• Coraz droższe i coraz trudniejsze w naprawach auta to wyższe koszty likwidacji szkód ubezpieczeniowych
  • W ostatnich latach auta wyraźnie podrożały, ale stawki OC spadały, nawet mimo inflacji
  • Autorzy raportu "Pod Prąd" prognozują, że w najbliższych latach, przez coraz większą popularność aut elektrycznych, stawki OC wzrosną prawie dwukrotnie
  • Więcej takich tekstów znajdziesz na stronie głównej Onetu

Wygląda na to, że decyzje zapadły – stopniowo mamy rezygnować z samochodów z napędem spalinowym, przyszłość ma należeć do aut elektrycznych. Jeśli w najbliższym czasie nic się nie zmieni, już za 12 lat w krajach należących do Unii Europejskiej nie będzie można sprzedawać nowych aut z napędem spalinowym, w wielu krajach takie regulacje mogą wejść w życie nawet wcześniej! Koncerny motoryzacyjne starają się dostosować do nowych wymagań – wiele firm już teraz wygasza prace nad rozwojem napędów spalinowych i inwestuje w nowe technologie związane z napędami alternatywnymi.

Dalsza część tekstu pod materiałem wideo

Może się więc okazać, że jeszcze przed 2035 r. zainteresowanie autami spalinowymi drastycznie spadnie, bo nie wytrzymają one konkurencji z coraz lepszymi pojazdami elektrycznymi. Na razie jednak niemal wszystkie zmiany dotyczące motoryzacji mają jeden efekt uboczny – samochody stają się coraz droższe. Coraz większa liczba obowiązkowych systemów chroniących środowisko i poprawiających bezpieczeństwo, ale też coraz większe wymagania dotyczące wyposażenia poprawiającego komfort – to wszystko kosztuje!

Elektryfikacja winduje ceny

Elektryfikacja napędów, zarówno ta częściowa w autach hybrydowych, jak i pełna w autach elektrycznych, to też czynniki windujące ceny nowych aut. Co prawda samochód elektryczny jest prostszy w budowie od samochodu spalinowego, ma znacznie mniej ruchomych części, to jednak jego wyprodukowanie może kosztować więcej, a wynika to m.in. z kosztów niezbędnych do tego surowców. Nadal najdroższym elementem aut elektrycznych pozostają ich baterie. Jedna strona medalu jest taka, że baterii produkuje się coraz więcej i według coraz bardziej dopracowanych technologii, co powinno znacząco obniżyć ich koszty produkcji. Tyle że nabywcy oczekują z drugiej strony coraz większych baterii, niezbędnych do tego, żeby coraz cięższe auta elektryczne miały akceptowalny zasięg, a w dodatku, wraz ze wzrostem zapotrzebowania na surowce do ich produkcji, ich ceny wystrzeliły w górę do poziomów, w które kilka lat temu nikt by nie uwierzył. Twórcy raportu przytaczają też dane, z których ma wynikać, że ceny aut elektrycznych są bardziej uzależnione od galopujących cen surowców na światowych rynkach: w 2020 r. koszt samych surowców potrzebnych do wyprodukowania elektryka miał wynosić 2157 dolarów, natomiast w połowie 2022 r. już 5076 dolarów. W przypadku aut spalinowych miało to być odpowiednio 1475 dolarów i 1851 dolarów, co oznacza, że koszt surowców niezbędnych do wyprodukowania auta elektrycznego wzrósł o 135,9 proc., a do wyprodukowania auta spalinowego, o 25,5 proc. Nie ma więc co liczyć na to, że akumulatory szybko stanieją. A co za tym idzie, nie będzie też tanich aut elektrycznych.

Z drugiej jednak strony, nie będzie też tanich aut spalinowych, przynajmniej nie w Europie i w USA, bo wraz z kolejnymi, coraz ostrzejszymi normami emisji, rosną też koszty coraz bardziej rozbudowanych systemów oczyszczania spalin.

