Niewątpliwy wpływ na ten stan rzeczy miał kryzys gospodarczy, który dotknął przeciętnego Francuza. Obywatele tego kraju coraz rzadziej mogą sobie pozwolić na zmianę auta, a gdy przydarzy im się jakaś kolizja decydują się na naprawę. To wszystko sprawia, że podaż powypadkowych samochodów na francuskim rynku jest znacznie mniejsza niż to miało miejsce jeszcze kilka lat temu.

Chcąc kupić teraz auta w dobrej cenie trzeba przy okazji nabyć jakieś mniej chodliwe samochody, które kontrahent chce się akurat pozbyć. Zwykle na pięć sprowadzonych samochodów jedno lub dwa trzeba kupić niejako z konieczności. Bywa, że trudno je potem sprzedać w Polsce.

- Aby zarobić na tym interesie jestem zmuszony coraz częściej zbijać cenę nawet o 1000 euro - mówi nam zaprzyjaźniony importer. - Chcąc przekonać kontrahenta do swojego zdania niejednokrotnie pokazuję ceny samochodów na polskich aukcjach internetowych i mówię wprost: twoja cena jest dobra, ale dla kogoś, kto weźmie to auto tylko dla siebie, a nie na handel. Jeśli ja mam na nim jeszcze zarobić, a klient ma mieć przekonanie, że kupił dobry samochód i zrobił dobry interes to musisz zejść z ceny.

Sprawy nie ułatwia fakt, że zdecydowana większość klientów w Polsce nie patrzy na rzeczywisty stan samochodu tylko na jego cenę. - Ostatnio sprowadziłem z Francji trzyletnią luksusową Skodę Octawię z pełnym wyposażeniem. Auto posiadało panel dotykowy, czujniki parkowania i wiele innych bajerów - mówi handlarz. - Można by wręcz rzec, Volkswagen tylko z innym znaczkiem. Autem tym jeździł prezes oddziału jakiegoś banku. Miało ono tylko jedną wadę, wysoki przebieg przekraczający 100 tys. km. To wystarczało, aby zniechęciła się do jego zakupu większość zainteresowanych osób. Nie miało dla nich znaczenia, że samochód jest w bardzo dobrym, wręcz idealnym stanie technicznych jak i wizualnym. Auto przechodziło pełen serwis w autoryzowanych stacjach obsługi, wszystko to potwierdzone wpisami w książkach. Nikogo to jednak nie interesuje - podsumowuje importer.

Z takim podejściem do sprawy, klienci dla których głównym kryterium jest cena i przebieg, zmuszają handlarzy do określonych zachowań. Trudno się potem dziwić, że wielu z nich przekręca liczniki.