od tego czasu stoją pod folią. Czyżby nie było do czego ich podłączyć?

Podczas gdy na zachód od Odry stawia się na ekologię, buduje wiatraki, instaluje baterie słoneczne i chroni lasy, a w miastach promuje pojazdy niskoemisyjne, u nas – na złość „ekooszołomom” – pompuje się miliardy w utrzymanie kopalni i robi wszystko, żeby móc spalić uzyskany węgiel. Stawiania wiatraków zakaże się ustawą, a zamiast gniazdek do szybkiego ładowania już w najbliższe wakacje znów będziemy mieli 20. stopień zasilania.

Naszym zdaniem

Polak potrafi skorzystać ze wszystkiego i w holenderskim pomyśle też widzę naszą przyszłość – będziemy mieli do kupienia dużo tanich samochodów, i to takich, które lubimy najbardziej: podjeżdżonych i z dieslem pod maską.