To, że właściciele drogich aut płacą więcej za autocasco, to nikogo nie dziwi. Ale dlaczego wszyscy mają płacić więcej i to nie za dobrowolne autocasco, ale za obowiązkowe OC? Twórcy raportu "Pod prąd" opublikowanego przez Warsaw Enterprise Institute zwracają uwagę na to, że ubezpieczyciele muszą w swoich kalkulacjach uwzględniać to, że nawet tanim autem można spowodować kolizję, w której uszkodzony zostanie ekstremalnie drogi samochód.

Uszkodzenie akumulatora to ryzyko szkody całkowitej

Z autami elektrycznymi sprawa jest bardziej skomplikowana, cena nowego auta, czy nawet jego wartość rezydualna po kilku latach mają się często nijak do kosztów likwidacji ewentualnych szkód. O ile w przypadku drobnych napraw blacharsko-lakierniczych po niegroźnych stłuczkach koszty są z reguły na podobnym poziomie co w przypadku aut z napędem spalinowym, to poważne problemy powstają przy poważniejszych szkodach, obejmujących uszkodzenia strukturalne elementów nośnych nadwozia, ale przede wszystkim ewentualne uszkodzenia baterii. Akumulatory auta elektrycznego ważą kilkaset kilogramów, a w nowych modelach, projektowanych od podstaw jako pojazdy elektryczne, to są one zgrupowane w olbrzymi moduł wypełniający szczelnie przestrzeń pod autem. Z racji właściwości ogniw litowo-jonowych, z których wykonywane są akumulatory większości aut elektrycznych, obudowa baterii musi być niemal pancerna, szczelna, a jednocześnie "klimatyzowana" – mechaniczne uszkodzenie akumulatora, ale także jego przegrzanie może prowadzić do zjawiska określanego jako "thermal runaway" – "rozbiegania termicznego", będącego czymś w rodzaju reakcji łańcuchowej, w wyniku której uszkodzenie jednego choćby ogniwa prowadzi do gwałtownego przegrzewania kolejnych ogniw, co często koczy się spektakularnym pożarem, z którym niewiele da się zrobić, bo jego źródło ukryte jest w zamontowanej pod autem, pancernej kapsule. Efekt jest z reguły taki, że nawet mimo interwencji straży pożarnej auto wypala się do cna.

Ugaszenie auta elektrycznego jest niezwykle trudne, ale też wbrew obiegowej opinii, elektryki palą się rzadziej od aut spalinowych. Foto: Auto Bild
Ugaszenie auta elektrycznego jest niezwykle trudne, ale też wbrew obiegowej opinii, elektryki palą się rzadziej od aut spalinowych.

To nie znaczy, że każdy wypadek z udziałem auta elektrycznego kończy się spektakularnym pożarem. Jest wręcz przeciwnie – ryzyko pożaru w przypadku aut elektrycznych jest niższe niż w przypadku aut spalinowych. Problem polega na tym, że jeśli samochód ma być po kolizji naprawiany zgodnie z technologią producenta i zasadami sztuki, to akumulator, który nosi jakiekolwiek ślady uszkodzeń, jest po prostu wymieniany na nowy. Serwisy autoryzowane nie bawią się w rozbieranie obudów i badanie stanu poszczególnych ogniw – bo to pracochłonna procedura, a akumulatory budowane są z myślą, że nikt do nich nie będzie zaglądał. A to oznacza, że w takiej sytuacji koszty robią się gigantyczne, wymiana akumulatora to koszt od kilkudziesięciu do nawet ponad 150 tys. złotych!

Elektryk po stłuczce nadaje się na złom?

