• Jedno z rozpoczętych postępowań prokuratorskich dotyczących Orlenu zbada "cud paliwowy"
  • Przed wyborami parlamentarnymi w październiku 2023 r. ceny paliw na stacjach Orlen spadły do wyjątkowo atrakcyjnego poziomu
  • Prokuratura sprawdzi, czy osoby należące do zarządu spółki nie naraziły koncernu na wielomiliardowe straty

Prokuratura Okręgowa w Płocku wszczęła w sprawie "cudu paliwowego" potwierdził portal "Money.pl". Śledztwo wszczęto na wniosek złożony jeszcze jesienią przez jednego z akcjonariuszy spółki, prawnika, który w doniesieniu informował prokuraturę, iż zarząd spółki Orlen zaniżał ceny o 1,40 zł na litrze paliwa w odniesieniu do cen europejskich, a jednocześnie ograniczał jego dostępność przez sugerowanie kierownikom stacji wstrzymywanie sprzedaży pod pretekstem awarii dystrybutorów.

Orlen – co nie powinno nikogo dziwić – konsekwentnie zaprzecza tym zarzutom, twierdząc, iż zawsze dbał o zabezpieczenie dostaw paliwa i starał się, aby ceny były najniższe jak to możliwe. A jak było?

Stało się to, przed czym przestrzegał prezes Orlenu Daniel Obajtek

Jesienią 2023 r. logistyka paliwowa nie wytrzymała wzmożonego popytu, któremu towarzyszył spadek importu paliw. Na wielu stacjach paliw w Polsce nagle "popsuły się" dystrybutory. Szybko wyszło na jaw, że – przynajmniej w niektórych przypadkach – o żadnej awarii nie było mowy. Po prostu brakowało benzyny i oleju napędowego, których ceny sztucznie utrzymywane były poniżej 6 zł za litr. Ale dziennikarze donosili i o takich sytuacjach, gdy na dystrybutorze była informacja o awarii, a roztargniony kierowca podjeżdżał i jednak tankował.

– mówił prezes Orlenu Daniel Obajtek w wywiadzie dla "Super Biznesu" w kwietniu 2023 r. W gruncie rzeczy w październiku 2023 r. wydarzyło się dokładnie to, przed czym prezes Orlenu przestrzegał. Jednak na początku 2023 r. ceny paliw w Polsce były na wysokim, trudnym do uzasadnienia poziomie, marże były wyjątkowo wysokie. Przed jesiennymi wyborami odwrotnie: ceny paliw rosły w prawie całej Europie, jedynie w Polsce spadły poniżej psychologicznej bariery 6 zł za litr.

Cuda na stacjach Orlen pojawiły się także w Czechach

W szczytowym okresie "wyborczej promocji" szczególnie poważne problemy logistyczne pojawiały się w rejonach przygranicznych. Do Polski w celu zatankowania samochodów masowo przyjeżdżali m.in. Czesi. W efekcie zaczęło brakować paliwa i aby rozładować zatory po polskiej stronie, niektóre stacje należące do Orlenu we Czechach okresowo oferowały paliwo po cenie takiej, jak w Polsce. Czesi oczywiście rozumieli sytuację, tamtejsza prasa żartowała z polskiego koncernu bez litości.

W czym problem, że Orlen sprzedawał paliwa taniej?

Rzecz, po pierwsze, w tym, że Polska jest zależna nie tylko od importu surowców niezbędnych do produkcji paliw, lecz także musi importować znaczną ilość gotowej benzyny i ON. Importem gotowych paliw zajmują się m.in. prywatne firmy. W sytuacji, gdy gotowe paliwa kupowane przez te firmy za granicą nagle stały się droższe od paliwa oferowanego przez Orlen na Stacjach, import stał się całkowicie nieopłacalny. Firmy zajmujące się importem ponosiły straty, niektóre wstrzymały albo ograniczyły import, co zresztą doprowadziło do braków na rynku. Po drugie, kłopoty mieli rolnicy i firmy transportowe kupujące paliwa w cenach półhurtowych – wiele z tych podmiotów nie mogło liczyć na tanie zakupy w Orlenie. Po trzecie, pojawia się uzasadnione podejrzenie, że polski koncern, który jest spółką akcyjną, poniósł niepotrzebne koszty liczone w miliardach zł. Warto mieć świadomość, że bez względu na dodatni wynik spółki pod koniec roku każde działanie osób należących do zarządu spółki akcyjnej prowadzące do nieuzasadnionych strat dużych rozmiarów to przestępstwo, za które odpowiedzialni menedżerowie mogą otrzymać kary wieloletniego więzienia.

I dlatego postępowanie prokuratury to nie jest dobra wiadomość dla osób, które zorganizowały "cud na Orlenie". O ile oczywiście miał on miejsce – to już ustalą śledczy.