Dzień przed rocznicą tragicznego wypadku na autostradzie na A1 na Trasie Łazienkowskiej w Warszawie biały volkswagen z impetem wjeżdża w tył forda. Ginie jeden z pasażerów, pozostałe osoby podróżujące tym autem, w tym dwoje dzieci, w stanie ciężkim trafiają do szpitala. W volkswagenie, który uderzył w forda, znajdowały się co najmniej cztery osoby - trzech pijanych mężczyzn i kobieta. 37-latka w stanie krytycznym trafia do szpitala, lekarze walczą o jej życie. 22-latek miał dwa promile alkoholu, 27- i 28-latek ponad promil. Piąta osoba, która początkowo nie była powiązana z wypadkiem, może okazać się kierowcą. Mężczyzna również był pijany.
Poniżej nagranie z wypadku. Dalsza część artykułu znajduje się pod materiałem wideo.
Wypadek na Trasie Łazienkowskiej w Warszawie. Dajcie narzędzia
Trudno wyobrazić sobie bardziej bulwersujące okoliczności wypadku niż te z Trasy Łazienkowskiej w Warszawie. Jest w nim grupa pijanych dwudziestolatków, absurdalnie duża prędkość (na nagraniu gołym okiem widać, że volkswagen jechał o wiele za szybko), przypadkowa ofiara śmiertelna w aucie, które nie miało szans na uniknięcie zderzenia.
Na tę chwilę trudno przewidywać, jaki wyrok zapadnie w tej sprawie, bo okoliczności wypadku są dopiero badane. Nie ma nawet wytypowanego sprawcy, choć są świadkowie, są nagrania, a zatem są dowody, więc prokuratura będzie miała ułatwione zadanie. Jaką karę poniesie kierowca? Nie da się w tym momencie tego przewidzieć, bo nie wiadomo, jaki zarzut usłyszy od prokuratury i jakie czynniki łagodzące zostaną wzięte pod uwagę przez sąd.
Domyślam się jednak, jak sprawa skończyłaby się, gdyby do wypadku doszło np. w Hanoverze. To tam w lipcu niemiecki sąd skazał 42-letnią Polkę na dożywocie za spowodowanie wypadku, w którym zginęło dwoje dzieci (Polka skazana na dożywocie w Niemczech. Sąd uznał, że ten wypadek był jak morderstwo (auto-swiat.pl)). Sąd, przychylając się do żądań prokuratury, skazał Ewę P. za dwa zarzuty morderstwa, usiłowanie morderstwa, ciężkie uszkodzenie ciała i udział w nielegalnym wyścigu samochodowym. Co ważne, na więzienie (cztery lata za kratami) skazano też drugiego uczestnika wyścigu, który w wypadku nie brał udziału, ale zdaniem sądu się do niego przyczynił.
- Przeczytaj też: Rocznica wypadku na A1. Obraz bezradności państwa i drogowego bandytyzmu ma 570 m (auto-swiat.pl)
Gdyby przełożyć ten wyrok na niedzielny wypadek na Trasie Łazienkowskiej w Warszawie, kierowca usłyszałby zarzut zabójstwa – póki co – jednej osoby, usiłowania zabójstwa trzech kolejnych oraz ciężkiego uszkodzenia ciała. Okolicznościami zaostrzającymi wyrok byłyby szaleńcza jazda oraz stan upojenia alkoholowego w chwili popełnienia przestępstw. I trudno mi zaprzeczyć, że to właśnie takie zarzuty dawałyby poczucie sprawiedliwości. Choć musiałoby się wydarzyć coś jeszcze – poważne konsekwencje powinni również ponieść pijani pasażerowie, którzy wsiedli do auta, za którego kierownicą była osoba nietrzeźwa.
Ci, którzy nic nie zrobili, nie są niewinni
Zacznijmy w końcu głośno piętnować tych, którzy „nic nie zrobili”. Faktycznie nic nie zrobili – by zapobiec tragedii, której dało się zapobiec w prosty sposób, po prostu nie pozwalając pijanemu bandycie prowadzić auta.
Jaki zarzut usłyszy kierowca volkswagena? Zapewne jeden z dwóch: nieumyślne spowodowanie śmierci lub spowodowanie katastrowy w ruchu drogowym. Najwyższy możliwy wyrok? Jeśli zarzutem będzie spowodowanie katastrofy w komunikacji, maksymalny wymiar kary wyniesie 15 lat więzienia, ale jeśli będzie to nieumyślne sprowadzenie katastrofy, wówczas górną granicą kary będzie osiem lat pozbawienia wolności. Pijani pasażerowie nie usłyszą zapewne żadnych wyroków.
Nie jestem prawnikiem, więc trudno mi powiedzieć, z czego wynikają bulwersująco niskie wyroki dla przestępców drogowych. W końcu polskie prawo rozróżnia zamiar bezpośredni od zamiaru ewentualnego (sprawca ma świadomość możliwości popełnienia czynu zabronionego; dana osoba nie przejawia chęci, by dokonać czynu zabronionego, przy czym występuje duże prawdopodobieństwo, że możliwe jest jego popełnienie). Czy prokuratorzy decydują się na bezpieczne zarzuty, by mieć pewność, że je udowodnią przed sądem? A może nie mają prawnych narzędzi, by móc doprowadzać do sprawiedliwych wyroków? Bez względu na przyczyny, potrzebujemy szybkiej i poważnej zmiany. Drogowi bandyci muszą być traktowani tak jak na to zasługują.