Za tym, że autorzy raportu mogą mieć rację, przemawiają przykłady m.in. z Norwegii czy z USA, z których wynika, że w przypadku aut elektrycznych relatywnie często dochodzi do ekonomicznych szkód całkowitych, nawet w przypadku pozornie niewielkich uszkodzeń. Często chodzi o auta niemal nowe i o minimalnych przebiegach! W tym kontekście regularnie mowa jest o autach marki Tesla, które uchodzą za szczególnie drogie i problematyczne w kwestii napraw. Dzieje się tak z wielu powodów – od problemów z dostępnością oryginalnych części do napraw, przez niedostępność zamienników, wyjątkowo skromną sieć serwisów jak na skalę produkcji i popularność tych aut, aż po ich specyficzną budowę, którą zoptymalizowano pod kątem obniżenia kosztów produkcji, ale już niekoniecznie pod kątem ułatwienia napraw. Problem dotyka na razie głównie właścicieli aut tej marki, bo ubezpieczyciele wyliczają stawki na podstawie ryzyka szkód – czyli może być drogo. Sprawa jest na tyle poważna, że odniósł się do niej sam Elon Musk, który niedawno poinformował, że Tesla tak zmodyfikuje pojazdy, że staną się one tańsze w naprawach.

Tesla ma pomysł na tanie ubezpieczenie

Na tym jednak pomysły charyzmatycznego twórcy marki się nie kończą – już teraz w wybranych stanach w USA oferuje swoje własne ubezpieczenia, w których składki obliczane są na zupełnie innych zasadach. W skrócie – Tesla o kierowcach swoich aut wie niemal wszystko. Auta tej marki przez cały czas zbierają precyzyjne dane o tym, co dzieje się z samochodem, jak jest użytkowany, czy kierowca jeździ ryzykownie. A jeśli dojdzie do wypadku, to z reguły, poza zapisem z rejestratora pokładowego zapisującego wszelkie parametry jazdy, dostępne jest nawet nagranie wideo z kamer pokładowych. Jeśli jeździsz ostrożnie, to Tesla o tym wie, za ubezpieczenie zapłacisz mniej. W ubezpieczeniach Tesli stawka wyliczana jest co miesiąc, a nie raz do roku, więc lepiej się pilnować! Jeśli szalejesz, jeździsz dużo, to u tradycyjnego ubezpieczyciela, który może tylko nieprecyzyjnie oszacować ryzyko, będzie prawdopodobnie taniej. Tesla przygotowuje się do wprowadzenia takiej oferty także w Europie!

Aut elektrycznych wciąż jak na lekarstwo

Wróćmy jednak do raportu "Pod prąd", straszącego tym, że z powodu aut elektrycznych ubezpieczenia podrożeją. W polskich realiach warto zauważyć, że mimo olbrzymich, procentowych wzrostów sprzedaży, auta elektryczne wciąż stanowią znikomy odsetek pojazdów jeżdżących po polskich drogach. Pod koniec 2022 r. auta elektryczne stanowiły zaledwie ok. 0,15 proc. wszystkich aut! 99,85 proc. samochodów to nadal auta spalinowe! Przez to, że auta elektryczne są drogie, a pod względem infrastruktury niezbędnej do wygodnego korzystania z pojazdów na prąd Polska jest w europejskim ogonie (np. mamy 30 razy mniej stacji ładowania niż w Niemczech), to też nie ma co liczyć na to, że w najbliższym czasie na masową skalę zaczniemy wymieniać auta spalinowe na elektryczne. Proces ten będzie przebiegał wolniej niż w większości innych krajów europejskich, więc też i ryzyko dla ubezpieczycieli będzie rosło z tego powodu stosunkowo powoli. Warto też zwrócić uwagę na to, że auta elektryczne, z racji tego, że w większości przypadków są to pojazdy z wyższych segmentów, a w dodatku samochody nowe lub najwyższej kilkuletnie, to mają ponadprzeciętnie dobre wyposażenie w dziedzinie systemów asystujących, pozwalających unikać kolizji i minimalizujących ich skutki dla pasażerów. A przy rozważaniu ryzyka ubezpieczeniowego nie można zapominać też o kosztach szkód na osobach – koszty odszkodowań dla ofiar wypadków mogą być wyższe niż koszt pogiętej blachy!

Owszem, samochody elektryczne są cięższe i "twardsze" od aut spalinowych podobnej wielkości, przez co w razie wypadku są potencjalnie bardziej niebezpieczne dla innych pojazdów – ale też dzięki nowoczesnym systemom ryzyko, że będą uczestniczyły w wypadku, jest mniejsze.

Te systemy też spowodowały gwałtowny wzrost kosztów napraw. Chcesz z nich zrezygnować?

Na podobnej zasadzie, jak w przypadku rozważań autorów raportu "Pod prąd", można dowodzić, że większość udoskonaleń wprowadzanych w nowoczesnych autach mogło i może w przyszłości prowadzić do podwyższenia kosztów polis komunikacyjnych. Oto kilka rozwiązań, z których korzystamy od lat, a które znacząco podwyższyły koszty napraw samochodów;

  • Poduszki i kurtyny powietrzne: przy niemal każdej kolizji z udziałem współczesnych aut dochodzi do odpalenia "pirotechniki" chroniącej pasażerów. Sam fakt, że w samochodzie trzeba wymieniać po drobnych nawet stłuczkach poduszki czy napinacze podwyższa koszty napraw o kilkadziesiąt, czy czasem nawet o kilkaset procent w porównaniu z naprawami starszych aut bez takich systemów bezpieczeństwa. Koszt zgodnej ze sztuką wymiany kompletu poduszek, kurtyn, wraz ze sterownikami, uszkodzoną tapicerką to z reguły kilkadziesiąt tysięcy złotych! Czy z tego powodu powinniśmy apelować o rezygnację z poduszek powietrznych?
  • Systemy asystujące: nowoczesne auta są wyposażone w czujniki mikrofalowe, ultradźwiękowe, lidary, kamery, które dostarczają danych niezbędnych do działania zaawansowanych systemów bezpieczeństwa. Znaczna część z nich znajduje się w strefie zgniotu, w miejscach narażonych nawet przy drobnych kolizjach. To też nie są tanie rzeczy!
  • Światła LED: nowoczesne światła diodowe, szczególnie te matrycowe, wyposażone w precyzyjnie sterowane, ruchome elementy (soczewki, zwierciadła) są produkowane jako nierozbieralne i teoretycznie nienaprawialne moduły. Koszt wymiany nowoczesnych, modnych świateł po drobnej stłuczce to w przypadku nowych aut według cenników z ASO często 20-30 tys. złotych! Czy to znaczy, że powinniśmy wrócić do żarówek halogenowych w prostych reflektorach?
  • Układy klimatyzacji: samochód z klimatyzacją ma z przodu, w strefie zgniotu tzw. skraplacz, czyli chłodnicę klimatyzacji. Wymiana takiego elementu po stłuczce to często wydatek rzędu kilku tysięcy złotych, do tego dochodzi koszt wymiany tzw. osuszacza i napełnienia układu czynnikiem, który też może kosztować ponad 1000 zł. Kto chciałby zrezygnować z klimatyzacji, żeby auto było tańsze w ewentualnych naprawach?

Ubezpieczenia mogą podrożeć, ale nie tylko przez "elektryki"

Tak, samochody stają się coraz droższe, bo też i coraz więcej od nich wymagamy. Tak, ma to wpływ na wysokość składek ubezpieczeń komunikacyjnych, zarówno w OC, jak i w autocasco. Z drugiej jednak strony, dzięki coraz droższym i coraz bezpieczniejszym samochodom spada ryzyko wypadków, a przede wszystkim szkód na osobach, co z kolei zmniejsza też ryzyko finansowe dla ubezpieczycieli. Teza, że to głównie przez auta elektryczne ubezpieczenia będą drożały, to najdelikatniej mówiąc – przesadne uproszczenie.